– Gdy Marcin zaprosił mnie do gry pomyślałam, że zwariował. Przecież Okupnik ma tyle wspólnego z koszykówką, co kura z nurkowaniem. Przekonał mnie jednak, że gwiazdy i rozgwiazdy są tu po to, aby przyciągnąć więcej ludzi i zwrócić uwagę na to, co robi fundacja Marcina. A robi bardzo dużo. Liczę, że ludzie będą się dziś dobrze bawić – powiedziała piosenkarka Tatiana Okupnik podczas imprezy.
To była piąta edycja Marcin Gortat Camp, organizowana przez fundację naszego koszykarza. W tym roku finał uświetnił mecz Gwiazd i drużyny Wojska Polskiego. Przed spotkaniem odbył się też konkurs Skills Challenge, dla ośmiorga dzieci, wyłonionych ze wszystkich kampów. Gra toczyła się o dwa bilety do USA, ale Gortat zdecydował, że do Stanów Zjednoczonych... pojadą wszyscy.
Marcin Gortat kolejny rok poświęcił swój wolny czas, na organizację kampów, podczas których dał dzieciom zakochanym w koszykówkę szanse na zetknięcie się z jej zawodowym aspektem. To już piąty rok, gdy w kilku polskich miastach dzieciaki trenują pod okiem znakomitych trenerów i zawodników, przy obecności samego Gortata.
Trenowaliśmy na Alasce
W tym roku podczas finału imprezy na warszawskim Torwarze odbył się pokazowy mecz pomiędzy Gortat Team a zespołem Wojska Polskiego. W tym pierwszym roiło się od gwiazd. Wystąpili m. in. piosenkarka Tatiana Okupnik, aktor Bartek Kasprzykowski, były hokeista NHL Mariusz Czerkawski, siatkarz Piotr Gruszka, muzyk zespołu Sztywny Pal Azji Bartosz Szymoniak, aktorka Joanna Jabłczyńska, czy znany z programu Majewski Show Bilguun Ariunbataar.
– Będziecie mieli państwo okazję zobaczyć dziś wspaniałe, mam nadzieję, że emocjonujące spotkanie, w którym mój zespół zmierzy się z ekipą Wojska Polskiego. Składy drużyn są oczywiście pomieszane, ale widowisko nie powinno na tym ucierpieć – powiedział Marcin Gortat na zwołanej przed spotkaniem konferencji prasowej. Po chwili dodał: – Musze przyznać, że czuje się oszukany. Mieliśmy grać z żołnierzami, którzy mieli dać nam wygrać. Rano widziałem jednak, że była tu jakaś ostra selekcja, bo zostali wybrani żołnierze, którzy mają po dwa metry wzrostu. Dzwoniłem nawet do Marcina Lampe, aby nam pomógł, bo może być ciężko – żartował gracz Phoenix Suns.
– Była selekcja. Trenowaliśmy na Alasce z Amerykanami. Oczywiście w samolocie, gdzie Polacy są jednymi z najlepszych na świecie. Ale jednocześnie, wiedząc, że czeka nas ważne spotkanie, trenowaliśmy bardzo ciężko pod koszem. Jestem pewny, że parkietu dziś na pewno nie oddamy. Nie oddamy! – odpowiedział mu Zbigniew Sadek, pułkownik, reprezentujący dowódcę sił powietrznych.
Na konferencji naszemu koszykarzowi towarzyszyła trójka żołnierzy. – Moja fundacja postanowiła bardzo mocno współpracować z wojskiem, ponieważ chciałbym, aby żołnierz cieszył się w Polsce takim samym szacunkiem, jakim jest obdarzony w Stanach Zjednoczonych. Tam jest prezydent, a potem właśnie żołnierz – powiedział Gortat.
W sali konferencyjnej była również Tatiana Okupnik. – Gdy Marcin zaprosił mnie do gry pomyślałam, że zwariował. Przecież Okupnik ma tyle wspólnego z koszykówką, co kura z nurkowaniem. Przekonał mnie jednak, że gwiazdy i rozgwiazdy są tu po to, aby przyciągnąć więcej ludzi i zwrócić uwagę na to, co robi fundacja Marcina. A robi bardzo dużo. Liczę, że ludzi będą się dziś dobrze bawić – powiedziała piosenkarka. I za chwilę zdradziła: – Wczoraj pierwszy raz od 20 lat miałam w rękach piłkę do koszykówki, więc Marcin musi się zacząć bać o swoje miejsce w NBA (śmiech). Liczę też na to, że uda mi się przebiec z piłką między nogami Marcina (śmiech). Chciałabym również, żeby nie było to moje ostatnie spotkanie z mediami. Przyznam, że bo boję się trochę tych wielkich panów – żartowała Okupnik na konferencji przed meczem.
