Niekończąca się saga transferowa Roberta Lewandowskiego wkracza w zupełnie nową fazę. Znów pojawiły się sensacyjne doniesienia na temat ewentualnych przenosin do najbardziej utytułowanego klubu na świecie, Realu. I choć takich, niesprawdzonych informacji były już setki, to tym razem można zakładać, że coś może być na rzeczy.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Lewandowski ma podobno dogadane warunki kontraktu z Realem Madryt. I ma mieć w stosunku do pieniędzy, które zarabia w Bayernie Monachium, zagwarantowaną solidną podwyżkę. Informacje podaje dziennikarz Francesc Aguilar, który pisze dla katalońskiego "Mundo Deportivo". Aguilar uchodzi za jednego z najlepiej poinformowanych żurnalistów , jeśli chodzi o transfery hiszpańskich klubów.
Spekulacje na temat ewentualnego transferu polskiego napastnika przybrały na sile, odkąd zmienił agenta. Związał się z Pinim Zahavim, który miał mu pomóc w negocjacjach pomiędzy Bayernem a przyszłym klubem. I to właśnie Zahavi miał dwukrotnie spotkać się z dyrektorem generalnym Realu Jose Angelem Sanchezem i dogadać szczegóły dwuletniej umowy z Realem z opcją przedłużenia na kolejny rok.
Czy można wierzyć tym informacjom? Podstawowym problemem pozostaje stanowisko Bayernu, dla którego Lewandowski jest kluczowym zawodnikiem, gwarantującym co najmniej 30 bramek w sezonie. Stanowisko to jest jednoznaczne: Lewandowski nie jest na sprzedaż. Ma kontrakt do czerwca 2021 roku, więc monachijski gigant, który jest świetnie zarządzany od strony finansowej, wcale nie musi chcieć go sprzedać, nawet za kwotę 100-150 mln euro, a tyle realnie może oczekiwać za Polaka. Wydaje się też wątpliwe, by Real wydał takie pieniądze na niemal 30-letniego zawodnika.
Na temat polityki transferowej Bayernu wypowiedział się ostatnio jego czołowy zawodnik i wychowanek, Thomas Müller. Zdaniem pomocnika reprezentacji Niemiec Bayern nie zwykł sprzedawać swoich zawodników, jeśli tylko chciał ich zatrzymać.