Był dyrektorem generalnym u minister Anny Zalewskiej, wcześniej asystentem europosła PiS, pracował też w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Mirosław Sanek to jeden z kandydatów na szefa Krajowego Biura Wyborczego, które odpowiada za organizację wyborów w Polsce. Czy jego kandydatura spełnia wymóg "apolityczności"? Sam zainteresowany ostro odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie.
Zgodnie ze znowelizowanym przez PiS Kodeksem Wyborczym kandydatów na szefa Krajowego Biura Wyborczego przedstawia szef MSWiA. Właśnie zrobił to minister Joachim Brudziński. Zaproponował trzy osoby, z których ma wybrać Państwowa Komisja Wyborcza. To Magdalena Pietrzak (zastępca dyrektora departamentu w Kancelarii Premiera Morawieckiego), Paweł Szrot (wiceszef Kancelarii Premiera, wcześniej m.in. asystent posła PiS) oraz Mirosław Sanek.
Ten ostatni jest zastępcą Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, ale wcześniej pracował m.in. w MEN, Kancelarii Prezydenta (za czasów Lecha Kaczyńskiego) oraz w biurze europosła PiS Ryszarda Legutki. Poza tym, jak wynika z wpisu na archiwalnej stronie PiS, był przewodniczącym zarządu partii jednej z dzielnic w Krakowie.
Chcieliśmy zapytać Mirosława Sanka, co sądzi o wątpliwościach ws. jego kandydatury na szefa KBW. Zgłaszają je nie tylko komentatorzy i publicyści. Sam szef PKW ubolewał, że kandydaci na szefa KBW "są partyjni".
– Jeśli Panu zależy, by przedstawić mnie jako działacza partyjnego, to informuję pana, że takie podejście podważa moją zdolność do wykonywania zawodu, ponieważ bezpodstawnie zakłada zachowania sprzeczne z regulacją ustawową – powiedział naTemat Sanek.
– To jest zapis archiwalny [na stronie PiS]. Jestem od dłuższego czasu urzędnikiem. W moich ostatnich miejscach pracy obowiązuje mnie reżim zakazu manifestowania poglądów politycznych, nakaz neutralności w realizacji zadań publicznych i zakaz przynależności do partii politycznych – dodał.
Kandydat na szefa KBW użył też ciekawego porównania. – To tak, jakbym Panu powiedział, że należy Pan do partii, np. do Ruchu Palikota. I udaje Pan dziennikarza, a jest Pan dziennikarzem partyjnym – zwrócił uwagę.
Sanek poradził poczekać na werdykt PKW, która jeszcze w tym tygodniu zajmie stanowisko ws. kandydatów. Ma jednak uwagę do tych, którzy podważają apolityczność zgłoszonych przez ministra Brudzińskiego osób.
– Komentatorzy mają prawo komentować. Ocenę także w tym zakresie wyda PKW w środę. Poza tym fakt zajmowania kierowniczego stanowiska w korpusie służby cywilnej nie jest tożsamy z zależnością partyjną. Przeciwnie, ustawa o służbie cywilnej to zakaz manifestowania poglądów politycznych, przynależności partyjnej, nakaz neutralności. Państwo, nie znając tej regulacji, traktujecie urzędników państwowych jako członków partii, czynnych sympatyków. Jest to bardzo krzywdzące i szkodliwe – stwierdził.
Reklama.
Mirosław Sanek
Przypomnę, że pan przewodniczący Hermeliński był w latach 90. działaczem Porozumienia Centrum. Nie widzę w tym nic kontrowersyjnego.