Jak odra wśród antyszczepionkowców rozeszła się po Polsce informacja o związku polskiej wokalistki Natalii Schroeder i niezwykle popularnego rapera - Quebonafide. Dla młodych ksywka artysty znaczy więcej niż tysiąc wersów, lecz starsi fani muzyki mogą mieć jednak problem ze skojarzeniem tej iście komiksowej postaci. Spokojnie, zaraz wam trochę powiemy.
Ten wydziarany kosmita pochodzi z Ciechanowa i tak naprawdę nazywa się Kuba Grabowski. Przygodę z rapsami zaczął jako kilkunastolatek, formując wraz z raperem Fuso okoliczny duet - Yochim. Większą uwagę rapowego środowiska Quebonafide zaczął zgarniać gdzieś w 2012 roku, udziałem w zawodach freestylowych - Wielkiej Bitwie Warszawskiej.
Mała eksplozja hype’u nastąpiła po premierze mikstejpu "Eklektyka" oraz "Płyty roku" - wspólnego krążka Kuby i krakowskiego rapera, Eripe. Większe bum dało się słyszeć przy okazji wypuszczenia przez Pawbeatsa singla "Euforia" z udziałem ciechanowianina. Pewnie pamiętacie ten żywy letniaczek z połowy 2014. W tamte wakacje grały go wszystkie czołowe stacje radiowe w kraju.
Wraz z biegiem lat u Quebonafide da się zauważyć bardzo ciekawe zjawisko. Im więcej pomysłów na muzykę rodziło się w jego głowie, tym mniej miejsca na dziary zostawało na jego ciele. Dziś niemal każda babcia na jego widok rzuciłaby paniczne "wariot" i uciekła w pole, kopać grządki pod wiosenne nowalijki.
Kontrowersyjny i kolorowy wygląd artysty tylko dodatkowo podbija jego popularność, a komiksowy anturaż na pewno wkręca w jego osobę kolejnych zajaranych rapem małolatów. Zresztą statsy nie kłamią - na Facebooku Quebonafide ma prawie 350 tys. lajków, za to na Instagramie liczba obserwujących go fanów zbliża się do pół miliona. Dość powiedzieć, że żaden polski raper nie może pochwalić się takim wynikiem.
Przez kilka lat twórczości, Quebonafide zdążył pokazać swoim fanom więcej twarzy niż Światowit i w sumie to porównanie do słowiańskiego boga nie jest aż tak abstrakcyjne jak może się wam wydawać. Po pierwsze, Quebo co chwilę zmienia swój wygląd - nie można powiedzieć, że cały czas nosi jedną maskę. Druga rzecz - gość prezentuje tak różnorodny styl, że nie da się go zaszufladkować w żaden konkretny sposób. Po trzecie, popularność. Uwierzycie, że tego typa obserwuje na Instagramie blisko pół miliona osób?! Parafrazując Johna Lennona - Quebonafide jest popularniejszy od Światowita.
Na dodatek nie tylko wśród wiernych Słowian. Przygotowując zeszłoroczną "Egzotykę", Quebo zrobił numer na każdym kontynencie poza Antarktydą, a nagrywki z takimi legendami rapu jak KRS-One lub lokalsami w osobach Sfery Ebbasty (Włochy), czy iFaniego (RPA), przełożyły się na sporo wyświetleń od międzynarodowej społeczności. Wbrew temu co nawija w najnowszym singlu duetu Taconafide - "Tamagotchi", jego życie wcale nie ogranicza się do czynności "tylko pić, jeść, spać". No na bank… Wątpię, żeby przy okazji pokonywania tych wszystkich odległości o tego tytana pracy choćby otarł się jakiś jetlag. Gość przygotowuje własne, kozackie projekty, a dodatkowo jest szefem własnej wytwórni - QueQuality.
A skoro padła już nazwa Taconafide. Na 13 kwietnia najbardziej grzejący duet w polskim rapie - Taco Hemingway i szanowny bohater tego artykułu - przygotowuje premierę swojego krążka "SOMA 0,5 mg". Od czasu premiery singli "Art-B" i "Tamagotchi" chłopaki trzęsą polskim YouTube’em i Spotify. W ciągu doby na ich druga sierotka była streamingowana aż 318 361 razy. Tym samym raperzy pobili rekord dobowej liczby stremów. Poprzedni należał do… "Shape of You" Eda Sheerana. Widzicie skalę zjawiska? Komercyjny sukces bardziej niż murowany, nawet jeśli część starych fanów te ich półmiligramowe tabletki przymulą bardziej niż xanax.