
Kaja Godek, działaczka na rzecz wprowadzenia w Polsce całkowitego zakazu aborcji, przyznaje, iż rzeczywiście pracuje w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych "PZL-WZM". Jednocześnie podkreśla, że medialne doniesienia na temat jej działaności zawodowej traktuje jako element nagonki.
REKLAMA
– Zostałam powołana przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, tak jak i inni jej członkowie. Fakt, że pisze się o tym, że ja pracuję zawodowo w jakiejś firmie to element nagonki na mnie – twierdzi Kaja Godek w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski. – Wszystko jest zgodne z prawem, wyniki firmy idą w górę, a ostatnio spółka dostała Nagrodę Gospodarczą Prezydenta – dodaje aktywistka.
Godek twierdzi, że jak do tej pory opuściła zaledwie jedno posiedzenie rady, którego termin zbiegł się z terminem porodu jej trzeciego dziecka. Zapewnia, że jej zatrudnienie w Warszawskich Zakładach Mechanicznych "PZL-WZM" (85 proc. akcji WZM posiada Agencja Rozwoju Przemysłu) nie ma związku z jej działalnością na rzecz zaostrzenia prawa aborcyjnego. – W ogóle tego nie łączę. Prowadzę inicjatywę w obronie życia i z jednej strony próbuje się mnie ustawić w kontrze do PiS, a z drugiej strony jako opłacanego "PiSowca". Może by się aborcjoniści zdecydowali na jakąś wersję, bo na razie bredzą jak we mgle – komentuje Godek.
W rozmowie z Wirtualną Polską Kaja Godek podkreśla, że nie musi znać się na mechanice silników i elementach wtryskowych do silników, żeby zasiadać w radzie nadzorczej WZM. – Jedna kwestia to są sprawy branży, od tego w firmie specjalistów nie brakuje, a druga kwestia to jest działalność biznesowa. I zadaniem organu nadzoru jest jej kontrolowanie. Ja pracowałam w zarządzie Fundacji Pro gdzie zarządzałam w szczytowym okresie grupą 500 ludzi. Mam pojęcie o organizacji i sukcesy na tym polu – przekonuje Kaja Godek.
źródło: wp.pl
