Bądźmy szczerzy, na imprezach robi się różne rzeczy... Muszę jednak przyznać, że nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek był na takiej zabawie, na której biegałbym w gołej klacie, tulił się do mężczyzn i ich całował. Ale oczywiście każdy ma prawo do bawienia się tak, jak lubi i ja nie będę tego oceniał. Problem z kontekstem zdjęć Macieja Wąsika jest inny - mówi #TYLKONATEMAT poseł PO Paweł Olszewski, który niedawno w Sejmie pokazał kontrowersyjne fotografie, na których widać zastępcę koordynatora służb specjalnych Macieja Wąsika.
Żałuje już pan, że pokazał te kontrowersyjne zdjęcia Macieja Wąsika w Sejmie?
A czego miałbym w tej sprawie żałować...?
Minister Wąsik daje przecież do zrozumienia, że nie odpuści i zemści się na tych, którzy go pomawiają.
Co do tej zemsty, to nie mam złudzeń... Pamiętam Macieja Wąsika z lat 2005-2007 i to, co z Mariuszem Kamińskim wtedy wyrabiali, więc jestem pewien, że zemsta z ich strony nastąpi. Żadnych procesów sądowych się jednak nie obawiam. Wszakże Maciej Wąsik zapowiedział, iż będzie pozywał tych, którzy sugerują mu homoseksualizm. A ja przecież takich sugestii nie uczyniłem w żadnym zdaniu. Wydźwięk mojego pytania był zupełnie inny niż ten, o którym teraz mówią w PiS.
Bo wyszło trochę tak, jakby czynił pan coming out w czyimś imieniu. A to nie spodobało się nie tylko w PiS, ale i liberalnym wyborcom.
Ależ nie o to chodziło! Dla mnie nie ma znaczenia, czy takie zdjęcia Maciej Wąsik ma z mężczyzną czy z kobietą. Problem z tymi materiałami leży zupełnie gdzie indziej. One są w obiegu od 2004 roku. W międzyczasie pan Wąsik pełnił funkcję wiceszefa CBA, a dziś jest zastępcą koordynatora służb specjalnych. A tego typu zdjęcia mogą stanowić podstawy szantażu. Takie materiał wykorzystywane są zarówno przez grupy przestępcze, jak i wywiady obcych państw.
Dzięki nim można zmusić kogoś do podejmowania określonych działań lub ujawnienia tajnych informacji. Sprowadzanie problemu z tymi zdjęciami Macieja Wąsika jedynie do dyskusji światopoglądowej jest więc co najmniej niemądre. Tu akcent należy położyć na kwestię bezpieczeństwa państwa.
Gdy zdecydował się pan na pokazanie tych zdjęć w Sejmie, miał pan pewność, że widoczny na nich człowiek to Maciej Wąsik?
Miałem taką pewność. Bo z tego co wiem, minister Wąsik nie ma brata bliźniaka.
Minister Wąsik później potwierdził, że to rzeczywiście jego zdjęcia, ale podkreślił, iż zostały one "wyrwane z kontekstu".
Bądźmy szczerzy, na imprezach robi się różne rzeczy... Muszę jednak przyznać, że nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek był na takiej zabawie, na której biegałbym w gołej klacie, tulił się do mężczyzn i ich całował. Ale oczywiście każdy ma prawo do bawienia się tak, jak lubi i ja nie będę tego oceniał.
Problem z kontekstem zdjęć Macieja Wąsika jest inny. Zasadniczym pytaniem jest, czy w momencie wypełniania ankiety niezbędnej do uzyskania poświadczenia bezpieczeństwa i dostępu do informacji ściśle tajnych minister Wąsik twierdząco odpowiedział na pytanie o to, czy występował w sytuacjach, które mogą być uznawane za kompromitujące. A przecież takie sytuacje, jak te przedstawione na jego zdjęciach, przez wielu za kompromitujące mogą być uznane. Jeśli Maciej Wąsik podał w dokumentach prawdę na ten temat, to nie ma najmniejszego problemu. Jeśli tak było, nie powinien nikogo atakować, tylko sprawę wyjaśnić.
