Nie wypluła w serwetkę, to już jest sukces – mówiła w ostatnim odcinku "Kuchennych Rewolucji" pani Dorota, która prowadzi restaurację w Poznaniu. Później było jednak gorzej: Magdzie Gessler zupełnie nie przypadła do gustu jej kuchnia, zresztą celebrytka w przypływie frustracji wysypała jej na głowę wielki worek bułki tartej.
Magda Gessler w Poznaniu odwiedziła lokal, który przed zmianami nazywał się Czerwony Kapturek. Prowadzi go pani Dorota przy pomocy dwóch dorosłych synów. Dużą rolę też odgrywa w tym biznesie jej partner Samuel, który wyjeżdża do Niemiec, żeby z pensji pielęgniarza dokładać do interesu.
W samym lokalu oczywiście działo się źle. Magda Gessler od razu skrytykowała brak wentylacji i zapach… smażonej cebuli. Dania też jej nie smakowały. Gołąbek był zbyt mocno przyprawiony, gulasz przypalony, a kotlet schabowy "twardy jak karton".
Pani Dorota była jednak dobrej myśli. – Ona (Magda Gessler – red.) jest taka sympatyczna, lubię panią Magdę. Nie wypluła w serwetkę, to już jest sukces – mówiła sobie. Drugiego dnia Magda Gessler nie miała jednak dla niej litości. Krytykowała ją za wystrój, mówiła jej, że nie ma gustu. W kuchni panował bałagan, ale Gessler wściekła się dopiero na widok bułki tartej.
– To nie jest tarta bułka, tylko cement – wypaliła, kiedy usłyszała, jaki jest skład produktu. I wysypała cały worek na głowę pani Doroty. W rozmowie z właścicielką znana restauratorka kontynuowała swoją tyradę. Zarzuciła jej arogancję. W końcu właścicielka Czerwonego Kapturka nie wytrzymała i wybiegła z płaczem. – Nie będę brała udziału w tych rewolucjach. Dosyć tego – mówiła.
Ale oczywiście udział wzięła. Lokal zmienił nazwę na Bistro Kotlet. Na dodatek, gdy Gessler wróciła do bistro po kilku tygodniach, sala była pełna, klienci zadowoleni, a i do jedzenia nie było żadnych zastrzeżeń. Okazało się też, że już nikt nie będzie musiał wyjeżdżać do Niemiec na zarobek.