Gehenna nastolatków trwała po kilka miesięcy.
Gehenna nastolatków trwała po kilka miesięcy. Fot. Krzysztof Gutkowski/ Agencja Gazeta (zdjecie ilustracyjne)

Dziennikarze "Superwizjera" TVN i "Gazety Wrocławskiej" dotarli do grupy mężczyzn, którzy w wieku kilkunastu lat padali ofiarami handlarzy ludźmi. Zamiast do obiecanej pracy na budowie czy sprzątania, zostali wywożeni do agencji towarzyskiej dla osób homoseksualnych w Essen. Sprawcy nie ponieśli kary do dziś.

REKLAMA
Jak dowiedzieli się dziennikarze, proceder wywożenia polskich nastolatków do agencji towarzyskiej dla gejów w Essen trwał 13 lat. Przez ten czas, trafiło tam co najmniej dwudziestu dziewięciu nastolatków z Polski. Ofiary miały od 14 do 20 lat. Chłopcy pochodzili w większość z tzw. rodzin dysfunkcyjnych, co ułatwiało przestępcom działanie. Jak działała szajka? Wyłapywali nastolatków na ulicach Wrocławia, Poznania i Katowic i obiecywali im dobrze płatną pracę w Niemczech. Nastolatkowie mieli sprzątać, pracować w stolarniach, przy remontach i na budowach. Gdy przewożono ich do niemieckiego Essen, zabierano im paszporty, zamykano w mieszkaniu i zmuszano do męskiej prostytucji. Przestępcy robili zdjęcia nagim nastolatkom, które służyły do internetowego reklamowania usług agencji.
– Miałem czternaście lat. Byłem na ucieczce z domu dziecka. Zaczepili mnie na ulicy i zapytali czy chcę jechać do pracy do Niemiec. Mówili, że będę zakładał panele – tak 14-letni wówczas Paweł trafił do piekła. Jak relacjonują ofiary, dziennie było kilku klientów, każdy płacił po 80 euro. – Do tej pory mam koszmary – przyznał ze łzami Tomasz, kolejna ofiara gangu. Dodał, że jest osobą heteroseksualną. – Początkowo rzygałem. Brzydziłem się tego – opisywał w rozmowie z dziennikarzami. Jemu udało się uciec, ponieważ udawał, że jest zadowolony z pracy, dzięki czemu zdobył zaufanie przestępców. Pozwolili, by jeździł do domów klientów. Wtedy uciekł i dotarł do granicy z Polską, gdzie opowiedział co dzieje się w Essen.
Niejasne działania prokuratury
W tej sprawie działania prokuratury są, oględnie mówiąc, niejasne. Po wydaniu w 2008 roku przez stronę niemiecką głównego organizatora procederu, Hansa M., stronie polskiej, po roku pobytu w polskim areszcie został on zwolniony. Dwa lata temu śledztwo zostało zawieszone ze względu na zły stan zdrowia jednego z członków grupy przestępczej Tadeusza Ł. Potem śledztwo było jeszcze raz odwieszane i zawieszane – a to z powodu wymogu prokuratury przesłuchania wszystkich poszkodowanych, co okazało się niemożliwe.
W tym czasie, sutenerzy wrócili do swojej działalności. Jak dowiedzieli się dziennikarze, gang działał do 2015 roku, w tym czasie ich ofiarą padło co najmniej dziewięciu chłopców z Polski. Obecnie prokuratura czeka na ponowną ekstradycję Hansa M. do Polski. Jak na razie mieszka on swoim mieszkaniu w Essen. Odwiedzony przez reporterów, nie chciał komentować sprawy.