Od nieco ponad czterech lat prowadzi blog, traktujący o korupcji w polskiej piłce. W tym czasie stał się głównym petentem we Wrocławskim sądzie i opublikował niezliczoną ilość notek na stronie. Wiele informacji, które podawał jako pierwszy, były później powtarzane przez wszystkie najważniejsze media w Polsce. Dominik Panek, dziennikarz z misją.
– Misja? Nie lubię używać tego słowa, ponieważ nie czuję, abym to co robił miało jakieś większe przesłanie. Ja jedynie informuję o tym, co każdy może sam sprawdzić, udając się do sądu i prokuratury – mówi w rozmowie z naTemat Dominik Panek, prowadzący blog „Piłkarska Mafia".
Prawda jest jednak taka, że robi dla informacji o sprawie korupcji w futbolu tak dużo, że nie sposób tego nie docenić. Godziny, które spędził we wrocławskim sądzie i prokuraturze na przeglądaniu akt, a także uczestnictwie w rozprawach, które nagrywał, a potem przepisywał i umieszczał na blogu – całą tę pracę można znaleźć w pięc minut, każdego dnia, w jednym miejscu. Wystarczy wejść na pilkarskamafia.blogspot.com. To mała rzecz, ale wielka sprawa.
Sędziowie i prokuratorzy pewnie tam nie zaglądają, bo oni mają wszystkie akta pod ręką. Na bloga założonego przez Dominika Panka zaglądają jednak kibice i ludzie ze środowiska piłkarskiego - działacze, zawodnicy, sędziowie obserwatorzy. Dla nich to jedyna szansa na to, aby zdobyć wiedzę o korupcji trawiącej od lat polski futbol.
Na blogu mogą przeczytać o wszystkich wydarzeniach, a nie tylko tych, dotyczących wielkich osobistości w polskiego futbolu. Z telewizji i gazet nie dowiemy się o historiach ludzi stykających się w korupcją w mniejszych klubach. Z bloga Panka, jak najbardziej tak. I to wtedy, gdy będziemy mieli na to czas i ochotę.
Początek
Wszystko zaczęło się prawie osiem lat temu, gdy Panek, jako dziennikarz śledczy Radia Wrocław – obecnie pracujący na portalu polskieradio.pl – miał zrobić reportaż o stanie wrocławskiego śledztwa w kilku sprawach zahaczających o korupcję w piłce nożnej. Jeszcze wtedy nie wiedział, że założy bloga, że stworzona przez niego strona stanie się największym internetowym źródłem wiedzy o chorobie polskiego futbolu.
– W Radiu Wrocław zostałem przydzielony do tego śledztwa, ponieważ byłem zatrudniony, jako dziennikarz śledczy. To zlecenie pozornie nie różniło się zatem od innych – opisuje Panek. I dodaje: – Śledziłem przebieg spraw sądowych od pierwszego przypadku korupcji, czyli od sprawy Polaru Wrocław. To był bardzo mały wątek, w którym na ławie oskarżonych zasiadły zaledwie cztery osoby – wspomina.
Nie od razu wszystko, co widział jako reporter Radia Wrocław, lądowało jako tekst na blogu. Dopiero po jakimś czasie postanowił, że zacznie spisywać wszystko, co obserwuje. – Któregoś dnia pomyślałem, że fajnie byłoby, gdyby te informacje były w jakiś sposób archiwizowane. Aby był do nich łatwy dostęp. Poza tym nie wszystko, czego się dowiadywałem nadawało się na kilkudziesięciosekundową relację w radiu. Postanowiłem zatem, że trzeba to wszystko spisać. Pomyślałem, że najlepiej od samego początku – opowiada Panek.
Tak właśnie powstał blog. Na początku pojawiały się tam głównie relacje, które Panek robił dla radia. – Potem pojawiła się jakaś pasja. Pomyślałem, że nie wystarczy tylko przepisywać informacje, które przygotowuję dla radia. Zacząłem umieszczać na blogu wszystko, do czego sam docierałem i co o korupcji znalazłem w sieci. A potem zacząłem wrzucać to, czego nie podawały żadne media. Aby zdobyć te informacje zacząłem chodzić do sądu i prokuratury w czasie mojego wolnego czasu. Czytałem akta, chodziłem na rozprawy, podczas których notowałem informacje, wypowiedzi oskarżonych i zeznania świadków. A wszystko lądowało na blogu – mówi Dominik Panek.
Rozwinięcie skrzydeł
Jak w każdym projekcie, tak i w przypadku bloga, nadchodzi taki czas, w którym hobby przeradza się w obowiązek. Orientujesz się, że to, co piszesz czyta coraz więcej osób. Nie chcesz zawieźć stałych czytelników. Stworzyłeś przecież źródło informacji, z którego korzystania oni zdążyli się już przyzwyczaić.
