18 lat czekałem na to, żeby otworzyła się brama. Żeby spakować się na biało, czyli tak, jak wychodzisz na wolność – powiedział Tomasz Komenda w programie "Uwaga". Niesłusznie oskarżony o gwałt i morderstwo opowiedział o trudnych chwilach w zakładzie karnym, w którym przesiedział 18 lat.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Byłem uznawany za pedofila i to nie tylko przez osadzonych. Także wychowawca, oddziałowi pluli w moją stronę. Musiałem się z tym godzić – opowiedział Tomasz Komenda w "Uwaga TVN".
– Jak trafiłem do aresztu, musiałem poznać zasady. Kto ich nie znał, ponosił kary. Jak postawiłem gołą stopę na podłogę, współosadzeni przygotowywali czajnik wrzątku i lali mi na stopy. To był rodzaj nauczki – dodał.
Dziś sprawia mu radość nawet to, że ma własny pokój. — Kto nie przespał dwóch dni na więziennej pryczy, ten tego nie zrozumie. Człowiek wstaje cały poobijany. Ciemno, brudno, robaki chodzą – wyjaśnia 42-letni Komenda, który został wykreślony z listy przestępców seksualnych.
Tomasz Komenda został skazany na 25 lat odsiadki za gwałt i morderstwo 15-letniej Małgosi w Miłoszycach. Kilka miesięcy temu do aresztu trafił jednak Ireneusz M., prawdopodobny sprawca zbrodni. Teraz Komenda czeka na uniewinnienie lub ponowne rozpatrzenie sprawy. Jeśli zostanie uniewinniony, może liczyć na odszkodowanie. Jak wyliczyliśmy, może chodzić nawet o 2 mln zł. Prawnicy, z którymi rozmawiał Tomasz Ławnicki z naTemat, twierdzą, że jest to całkiem prawdopodobne.