Warto też przypomnieć, że jak była tzw. afera podsłuchowa, to politycy PiS głośno krzyczeli, że nagrani ludzie PO powinni podać się od razu do dymisji, bo stali się podatni na szantaże, a to stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. A przecież na żadnym z tych podsłuchów tak kontrowersyjnych sytuacji nie było...
Czy przypadkiem nie otworzył pan puszki Pandory, z której wkrótce wypadną podobne kompromitujące materiał na innych polityków, w tym tych z Platformy Obywatelskiej?
Kompromitujące materiały można wyciągnąć pewnie na wiele osób, ale nie wszystkie zajmują takie stanowisko, jak Maciej Wąsik. To kluczowa kwestia. On jest zastępcą koordynatora służb specjalnych! To jedna z najważniejszych osób odpowiadających za bezpieczeństwo Polski. Ktoś taki w żaden sposób nie powinien być podatny na jakiekolwiek szantaże lub naciski. W każdym cywilizowanym kraju dogłębnie wyjaśniane są takie wątpliwości.
Przecież funkcjonariusze wszelkich służb specjalnych regularnie są poddawani badaniom na wariografie, podczas których pytani są o udział w imprezach, spożywanie alkoholu, zażywanie narkotyków i uczestniczenie w sytuacjach, które mogą być uznawane za kompromitujące. I jeśli odpowiadają prawdziwie, że takie sytuacje mogły mieć miejsce, to jeszcze nic wielkiego się nie dzieje. Najpoważniejsze problemy pojawiają się wówczas, gdy zatajają taką wiedzę, przez co ich podatność na szantaż mocno wzrasta. Dlatego są prowadzone badania na wariografie, by mówiących nieprawdę eliminować.
A skoro tak podchodzi się do szeregowych funkcjonariuszy, to standardy dotyczące osób zarządzających wszystkimi służbami specjalnymi powinny być chyba jeszcze wyższe.
No właśnie... Słyszymy od polityków PiS, że nigdy nie mieli zażyłych relacji z braćmi R., właściwie ich nie znali i nie pamiętają, kiedy ich ostatnio widzieli. Tymczasem nagle okazuje się, że jednak rodzina R. była z wpływowymi ludźmi PiS bardzo blisko. I właśnie o tym te dwa zdjęcia, które pokazałem w Sejmie jednoznacznie świadczą. Ujawniono też, że politycy PiS w rodzinie Jakuba R. byli świadkami na weselu, czy rodzicami chrzestnymi dzieci.
To pokazuje obłudę i hipokryzję rządzących. Potwierdziło się, że ich związki z braćmi R. były bliskie i miały wręcz rodzinny charakter. A do tego dochodzi to wszystko, o czym napisała ostatnio „Gazeta Wyborcza”, według ustaleń której panowie Bejda i Wąsik mieli wpływać na jednego z braci R., by ten obciążał Hannę Gronkiewicz-Waltz...
Przecież nie tylko Maciej Wąsik, ale jego szef, sam Mariusz Kamiński stanowczo podkreślają, że to dzięki działaniom "dobrej zmiany" za kraty trafił nie tylko Jakub R., ale i jego rodzice. I twierdzą oni, że całe to ostatnie zamieszanie jest zemsta za ich skuteczność w tych sprawach.
Pamięta pan aferę gruntową prawda?
Oczywiście...
No właśnie. Za działania z nią związane skazani zostali zarówno Maciej Wąsik, jak i jego mentor Mariusz Kamiński, tylko ułaskawienie przez prezydenta Andrzeja Dudę im pomogło. To osoby, które robią jedno, a mówią drugie. Próbują robić z siebie świętych, a wykorzystują instytucje państwa i służby wedle własnego uznania. A jeśli to, co napisała o ich związkach z Jakubem R. „Gazeta Wyborcza”, było nieprawdą, powinni ten dziennik jak najszybciej pozwać. Póki co takiego pozwu nie widziałem.