"Panie ministrze Ziobro, tak dla porządku, zaginione dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów odnalazłem ja, a nie jakaś bliżej nie określona gazeta" – napisał na Twitterze Tomasz Sekielski tuż po konferencji szefa resortu sprawiedliwości. Zbigniew Ziobro potwierdził, że namierzono trzech podejrzanych w sprawie zbrodni sprzed 26 lat. Nie wspomniał jednak, jak do tego doszło.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Cała trójka jest podejrzana w związku ze sprawą zabójstwa dokonanego ponad ćwierć wieku temu. To była jedna z najgłośniejszych zbrodni III RP – w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swojej wilii w warszawskim Aninie zamordowany został premier z czasów PRL Piotr Jaroszewicz wraz z żoną Aliną. Sprawcy byli wyjątkowo brutalni. Dwa lata od zbrodni zatrzymano czterech podejrzanych, ale wszyscy zostali uniewinnieni. – Jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że jest to przełom – powiedział minister Zbigniew Ziobro, potwierdzając informację, iż trzy osoby usłyszały w tej sprawie zarzuty.
Czy rzeczywiście jest to wyłącznie sukces prokuratorów i policjantów? Czy minister czasem o kimś nie zapomniał?
Przed rokiem pisaliśmy o Tomaszu Sekielskim i jego programie "Teoria spisku". Dziennikarz, zbierając materiały do odcinka o zabójstwie Jaroszewiczów, odnalazł ważny dowód. – Wiem, że z tych zakrwawionych ubrań pobrano ślady DNA i przekazano je do dalszych badań. Mam nadzieję, że coś się uda ustalić i poznamy odpowiedzi w sprawie tajemnicy sprzed 25 lat – kto zabił i dlaczego małżeństwo Jaroszewiczów – mówił nam wtedy Sekielski. Dziś o nim minister Ziobro nie wspomniał ani słowem. Więc Tomasz Sekielski postanowił sam przypomnieć, jak to wyglądało.
Mało tego – rok temu ani minister Ziobro, ani żaden z jego zastępców nie chciał rozmawiać z dziennikarzem o dowodach, jakie udało mu się odnaleźć.