"Kto majstrował przy skrzydle Tu-154? Nieznane nagranie z nocy przed katastrofą" – tak swoje rewelacje z najnowszego wydania zapowiada "Gazeta Polska". Tygodnik pisze o materiałach pochodzących z lotniskowych kamer, które podobno zarejestrowały ruch niepowołanych osób kręcących się przy Tupolewie. Antoni Macierewicz te sensacyjne doniesienia komentuje jednoznacznie – dla niego to dowód na wybuch. Maciej Lasek zaś w odpowiedzi przypomina, jak to wszystko wyglądało.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Światło latarki
10 kwietnia 2010 r. nad ranem kamery Wojskowego Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie – jak pisze w dzisiejszym wydaniu "Gazeta Polska" – zarejestrowały nieprawidłowości w pracy BOR. Na nagraniu widać osoby dokonujące nieustalonych czynności przy lewym skrzydle samolotu.
"Tuż przed godz. 5 w nocy, przez blisko 15 minut, zarejestrowani na nagraniu osobnicy dokonują jakichś czynności przy tej części skrzydła, gdzie według podkomisji smoleńskiej nastąpiła seria eksplozji".
"Gazeta Polska"
"GP" zasięgnęła opinii doświadczonego mechanika lotniczego, a ten zaś twierdzi, że "nikt z obsługi technicznej lub załogi nie robiłby niczego aż tak długo przy tym jednym elemencie maszyny (chyba że wystąpiłaby poważna awaria, a takiej przed samym wylotem nie odnotowano)". Kto to mógł być? Tego tygodnik Tomasza Sakiewicza w artykule nie wyjaśnia; nagranie pochodzi bowiem z kamer, które umieszczone były daleko od stojącego na płycie lotniska Tupolewa. Jednak czytelnicy "Gazety Polskiej" parę stron dalej znajdują wytłumaczenie, czego mają dowodzić te doniesienia.
"Zniekształcenia wskazujące na wybuch"
– Kwestia eksplozji w tym miejscu nie ulega wątpliwości – mówi w wywiadzie dla "GP" były minister obrony narodowej a obecnie przewodniczący Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Antoni Macierewicz przypomina, że według podkomisji wybuch nastąpił właśnie w rejonie lewego skrzydła.
Kim byli ci tajemniczy ludzie?
Były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek na rewelacje "Gazety Polskiej" ma prostsze wytłumaczenie. Na Twitterze przedstawia to, co już wcześniej ustalono. Przypomina, że wiadomo kim byli ludzie z nagrań - to było 6 wojskowych techników. I nie ma mowy o tym, że przed odlotem Tu-154 do Smoleńska ktoś w Warszawie manipulował przy lewym skrzydle maszyny. Zapewnia, że materiał z tych kamer był znany już wcześniej i prokuraturze, i ekspertom z tzw. komisji Millera.
Wcześniejsze ustalenia w sprawie katastrofy smoleńskiej wprawdzie – wraz z przejęciem władzy przez PiS – zniknęły ze stron rządowych, jednak nadal są dostępne na stronie faktysmolensk.niezniknelo.com.
przewodniczący Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem
Występują tam zniekształcenia w największym stopniu wskazujące na wybuch; to stamtąd został wyrwany i przeleciał kilkadziesiąt metrów do przodu pierwszy dźwigar lewego skrzydła.