
Te ustalenia stoją w sprzeczności z wywiadem Kaczyńskiego. Szydło przez nagrody pogrzebała swoją karierę
Dopiero co prezes Jarosław Kaczyński publicznie bronił Beaty Szydło za jej słowa o nagrodach dla ministrów, ale już pojawiają się nowe ustalenia. Jak wynika z ustaleń "Faktu", już poza blaskiem mediów Jarosław Kaczyński miał być wściekły na Beatę Szydło za sejmową tyradę. Jej słowa były szeroko komentowane w mediach i to sprawiło, że Prawo i Sprawiedliwość zaczęło tracić poparcie. Lider PiS miał zrugać byłą szefową rządu i zmienić radykalnie plany dotyczącej jej przyszłej kariery.

Reklama.
Według informacji "Faktu" Szydło miała szansę zostać kandydatką na komisarza w Brukseli, ewentualnie lokomotywą w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Po medialnym wydźwięku nagród od byłej premier, który był niekorzystny dla partii rządzącej, lider PiS miał jednak wycofać się z tych pomysłów. Była premier miała zostać zrugana przez Kaczyńskiego za nagrody – między innymi sama sobie przyznała 65 tys. zł.– Dużo straciła w jego oczach – mówią współpracownicy Kaczyńskiego, na których powołuje się dziennik.
Te informacje brzmią jednak sprzecznie z tym, co Jarosław Kaczyński powiedział o byłej premier w wywiadzie dla wPolityce.pl. Lider PiS mówił, że jest "w jak najlepszych kontaktach z Beatą Szydło" i zdementował informacje, jakoby miał być na nią wściekły za premie, które dała ministrom. Przed sejmowym wystąpieniem Szydło miał wręcz zachęcać ją do "pokazania pazurków" w obronie premii. Sam także mówił w rozmowie z portalem braci Karnowskich o legalnych nagrodach za ciężką pracę.
– W Polsce nielegalnie przejęto wielkie majątki, można to już od początku liczyć w bilionach. A tutaj mamy do czynienia z legalnymi nagrodami za ciężką pracę, dla ludzi, którzy z tymi zjawiskami przejmowania własności narodowej walczyli. Oczywiście można dyskutować, czy to dobre, czy to złe, czy takie sumy powinny być, czy inne, ale to absolutnie nie jest żaden skandal – tłumaczył
źródło: "Fakt"
Reklama.