
Reklama.
Dziennikarka "Polityki" dotarła do akt krakowskiego sądu, które pokazują sytuację sprzed ponad ćwierć wieku, ze Zbigniewem Ziobro w roli głównej. Wydarzenia dość zaskakujące.
Sprawa zaczęła się od anonimów i szantaży, które otrzymywał 24-letni wówczas Zbigniew Ziobro. Domagano się w nich pieniędzy, w przeciwnym razie miał stracić życie. Obecny minister sprawiedliwości podejrzewał o to swoich kolegów, z jednym z nich dzielił nawet studenckie mieszkanie. Chodziło o Jarosława G. i Marka K., którzy prowadzili odmienny tryb życia od młodego Ziobry. Sam Ziobro przyznał kiedyś podczas procesu, że koledzy namawiali go do picia alkoholu. – Wypiliśmy razem (...). Wtedy poznałem postawę oskarżonego (Marka K. – red.) wobec życia (...). Ważne był to, aby używać życia nawet kosztem innych – zeznawał ćwierć wieku temu Zbigniew Ziobro. Skończyło się na wymówieniu koledze mieszkania.
Jaki był początek tej sprawy? "Jeśli chcesz skończyć nauki posłuchaj naszych rad. My nie żartujemy. Zgłosimy się. Czekaj" – tak brzmiał jeden z anonimów, które dostał młody Ziobro, który postanowił wziąć sprawy we własne ręce i przeprowadzić własne śledztwo. O wysyłanie pogróżek podejrzewał swoich dwóch kolegów. Zastawiał na nich pułapki, organizował drobne prowokacje (ze sprzedażą marihuany), a nawet próbował nagrywać swoich kolegów.
Wreszcie młody Ziobro zgłasza na policji swoich kolegów, którzy zostają aresztowani. Proces ciągnie się dziesięć lat. Po serii wyroków skazujących i uniewinniających Marek K. zostaje ostatecznie oczyszczony z zarzutów. Potem próbuje się go jeszcze wplątać w przekręty finansowe w firmie, w której zarządzie zasiadał. Ta sprawa także kończy się uniewinnieniem i wypłatą odszkodowania.
źródło: polityka.pl