Beata Tadla "stała i płakała", a Jarosław Kret nawet nie zareagował. Kolejne informacje o głośnym rozstaniu
Bartosz Świderski
02 marca 2018, 08:39·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 02 marca 2018, 08:39
Konferencja ramówkowa Polsatu. Beata Tadla będzie wkrótce jedną z bohaterek "Tańca z gwiazdami". Ale – jak podaje "Fakt" – ten wieczór nie był dla niej udany. Dziennikarze zapytali ją o związek z Jarosławem Kretem. Odpowiedź była zaskakująca. A potem relacjonowali, że dziennikarka skryła się w garderobie, by nikt nie widział jej łez.
Skąd całe zamieszanie? Dziennikarze "Faktu" rozmawiali z Kretem podczas przygotowań do "Tańca z gwiazdami". Prezenter pogody został zapytany, jak sobie radzi, oglądając swoją partnerkę w ramionach tancerza Jana Klimenta. Jego odpowiedź dała wielu do myślenia i wskazała na zwrot w – wydawałoby się – idealnym związku telewizyjnej pary. – Ja mam swój własny dom, Beata ma swój gdzie indziej – powiedział tabloidowi Jarosław Kret. Zapytany o partnerkę Beatę Tadlę, która będzie brać udział w "Tańcu z gwiazdami", miał rzucić: – Mnie to nie obchodzi.
I wczoraj poproszono Beatę Tadlę, by odniosła się do tych słów. – A to ciekawe. Muszę w takim razie z nim porozmawiać na ten temat – odpowiedziała Tadla. Ale dziennikarz nie odpuszczał i poprosił, by potwierdziła, że w ich związku wszystko ma się dobrze. – Jakby to powiedzieć... Posłużę się metaforą taneczną: do tanga trzeba dwojga – odparła. To wszystko uwieczniono na nagraniu "Faktu".
W artykule dziennikarze tego tytułu relacjonują, że podczas wczorajszej imprezy Tadla "stała i płakała". Ostatecznie miała skryć się w garderobie, a Jarosław Kret miał w ogóle nie zareagować na jej łzy. Dodajmy, że Tadla podobno oczekiwała od Kreta jedynie trochę czułości, a on miał wyprowadzić się bez słowa.