– Oczywiście, czuje się w jakiś sposób zobowiązany do dalszego prowadzenia bloga. Robię to jednak bardziej dla udowodnienia samemu sobie, że potrafię coś zacząć i to kontynuować, niż dla innych. Chociaż zdaję sobie sprawę również z odpowiedzialności wobec każdego czytelnika, jaka na mnie spoczywa. Nie chcę zawieść ludzi, którzy wchodzą na stronę, aby zdobyć jakąś wiedzę – zapewnia Panek.
I dodaje: "Zapewne dużo ludzi przyzwyczaiło się, że na blogu mogą otrzymać pełny obraz każdej sprawy korupcyjnej w polskiej piłce. Od tych, w których uczestnikami są najmniej znane w środowisku osoby, posiadające raptem jeden zarzut; aż do oskarżonych, którym sąd zarzuca całą masę przewinień. Staram się o każdym wątku dostarczyć tyle informacji, ile tylko jest to możliwe".
Publikując informacje o sprawach z pogranicza prawa i bezprawia nie sposób uciec od niezadowolenia ludzi, którzy stają się bohaterami opisywanych historii. Autor bloga zapewnia, że najwięcej nieprzyjemnych chwil doznał, czytając anonimowe komentarze ludzi, którzy wypisali pod jego adresem niecenzuralne zdania.
– Właśnie dlatego odszedłem od opatrywania podawanych przeze mnie informacji moim autorskim komentarzem. Na początku wdawałem się w dyskusję z ludźmi, którzy nie mieli odwagi nawet podpisać się swoim imieniem. Zaczęły też pojawiać się ataki słowne pod moim adresem. Że jestem kibicem Śląska Wrocław, że piszę o innych klubach z zazdrości, próżności itd. Uznałem zatem, że blog powinien być czysto informacyjny. Zorientowałem się, że zatapiałem się w nic nie wnoszącej dyskusji. Dziś ocenę zostawiam czytelnikom, a swoje zdanie zachowuję dla siebie – mówi Panek.
Interakcja z bohaterami notek
Najczęściej ludzie, których losy opisuje nie chcą udzielać mu komentarzy. Trudno im się dziwić. Historie, które pojawiają się na pilkarskamafia.blogspot.com nie są ani przyjemne, ani nie przynoszą chwały ich bohaterom. Jednak sam autor nie dąży do tego, aby jego blog zawierał takie komentarze. Nie zamyka się jednak na głosy tych ludzi.
Blog zawiera komentarze ludzi, których losy opisuje. Ich autorem nie jest jednak Panek, a sami bohaterzy tych historii. – Zdarzyło się, że skontaktował się ze mną jeden z sędziów, który chciał anonimowo napisać list otwarty o wszystkim, co działo się w jego środowisku. Oczywiście z chęcią opublikowałem to na blogu – relacjonuje Panek.
Zaangażowanie, które przez lata autor przejawiał do prowadzenia bloga, czasami przyczyniała się do powstania zabawnych historii. – Zdarzyło mi się otrzymać telefon od prezesa jednego z drużyn, który powiedział mi, że w mojej notce jest błąd. Nie jest on bowiem prezesem klubu, ale członkiem zarządu. Jeszcze zabawniej było, gdy przeprowadzając reportaż z zatrzymania lekarza podejrzanego o korupcję, z rozpędu zadałem mu pytanie, które zadawałem zawsze trenerom i piłkarzom. Medyk nie wiedział jednak, jak zareagować, gdy zapytałem, co chcę powiedzieć... kibicom – wspomina Panek
Koniec?
Blog stał się bardzo ważnym miejscem na internetowej mapie poświęconej polskiemu futbolowi. Ale przecież nic nie trwa wiecznie. Kiedyś musi przyjść taki moment, w którym jego dalsze funkcjonowanie będzie niemożliwe. Np. z powodów osobistych, czy też zawodowych. A może szybciej skończy się jego misja?
Już teraz blog jest aktualizowany w trochę mniejszym zakresie niż w przeszłości. – Nie mieszkam już we Wrocławiu, więc nie mogę niestety bywać tak częstym uczestnikiem wszystkich rozpraw sądowych i odwiedzać prokuraturę – zdradza Panek.
– Zakładając blog postanowiłem, że będę go prowadził przez cały czas trwania spraw sądowych, dotyczących korupcji w polskiej piłce. Aż do prawomocnych wyroków we wszystkich sprawach lub – nie daj Boże – ich umorzeń z uwagi na przedawnienie. Ale jak się to wszystko potoczy w przyszłości, to oczywiście trudno przewidzieć – mówi Panek. – Chciałbym, aby koniec bloga zgrał się z zakończeniem ostatniego procesu.