
Trwają próby rozliczenia sprawy Tomasza Komendy, który za nieswoją winę spędził w więzieniu aż 18 lat. Głos zabrał kolejny prokurator, który pod koniec lat 90. prowadził to śledztwo. On także nie ma sobie nic do zarzucenia.
REKLAMA
Stanisław Ozimina był trzecim prokuratorem z rzędu, który nadzorował sprawę zabójstwa 15-letniej Małgosi w Miłoszycach i podpisał nakaz aresztowania Tomasza Komendy. Po 18 latach prokurator odniósł się do tej głośnej sprawy. – Przejąłem tę sprawę w stanie, gdy nie było żadnych perspektyw na ujęcie kogokolwiek. Z czasem wpłynęły dwie opinie dotyczące włosów i czapki oraz śladów zębów na zwłokach dziewczyny. Wskazywały one może nie jednoznacznie, ale z wysokim prawdopodobieństwem na Tomasza Komendę – powiedział portalowi Wp.pl.
Prokurator otwarcie przyznaje, że nie było niezbitych dowodów na udział Tomasza Komendy w przestępstwie. Jedyne, na czym oparł swoją decyzję, to opinie biegłych. – Nie było bezpośrednich dowodów. Nikt go nie widział na miejscu przestępstwa. Były tylko opinie biegłych. Ale nie jestem samobójcą. Podjąłem decyzję o zatrzymaniu Tomasza Komendy, bo znałem materiał dowodowy. Dzisiaj podjąłbym taką samą decyzję – mówi prokurator. – Dowody zebrane przeciwko niemu są niepodważalne – dodaje i zaprzecza, że Komenda miał być podczas przesłuchania bity.
Stanisław Ozimina trzy lata temu został skazany za przyjmowanie łapówek w zamian za wypuszczanie przestępców. Kilka dni temu, dziennikarzom "Gazety Wrocławskiej" powiedział, że wówczas "nie zdążył przeczytać akt".
Stanisław Ozimina trzy lata temu został skazany za przyjmowanie łapówek w zamian za wypuszczanie przestępców. Kilka dni temu, dziennikarzom "Gazety Wrocławskiej" powiedział, że wówczas "nie zdążył przeczytać akt".
źródło: wp.pl
