W lutym zapachniało marcem. Żydzi zaczęli się bać. Zastanawiają się, co dalej. Czy bezpiecznie słać dziecko do żydowskiej szkoły? A chodzić w kipie? A może najrozsądniej się spakować? – pyta Paweł Reszka w swoim tekście w najnowszym "Newsweeku" o polskich Żydach. Rozmówcy dziennikarza przedstawiają swoje historie – zarówno współczesne, jak i z minionych lat. Przedstawiamy część z nich.
Biblioteka Narodowa. Barek obok czytelni humanistycznej. Katarzyna, lat około 20. Filozofka, po naukowemu roztargniona.
– Nie mogę nic sensownego napisać od wielu dni.
– To przez sytuację?
– Albo przez sytuację, albo znalazłam sobie usprawiedliwienie (śmiech).
– Opowie mi pani o rodzinie?
– "O tym" nie wiedział nikt. Babcia o to zadbała. Stworzyła precyzyjną legendę tradycyjnej katolickiej rodziny.
Legenda zaczęła się sypać z wiekiem babci. Zaczynała mówić w dziwnym, jakby niemieckim języku, a na marginesach gazety, gdzie rozwiązywała krzyżówki, kreśliła dziwne znaki.
Kasia: – Okazało się, że litery są hebrajskie, a ten niby niemiecki to jidysz. Ale prawda wyszła inaczej. Miałam 11 lat. Zadałam babci niewinne dziecięce pytanie:
– Babciu, a jak się nazywali twoi rodzice?
– No jak? Izrael i Rajzel Lea.
Nagle moja matka podbiegła do niej: – O co chodzi? Co ty powiedziałaś o dziadkach?
Babcia: – Że mieli na imię Ignacy i Rozalia! Wiesz dobrze.
Po latach Katarzyna odtwarzała historię rodziny z okruchów opowieści i z dokumentów, jakie znalazła w Żydowskim Instytucie Historycznym: – Dziś wiem, że babcia przeżyła wojnę na fałszywych papierach. Ukrywała się różnie, nawet w lasach. Matka urodziła się w ziemiance. Z czasem zorientowałam się, że babcia dawała nam rady, które miały nam pomóc przetrwać złe czasy.
– Jakie?
– Po pierwsze, wykształcenie. Bo tego nie można odebrać. I oszczędzanie – że zawsze trzeba mieć schowane pieniądze. Bank to bank, ale trzeba mieć coś w szafie na wszelki wypadek. No i że trzeba się chować.
***
Michał, informatyk, po 40. Wysoki, dobrze zbudowany. Widzimy się w knajpce na warszawskim
Muranowie.
– To dziadek wymyślił, że zamieszkamy akurat na Muranowie. Ciekawe, co?
– Żydzi osiedlają się na gruzach getta?
– I o to chodzi! Kto będzie szukał Żyda na cmentarzu! Życie mojej rodziny to było wtapianie się w tłum. Rodzice mówią dzieciom: "Zgłaszaj się, występuj, bądź pierwszy". A moja mama? "Nie wychylaj się!".
– A jak jest teraz?
– Najpierw poczułem strach. Że to się nie zatrzyma. Bo ja wiem, jak to być nacjonalistą i antysemitą. Wszyscy stroją się pod lidera. Prześcigają się w radykalizmie.
– Skąd pan wie?
– Bo ja byłem i narodowcem, i antysemitą. Aż się dowiedziałem… Miałem się żenić, w wieku 27 lat. Matka powiedziała, że chce iść ze mną na spacer. Wtedy mi powiedziała.