Robert Lewandowski słusznie uznawany jest za jednego z największych mistrzów rzutów karnych. Jednak każda seria musi się kiedyś skończyć. W sobotę w ligowym meczu Bayernu Monachium z Hamburger SV Polak spudłował karnego. Jednak parę minut później dostał drugą szansę. Tym razem ją wykorzystał.
Od 17 sierpnia 2014 roku Robert Lewandowski był niezawodny w strzelaniu rzutów karnych. To właśnie wtedy przytrafiła mu się ostatnia wpadka w meczu pierwszej rundy Pucharu Niemiec, w którym Bayern Monachium grał z Preussen Munster. Nawet z nietrafionym karnym zespół Lewandowskiego wygrał wtedy 4:1.
Niezawodna taktyka
Zakończona w sobotę seria reprezentanta Polski doprawdy imponuje. To aż 24 bramki pod rząd z rzutu karnego. Co się w takim razie stało w meczu z HSV? W 85. minucie meczu podyktowano rzut karny dla monachijczyków. Tradycyjnie miał go wykonać Robert Lewandowski. Jego taktyka do tej pory była niezawodna - dzięki zwolnieniu biegu przed oddaniem strzału, bramkarz był zmuszony do rzucenia się w którąś ze stron. Widząc, gdzie kieruje się golkiper przeciwników, Lewandowski spokojnie strzelał w przeciwnym kierunku. Jednak tym razem skierował futbolówkę ponad poprzeczką.
W 89. min nasz najlepszy piłkarz dostał jednak drugą szansę. Tym razem strzał był celny. Był to jego trzeci gol w spotkaniu, który Bayern Monachium wygrał z Hamburger SV aż 6:0. Dla Lewandowskiego był to 100. gol dla monachijczyków w Bundeslidze. Jego drużyna po 25 meczach ma 20 pkt przewagi nad drugim w tabeli Schalke 04.