W ich domu podobno coraz częściej dochodziło do awantur, przez które Beata Tadla przychodziła do pracy zapłakana. W końcu Jarosław Kret zniknął bez słowa, a na dodatek przestał spłacać z Beatą Tadlą kredyt na dom, w którym planowali wspólną przyszłość – przekonuje "Super Express". W tabloidzie ujawniono nowe informacje o głośnym rozstaniu pary.
Według "SE" Tadla była w szoku, kiedy Kret ogłosił, że oboje prowadzą już osobne życia. Ale smutna była od dawna. – Przez ostatnie miesiące Jarek znikał bez słowa wielokrotnie. Nie odzywał się, nie interesował Beatą, domem. Zostawiał ją ze wszystkimi obowiązkami, rachunkami, całą codziennością. Na jej głowie już od dawna jest kredyt na dom. Przecież obiecywał jej ślub! – mówił "SE" przyjaciel Tadli.
Ten sam rozmówca przekonuje, ze Kret zgotował jej "piekło". – Wybuchy niekontrolowanego gniewu, brak czułości, ucieczki, obrażanie jej i jej bliskich stało się nie do zniesienia! Beata robiła dobrą minę do złej gry, wszystko wybaczała, ale on wciąż przesuwał granice! Wyobraźcie sobie, że zostawił ją samą na święta i nowy rok – opowiadał. W połączeniu z rzekomym zostawieniem Tadli z długami wygląda to naprawdę źle.