Kto był w "gangu karateków"? To oni mieli stać za zabójstwem Jaroszewiczów
redakcja naTemat
14 marca 2018, 11:13·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 marca 2018, 11:13
Trzy osoby usłyszały zarzuty w związku z zabójstwem byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz. Należały one do tzw. gangu karateków. Co warto o nim wiedzieć?
Reklama.
Po latach w końcu nastąpił przełom ws. zabójstwa Jaroszewiczów. To także dzięki dodatkowym dowodom, jakie odnalazł dziennikarz Tomasz Sekielski. Zarzuty usłyszały trzy osoby. – Dwóch (domniemanych - red.) sprawców zabójstwa, którym ogłoszono zarzuty i przesłuchano jako podejrzanych w tej sprawie, przyznało się do popełnienia tej zbrodni i opisało szczegóły przebiegu przestępstwa zabójstwa oraz rabunku – poinformował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Jaroszewiczów zamordowano w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w ich willi w warszawskim Aninie. Byłemu premierowi bandyci zacisnęli na szyi rzemienną pętlę. Przedtem go maltretowali. Jego żona, Alicja Solska-Jaroszewicz, zginęła od strzału w głowę z bliskiej odległości. Bandyci użyli sztucera Jaroszewicza.
KIM BYLI CZŁONKOWIE "GANGU KARATEKÓW"?
Sprawcy mieli należeć do "gangu karateków". Członkowie gangu poznali się w sekcji karate AZS, działającej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Gang dokonał w latach 1993-95 dwudziestu pięciu napadów na wille w całej Polsce, m.in. w Trójmieście, Puławach, Kazimierzu Dolnym, Łomiankach i Radomiu. Sprawcy wiązali swoje ofiary sznurem lub kajdankami. Odjeżdżali skradzionymi właścicielom samochodami, które następnie porzucali.
O tym, jak rozwiązano zagadkę, opowiedział szef prokuratury okręgowej w Krakowei Rafał Babiński. Zaczęło się od porwania 10-letniego chłopca w centrum Krakowa.
– Ta sprawa, która dziś jest przedmiotem naszego spotkania, zaczęła się właśnie wtedy. Dopiero czynności, które prowadziliśmy przez 11 miesięcy doprowadziły do ustalenia pierwszego ze sprawców uprowadzenia, po kolejnych kilku tygodniach udało się zatrzymać drugiego ze sprawców, biorących udział w tym uprowadzeniu. Udało się również ustalić miejsce ukrycia zwłok zmarłego i uprowadzonego w 2013 roku biznesmena krakowskiego. Tak naprawdę dopiero zatrzymanie tego drugiego sprawcy pozwoliło nam na rozmowę z nim i otwarcie jego na dalszą współpracę z prokuraturą. Od tamtej pory, od tych czynności, prowadziliśmy daleko zaawansowane działania procesowe, zmierzające do weryfikacji tych twierdzeń, które on przedstawił. Weryfikowaliśmy wszystko, co było możliwe – mówił Babiński.
Potwierdził, że chodzi o "gang karateków". – Śmierć państwa Jaroszewiczów to pierwsze z działań trzech sprawców, których ustaliliśmy, a cały skład grupy "gangu karateków" to 9 osób. To jest kolejnych 29 czynów - 28 rozbojów i jedno zabójstwo – wyjaśnił.
Tym, który poszedł na współpracę z służbami, był wspólnik Bogusława K., porywacza z Krakowa, podejrzewanego o uprowadzenie 10-latka. Chodzi o Dariusza S. Opisał on okoliczności napadu na dom Jaroszewiczów.
Podejrzany Dariusz S. został doprowadzony do prokuratury z aresztu śledczego, w którym przebywa w związku z innym postępowaniem, a Robert S. – z zakładu karnego, gdzie również przebywał w związku z inną sprawą. Trzeci ze sprawców, Marcin B., został zatrzymany na polecenie prokuratora w miniony poniedziałek, 12 marca 2018 roku. Wszyscy trzej usłyszeli zarzuty dokonania zabójstwa i rozboju. Zarzucane im przestępstwa zagrożone są karą co najmniej 8 lat pozbawienia wolności.