"Pazerni bardziej niż PO" – grzmi dziś na pierwszej stronie dziennik "Fakt", reklamując swój tekst jako "całą prawdę o nagrodach PiS". Ową całą prawdę niechcący ujawnił radomski poseł Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Kosztowniak. Wysłał bowiem do Kancelarii Premiera pytanie dotyczące wysokości nagród w rządzie w latach 2010-2015. Raczej nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
"Jestem przekonany, że takie nagrody zawsze były przekazywane. Jednakże, aby mieć pełny obraz obecnej sytuacji, zwracam się do pana Premiera o przekazanie informacji w jakiej wysokości" – przytacza "Fakt" fragment listu posła Andrzeja Kosztowniaka z pytaniem o nagrody przyznane za rządów koalicji PO-PSL. Porównanie nagród przyznawanych za Donalda Tuska i za Beaty Szydło wypada miażdżąco dla gabinetu PiS.
Z odpowiedzi, jakiej udzielił posłowi wiceszef KPRM Paweł Szrot wynika, że przez lata 2010-2015 nagrodzeni byli tylko trzej ministrowie w Kancelarii Premiera: Igor Ostachowicz, Paweł Graś oraz Tomasz Arabski. W sumie otrzymali oni 38 tys. zł, czyli kwotę nieporównywalną z nagrodami przyznanymi przez premier Beatę Szydło.
Dość przypomnieć, że Beata Szydło sama sobie przyznała nagrodę w wysokości 65 tys. zł. Nagrody w takiej samej wysokości otrzymały też m.in. Beata Kempa i Elżbieta Witek. Była premier w Sejmie ostro broniła przyznanych nagród: "te pieniądze się im po prostu należały".