Okazuje się, że niezapłacony mandat może przysporzyć naprawdę dużo problemów. Nawet na lotnisku. Przekonała się o tym mieszkanka Gliwic, lecąca z warszawskiego lotniska Chopina do Singapuru. Zamiast na pokład samolotu, trafiła do aresztu.
Wszystko wydarzyło się na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina, kiedy to pani Anna miała polecieć do Singapuru. Podczas kontroli paszportowej została aresztowana, a powodem zatrzymania miał być niezapłacony mandat. Całą sprawę opisał portal TVN Warszawa.
– Zabrano mnie i powiedziano, że mam zadłużenie względem Skarbu Państwa na 100 złotych. Moje zatrzymanie było zaskoczeniem, nawet szokiem. Nie miałam świadomości jakiegoś zadłużenia – mówiła pani Anna w rozmowie z portalem. Sama zainteresowana przyznaje, że mogła o zapłaceniu mandatu zapomnieć. Mimo że z pomocą pospieszyła przyjaciółka, która natychmiast mandat zapłaciła i dostarczyła potwierdzenie na lotnisko, pani Anna nie zdążyła na samolot. Musiała kupić nowy bilet.
Straż Graniczna, która dokonywała zatrzymania, tłumaczy zaistniałą sytuację niezapłaceniem mandatu przez długi czas. Zgodnie z przepisami, sprawa mandatu trafiła do sądu, który może zasądzić karę grzywny lub areszt. Informacja ta trafiła do bazy danych służb, które mają obowiązek taką osobę zatrzymać. Szczególnie ostre przepisy obowiązują w przypadku podróży do krajów znajdujących się poza strefą Schengen. Jak pokazuje ten przykład, lepiej nie zapominać o płaceniu wszelkiego rodzaju mandatach i uiszczać je jak najszybciej. Przez niezapłacenie 100 złotych można stracić o wiele więcej: kilka tysięcy złotych na nowy bilet i dużo niepotrzebnego stresu.