
Nic w internecie nie ginie – tego się właśnie nauczyła Magdalena Bałkowiec, dziennikarka prawicowej TV Republika. Na Twitterze zamieściła ona wpis dotyczący Bartłomieja Misiewicza, a konkretnie jego obowiązków w tej stacji. Bo choć Misiewicz chełpi się, że pracuje tam, Bałkowiec zauważyła, ze nigdy go w firmie nie widziała. Wpis zniknął po kilku minutach.
REKLAMA
Czym tak Bartłomiej Misiewicz podpadł dziennikarce? To pokłosie jego piątkowego wywiadu w Polsat News. – Dzisiaj próbuję swoich sił w jednoosobowej działalności gospodarczej, pracuję także w telewizji Republika. Po 11 latach przerwałem przygodę z pracą na rzecz ojczyzny i polityką. Doradzam różnym kontrahentom z zakresu marketingu, PR-u, komunikacji, ale także social mediów – mówił m.in. Misiewicz.
I to właśnie fragment o pracy w TV Republika wzbudził takie kontrowersje. "Ja i koledzy z TV Republika jesteśmy ciekawi zakresu obowiązków, bo nikt nigdy pana w firmie nie widział" – napisała tymczasem Bałkowiec na Twitterze. Odważnie i chyba… za odważnie. Wpis po kilku minutach zniknął. Oczywiście tylko z konta, ponieważ został uwieczniony przez internautów.
Skąd w ogóle Misiewicz w TV Republika? W zeszłym roku pomógł mu Tomasz Sakiewicz. Kiedy były rzecznik MON żegnał się ze swoją polityczną karierą, zaproponował mu pracę. Misiewicz miał się zająć "pozyskiwaniem umów reklamowych i sponsorskich". Pojawiły się też plotki, że dostanie tam swój program.