Najpierw nagły telefon od dyrektora w trakcie niedzielnego wieczornego dyżuru serwisowego, potem krótka rozmowa z gabinecie szefa PR 24. Tak wyglądało rozstanie Mai Borkowskiej z Polskim Radiem. Teraz dyskusja o tym rozstaniu przeniosła się do internetu – dyrektor Paweł Badzio mówi o rzekomych błędach warsztatowych dziennikarki, ona zaś ujawnia, jak wyglądały okoliczności zdarzenia.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W niedzielę wieczorem, po jednym z serwisów na antenie PR 24, Maja Borkowska otrzymała telefon od dyrektora Pawła Badzio. Jak mówi w rozmowie z naTemat, to była krótka, zaledwie kilkunastosekundowa rozmowa, w której usłyszała, że ma więcej nie podawać informacji o tym, iż PO zamierza złożyć własny projekt nowelizacji ustawy o IPN. Dlaczego? Wtedy nie usłyszała. Dowiedziała się tylko tyle, że ma się spotkać z dyrektorem następnego dnia (później spotkanie zostało przełożone na wtorek).
Błąd w serwisie
Maja Borkowska na tę rozmowę poszła z przekonaniem, że podziękuje za współpracę. Tego typu interwencje uważa bowiem za niedopuszczalne i nie widziała możliwości pracy w takich warunkach. "Nieszczególnie stać mnie na brak pracy, ale jeszcze mniej stać mnie na firmowanie tego wszystkiego swoim nazwiskiem" – stwierdziła na Facebooku. Rozmowę zaczął dyrektor Badzio, informując dziennikarkę, że współpracę należy uznać za zakończoną.
Przy czym każda ze stron ten ciąg zdarzeń przedstawia inaczej. Maja Borkowska jest przekonana, że powodem rozstania było to, iż podała informację dotyczącą zapowiedzi Grzegorza Schetyny. "Kiedy poprosiłam o wyjaśnienie niedzielnego telefonu ws informacji o Platformie, Dyrektor trochę się poplątał, a w końcu uznał, że nic się w sumie nie stało" – napisała dziennikarka.
Choć już w rozmowie w gabinecie dyrektor Paweł Badzio tłumaczył, że nie chodziło mu o treść informacji, lecz o to, iż została podana za późno. Powtórzył to później w dyskusji, do jakiej włączył się na Twitterze. Jego zdaniem podawanie w serwisie o godz. 22.00 informacji pochodzącej z depeszy PAP z godz. 18.00 to był błąd.
Ten zarzut dyrektor Badzio powtórzył także w rozmowie z portalem dorzeczy.pl, stwierdzając, iż był to "błąd warsztatowy". Podkreślił przy tym, że to nie Borkowska odeszła z PR 24, lecz to on zdecydował o zakończeniu współpracy.
"Oczywiście nie blokowałem żadnej informacji o Platformie Obywatelskiej, których dziennie mamy w stacji wystarczającą ilość" – zapewnia dyrektor.
Te zarzuty Maja Borkowska w rozmowie z naTemat obala bardzo łatwo. Po pierwsze – PR 24 to jest radio informacyjne, w którym serwisy są co pół godziny i tak już jest, szczególnie w weekendy wieczorem, że niektóre wiadomości się powtarza. Nota bene tę informację o inicjatywie PO dziennikarka podawała na antenie po raz drugi, pierwszy raz ta wiadomość zaistniała w serwisie parę godzin wcześniej. A po drugie – to nie była informacja poświęcona wyłącznie zapowiedzi Schetyny.
– To była - w radiowym języku - tzw. paczka informacyjna. W tej wiadomości było i o rozmowie premiera Morawieckiego z premierem Netanjahu, i o tym, co w tej sprawie powiedziała rzecznik rządu, i także o inicjatywie PO. Kwestia zapowiedzi projektu Platformy to był tylko jeden element większej całości – wyjaśnia Maja Borkowska, dziwiąc się zarzutom dyrektora.
Miało być normalniej
Czy ta dyrektorska interwencja to był odosobniony przypadek? Na to pytanie Maja Borkowska nie chce odpowiadać. Choć przyznaje, że owszem, słyszała o tego typu zdarzeniach. Do PR 24 przyszła w ubiegłym roku, licząc, iż będzie tam "normalniej", niż w Trójce, z której odeszła w proteście przeciwko zwolnieniom kolegów. Dziś stwierdza, że nie jest, choć przyznaje, że z żalem rozstaje się z PR 24. – To fajny zespół dobrych dziennikarzy, z którymi można byłoby zrobić porządne i ciekawe radio – wyjaśnia.
Miejsce Mai Borkowskiej, jak podaje branżowy serwis press.pl, zajmie dotychczasowy reporter PR 24 Michał Walczyk, który wcześniej pracował m.in. w Telewizji Trwam i Radiu Wnet i który w sieci nie ukrywa swoich poglądów przychylnych obecnej władzy. W internecie przedstawia się jako "Republikanin" a na Twitterze m.in. postuluje, by "polska szkoła nie produkowała ciot".
Dyrektor PR 24 w rozmowie z dorzeczy.pl wyjaśnia tę zmianę tak: chodziło mu o to, by szef serwisów w rozgłośni "miał przy sobie bardzo aktywnego dziennikarza, taką prawą rękę". Jak stwierdza Paweł Badzio: "Maja Borkowska nie spełniała tych kryteriów i musiałem zdecydować – albo ona, albo ktoś inny".
O 15.30 dowiedziałam się, że nie mam już dyżuru o godz. 18.00. Że dyrektor ma już kogoś na moje miejsce i mam stanowisko zwolnić niezwłocznie. Przyznaję, że dyrektor PR 24 miał pełne prawo zakończyć współpracę ze mną - nie byłam bowiem zatrudniona na etacie. Pozostaje jedynie kwestia okoliczności i ciągu zdarzeń.
Paweł Badzio
dyrektor Polskiego Radia 24
Maja popełniła błąd warsztatowy, ale nie dlatego poprosiłem ją o zakończenie współpracy. Informacja, którą puściła o godz. 22:00, oparta była o depeszę Polskiej Agencji Prasowej sprzed kilku godzin, a ta z kolei oparta o wcześniejszy tweet zawierający, co gorsza, bardzo jednostronną opinię. To wszystko.