Facebook przeżywa najgorszy kryzys wizerunkowy w historii, wszyscy zaczęli się interesować ochroną danych osobowych, a wiele mniej lub bardziej znanych użytkowników usunęła konto w serwisie Marka Zuckerberga. Dane, które zbiera Facebook każdy może łatwo pobrać i sprawdzić. Są w nich listy kontaktów i połączeń telefonicznych, wszystkie wiadomości, zdjęcia i filmy, a nawet... lista naszych byłych. Ściągnąłem od Facebooka swoje dane, po paru miesiącach je dostałem. To 6 gigabajtów naprawdę osobliwej lektury.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Jak się tam znalazły? Z płatnego testu osobowości i poglądów politycznych na 320. tysiącach osób. Można się do niego było zalogować przez "Fejsa", ale aplikacja pobierała też... dane znajomych. I tak uzbierała się pokaźna baza danych do analizowania przez algorytm, który z kolei pozwalał publikować w internecie spersonalizowane treści - pod konkretnego użytkownika.
Co wie o tobie Facebook?
Serwisy internetowe gromadzą różne dane, ale nie udostępniają ich osobom trzecim w niecnych celach. Ujawnienie kulisów bulwersującej sprawy przez pracownika byłego pracownika Cambridge Analytica przelało czarę goryczy i dużo osób zadeklarowało odejście z Facebooka np. Elon Musk. Wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać co wie o nas serwis społecznościowy - zwłaszcza, że sama aplikacja... ma możliwość zbierania dźwięków z otoczenia.
Jeśli chcemy się dowiedzieć jakie haki ma na nas Zuckerberg, to musimy kliknąć w ikonę menu Facebooka, wybrać opcję Ustawienia, a następnie wejść w zakładkę „Pobierz kopię swoich danych z Facebooka”. Serwis sam przygotuje dla nas paczkę. Ja na swoją czekałem... od wakacji zeszłego roku i zupełnie wyleciało mi to z głowy. Gdy zrobiło się głośno o sprawie, przypomniałem się i jeszcze raz kliknąłem przycisk do pobrania kopii danych. Nagle następnego dnia dostałem powiadomienie, że jest gotowa.
Powrót do przeszłości
Moje dane po rozpakowaniu zajmują 6 gigabajtów. Jestem tam od 2009 roku, wrzucam setki zdjęć i memów, przesyłam tysiące wiadomości i dołączam do miliona durnych wydarzeń, więc akurat to nie szokuje. Facebook w przystępny sposób eksportuje nasze dane - może wręcz przeglądać nasz profil off-line... z kilkoma bajerami.
Jak widać wszystko jest misternie zapisywane - co do godziny. W kolejnych zakładkach możemy znaleźć nazw grup, w których jesteśmy i strony, które polubiłem. Ich liczba mnie przytłoczyła - ciekawe jaki typ osobowości stworzył mi algorytm z Cambridge z profili jak m. in. "Fani Bionicle przeciwko niszczeniu polskiej Demokracji", "Straż Miejska Pabianice" i "GOLEC UORKIESTRA"? W danych możemy dokopać się też do naszego pierwszego postu na Facebooku - oś czasu jest również cała zapisana. Jest też historia zaczepek oraz lista poprzednich związków. Aż mi wstyd, ale o kilku dziewczynach już totalnie zapomniałem. Na szczęście (?) Fejs ma lepszą pamięć.
Lista kontaktów i połączeń to jednak gruba przesada
"Najgorsza" zakładka to "Dane kontaktowe". Są tam poukładane jak w książce telefonicznej wszystkie numery, maile i nazwiska osób, które mamy na smartfonie. W moim przypadku znalazły się tam pewnie dlatego, bo zezwoliłem Facebookowi na wyszukiwanie znajomych po numerach. Młody i nieświadomy byłem, więc zgodziłem się na dostęp. Jednak jak się głębiej zastanowić, to ta zakładka jest faktycznie dowodem na to, że serwis jest największą bazą danych na świecie.
