
Mieczysław Skrzatek posiada kantor w Piszu, na który 16 lutego napadli dwaj bandyci. Mężczyźnie skradziono 100 tys. zł, a złodziei dotychczas nie schwytano. Co więcej, wygląda na to, że Skrzatek może mieć kłopoty przez to, że bronił przed bandytami swoich pieniędzy.
REKLAMA
– Musiałem wziąć adwokata, bo z nieprzyjemnych rozmów z policją wynika, że coś tam na mnie szykują. Chodzi o to, że strzelałem do tych bandytów – przekonywał w rozmowie z Wirtualną Polską Mieczysław Skrzatek.
Jak dokładnie przebiegało zdarzenie? – Zamknąłem kantor o godz. 17.00, może za dziesięć 17.00. Przekręciłem drzwi na klucz, schodziłem do swojego samochodu. Na zewnątrz czekała na mnie córka. Dochodząc do samochodu, chciałem otworzyć drzwi. Poczułem szarpnięcie plecaka, bo w lewej ręce trzymałem plecak. W prawej trzymałem broń. Gościu szarpnął mi ten plecak, nie chciałem go puścić" – relacjonował na kanale TO WIDEO poszkodowany.
Właściciel kantoru na celowniku
– Uderzył mnie w twarz z pięści. Przewróciłem się, wypadła mi broń, ale wstałem i rzuciłem się na tę broń. On wcześniej też próbował tę broń dorwać, ale nie zdążył, tak że wziąłem tę broń. Oni wskoczyli do samochodu – Volkswagena Passata – i przy odjeździe oddałem strzał w szybę. Szyba się rozbiła i później oddałem trzy strzały do samochodu – dodał mężczyzna.
– Uderzył mnie w twarz z pięści. Przewróciłem się, wypadła mi broń, ale wstałem i rzuciłem się na tę broń. On wcześniej też próbował tę broń dorwać, ale nie zdążył, tak że wziąłem tę broń. Oni wskoczyli do samochodu – Volkswagena Passata – i przy odjeździe oddałem strzał w szybę. Szyba się rozbiła i później oddałem trzy strzały do samochodu – dodał mężczyzna.
Wiadomo już, że policjanci będą badać zasadność użycia broni palnej przez właściciela kantoru. Wykorzystano bowiem ją w przestrzeni publicznej, co stwarza zagrożenie dla postronnych osób.