Fundacja Marcina Gortata
Nasz koszykarz ogłosił też, że ma prezent dla plutonowego Marcina Saczka, który w czerwcu 2010 roku stracił zdrowie po najechaniu przez jego wóz bojowy na minę. Żołnierz dwa ostatnie lata przeleżał w szpitalu, a teraz potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji. Gortat podarował mu voucher na zabiegi w specjalistycznej klinice.
– Moja fundacja stara się dbać o każdego żołnierza. Sam byłem niedawno w Afganistanie. Ciężko było się tam dostać, trzeba było wysłać kilka koszulek z autografem, ale ostatecznie udało się wszystkich przekonać – powiedział nasz koszykarz. I dodał: – Nasi żołnierze są wspaniali, w niektórych aspektach lepsi nawet od Amerykanów. Pomyślałem sobie: pokażmy, że potrafią też lepiej od nich grać w kosza – powiedział, odpowiadając na pytanie o to, skąd pomysł na grę z żołnierzami.
Gortat opowiadał też o przyszłorocznych kampach, mówiąc o tym, jak dużo energii kosztują go ich przygotowania. – Zakończyliśmy piątą edycję. W tym roku miałem trochę obaw, ponieważ zmienił się praktycznie cały skład fundacji. Pojawiliśmy się w Krakowie, Olsztynie, Płocku, Siedlcach i Lublinie, gdzie byliśmy już wcześniej, ale także w Krośnie, gdzie byliśmy pierwszy raz. Myślałem, że kamp straci na popularności, ale niestety rozczarowałem się (śmiech). W Krośnie musieliśmy nawet prosić część dzieciaków, aby stanęły z boku i przyglądały się treningowi, bo nie było dla nich miejsca na parkiecie – powiedział Gortat.
Niestety w kolejnych latach tych miejsc będzie jeszcze mniej, ponieważ Gortat chce ograniczyć ilość miast, w których będą organizowane kampy. – Najprawdopodobniej odbędą się one w dwóch, trzech miastach. W zamian chciałbym, aby miały one – ja to tak nazywam – petardę dla dzieciaków. Planuję, aby pojawili się na nich gracze NBA. Chciałbym, aby dzieciaki ćwiczyły, przechodząc od jednego zawodnika do drugiego. To byłaby dla nich wielka sprawa – zdradził Gortat.
Szanse dla dzieciaków
– Podczas organizacji kampu w Olsztynie podeszła do mnie trójka dzieciaków, którzy zapytali mnie, czy ich pamiętam. Odpowiedziałem, że kojarzę, ale nie wiem skąd. Odpowiedzieli, że cztery lata temu trenowali ze mną na w Katowicach. Spotkałem zatem pierwszych zawodników, którzy wyszli z mojego kampu! Od razu ogłosiłem to światu – ogłosił jeszcze na konferencji, wyraźnie dumny z tego faktu Gortat.
Marcin Gortat Camp w Olsztynie | 12 VII 2012
Dzisiejszy mecz poprzedził Skill Challenge dla dzieci z całego kraju, które wybrał Gortat podczas krajowych kampów. Stawką konkursu był wyjazd do USA na trening z zawodnikami NBA. Do Warszawy z Włocławka przyjechali m. in. państwo Magdalena i Artur Bierscy, którzy przywieźli ze sobą ogromną dumę i swojego syna, który był jej źródłem. W tle wyprawy była koszykówka, którą ich Jakub trenuje od ósmego roku życia, czyli już trzy lata. No i Marcin Gortat, który przed ósemką dzieci otworzył wielką szanse.
– Nasz syn startował w kampie w Płocku drugi raz z rzędu. W poprzednim roku nie udało mu się, ale w tym zakwalifikował się do finałowej ósemki. Przyjechaliśmy tu dumni, bo już sama obecność w finale była ogromny wyróżnieniem. W najśmielszych snach nie myśleliśmy, że nasz syn w październiku pojedzie do USA – mówi, nie próbując nawet ukryć ogromnych emocji mama Jakuba, pani Magdalena Bierska.
Gortat nie zapomina też o dzieciach z rodzin poszkodowanych wojną w Afganistanie. – Pięćdziesięcioro dzieci wyjedzie w tym roku na wakacje do Pucka. Są to dzieci żołnierzy poszkodowanych i poległych na misji wojskowej w Afganistanie. Podczas ich pobytu pojawią się sportowcy, którzy spędzą z nimi trochę czasu, a na koniec przyjadę też ja – powiedział Gortat.
Koszykarz Phoenix Suns podczas konferencji przed finałem Marcin Gortat Camp 2012
Najprawdopodobniej kolejne kampy odbędą się w dwóch, trzech miastach. W zamian chciałbym, aby miały one – ja to tak nazywam – petardę dla dzieciaków. Planuję, aby pojawili się na nich gracze NBA. Chciałbym, aby dzieciaki ćwiczyły, przechodząc od jednego zawodnika do drugiego. To byłaby dla nich wielka sprawa.