Zamazałem rzecz jasna numery telefonów i nazwiska i wierzcie mi, bez chwalenia się, mam tam prywatne numery do niektórych artystów czy polityków, które na czarnym rynku są pewnie trochę warte. A co dopiero jakaś naprawdę wysoko postawiona osoba... Plus tego jest taki, że zapisał też stare numery, które straciłem wraz z poprzednimi telefonami. Jednak to i tak pikuś przy tym co jest dalej. Otóż cybernetyczne dziecko Zuckerberga rejestrowało też przy okazji połączenia telefoniczne i smsy, które tak naprawdę są spoza Fejsa i Messengera. W moim przypadku od listopada zeszłego roku.
Oby te dane nie ujrzały światła dziennego
Lwia część mojej paczki z danymi to wiadomości. Składają się na nie zdjęcia i filmiki. Powiem szczerze, że pal licho te rejestry czy kontakty. Jeśli kiedykolwiek akurat ten kontent ulotniłby się z Facebooka, to miałbym poważne problemy z niektórymi ludźmi. Zresztą, pewnie wielu z was pisze różne rzeczy i wysyła różne zdjęcia i filmiki znajomym. Zwłaszcza te z imprez powinny pozostać głęboko w sferze prywatnej.
Portal z niebieskim logo zarchiwizował mi niemal 3000 rozmów z różnymi osobami, stronami i grupami. Są nawet wiadomości od osób zbanowanych... lub tych, które skasowały profil: wtedy nosi nazwę "Użytkownik Facebooka". Na szczęście skasowanych przeze mnie konwersacji nie znalazłem. Przynajmniej nie w tej paczce. Nie łudźmy się - to, że skasujemy wiadomości, nie oznacza, że wyparowują z dysków twardych Zuckerberga. Wszystko, dosłownie wszystko, jest w internecie gdzieś zapisywane i przechowywane - nawet po iluzorycznym skasowaniu przez użytkownika.
Inne wrażliwe dane to m. in. historia logowań. Jest tam pełna lista numerów IP oraz nazwy przeglądarki (i rozmiarem okna!). No po prostu wszystko, co można wykorzystać do zlokalizowania mojego smartfona lub komputera w domu czy pracy.
To co się dzieje na Facebooku, zostaje na Facebboku?
Facebook jest darmowy, bo jest opłacany z reklam. Działa to na zasadzie niepisanej umowy społecznej: my wam dajemy fajne i potężne narzędzie do komunikacji, prowadzenia biznesów i czego dusza zapragnie, ale wy nam też coś dajcie. Chodzi rzecz jasna o nasze dane. Mają pewną wartość, którą można wykorzystać m. in. przy rozwijaniu serwisu czy ulepszeniu kampanii marketingowych. W moim przypadku np. po sparowaniu Fejsa z Playstation, dane "wyciekły" nawet do Rosji.
Usuwanie konta na Facebooku nie ma teraz sensu, bo i tak dane już poszły w świat (ja na pewno skasuję z dysku moją paczkę, bo aż mi głupio było czytać i patrzeć na niektóre rzeczy). Serwis Marka Zuckerberga nie ma realnej alternatywny, bo zdominował rynek wykorzystując właśnie zgromadzone dane. Jego ewentualny następca robiłby przecież to samo. I zresztą wszyscy tak robią. Wchodziliście na Timeline Google Maps? Są tam zapisane wszystkie miejsca, które odwiedziliśmy mając włączonego GPS-a. Bez problemu można odgadnąć gdzie mieszkamy, wszak byliśmy tam najczęściej.
Lekcja jaką trzeba wyciągnąć z tej afery jest taka, by z głową upoważniać aplikacje i strony do dostępu do naszych danych i aktywności (np. nie robiąc quizów i testów na Facebooku). Zdecydowaną większość pobierają i roszczą sobie do nich prawa - za naszą zgodą. Kiedy takie firmy jak Facebook upadną, sprzedadzą bazę lub dorwą się do niej hakerzy - światowy konflikt mamy jak w banku. Jeśli nie wierzycie, to sprawdźcie co pisaliście na Fejsie i pomnóżcie przez 2 miliardy użytkowników serwisu.