Kolejna odsłona dyplomatycznego napięcia z Tel Awiwem. MSZ Izraela jest oburzone atakami na Rafała Pankowskiego, szefa antyrasistowskiego stowarzyszenia "Nigdy Więcej". Na międzynarodowej konferencji Pankowski podawał przykłady antysemickiej retoryki towarzyszącej nowelizacji ustawy o IPN, ale doradca premiera Morawieckiego zakwalifikował je jako atak na Polskę i rozpętał burzę na prawicowym Twitterze. – Przytoczę tylko powszechnie znane słowa Kamila Cypriana Norwida, czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala? – mówi w rozmowie z naTemat Pankowski.
Doradca premiera Morawieckiego Andrzej Pawluszek zarzucił panu publicznie, że podczas 6. Globalnego Forum Walki z Antysemityzmem zaatakował pan Polskę; chwilę później pisano już o panu na prawicowym Twitterze w charakterystyczny sposób, że doniósł pan na własny kraj… O co poszło?
Prof. Rafał Pankowski: – Byłem rozczarowany tego typu zachowaniem, czy zarzutem ze strony doradcy premiera. Myślę że nie jest rolą urzędnika przesądzanie o czym można rozmawiać, czy co można powiedzieć w trakcie konferencji, a czego nie można powiedzieć. W imię dobrze pojętego polskiego patriotyzmu powinniśmy zgodzić się co do tego, że antysemityzm należy potępić bo on jest sprzeczny z najlepiej pojętym polskim patriotyzmem, z wielokulturową polską tradycją.
Ale wiemy też, że antysemityzm pojawia się w wielu krajach na całym świecie, tego dotyczyła konferencja. Tam byli prelegenci z ponad 80 krajów, którzy wygłaszali podobne wystąpienia do mojego, czyli podawali przykłady i mówili o przejawach antysemityzmu w swoich krajach. Te przejawy mają swoją specyfikę, ale mają też oczywiście ze sobą wiele wspólnego. Chodziło o spokojną, merytoryczną dyskusję na ten temat.
Kiedy już wylał się na pana hejt w sieci za kalanie własnego gniazda stanął w pana obronie MSZ Izraela. W specjalnym komunikacie napisano m.in., że minister jest "bardzo zaniepokojony atakiem na aktywistę antyrasistowskiego”. Yuval Rotem mówił też o "antysemickim ataku na Rafała Pankowskiego”.
Faktem jest, że w tych treściach, które się wylały w sieci było dużo antysemickich obelg pod moim adresem. Obelg typu "żydowski kundel”, innych nie będę wymieniał. Trudno je nazwać inaczej niż mianem antysemickich. Reakcja doradcy premiera na moje wystąpienie doprowadziła więc do takiego hejtu.
Ma pan do czynienia z podobnym hejtem na codzień?
Tak. Zważywszy na specyfikę tematów jakimi się zajmuję, zarówno naukowo, jak i w ramach stowarzyszenia "Nigdy Więcej” dostaję różne obraźliwe wiadomości. Ale w ostatnich dniach skala tych wrogich przekazów była dużo większa niż zwykle. Choćby w czwartek dostałem bardzo długi antysemicki email z Australii. Można więc mówić o globalizacji antysemityzmu i nacjonalizmu polskiego. To jest przykre.
A zarzuty pana Pawluszka były merytoryczne?
Nie. On nie zabrał głosu na tej konferencji, która przecież odbywała się po to żeby dyskutować. Dopuścił się za to serii napastliwych komentarzy w mediach społecznościowych. Tam pojawiły się agresywne wpisy, że "lewicowy aktywista atakował Polskę”. To był bardziej styl personalnego ataku niż spokojnej, merytorycznej dyskusji. A myślę, że akurat na temat antysemityzmu trzeba rozmawiać merytorycznie i należy się zgodzić z tym, że ten problem realnie w Polsce istnieje. Bo nie poradzimy sobie z problemem, dopóki dopóty nie przyznamy że on jest.
Od początku roku pojawiło się bardzo wiele antysemickich wypowiedzi w przestrzeni publicznej, zwłaszcza w mediach publicznych. Padały one także z ust znanych polityków i publicystów. Mówiłem o tym na konferencji posiłkując się przykładami. Tam było niewiele mojego komentarza.
Niewiele się dzieje. Pamiętam też kilka ważnych wypowiedzi premiera Morawieckiego z początku stycznia w tej sprawie. Szef rządu szybko i stanowczo zareagował chociażby na przypadek rasistowskiego pobicia 14-letniej dziewczynki i potępił ideologię, która za tym stała. Zapewniał, że rząd zrobi wszystko żeby w Polsce można było się czuć bezpiecznie. Za tymi gestami nie poszły jednak konkretne działania. Powołano wprawdzie specjalny zespół w MSWiA pod kuriozalną nazwą, której nikt nie jest w stanie zapamiętać, ale podobne zespoły istniały już wcześniej i były likwidowane. Istniała też rada ds. przeciwdziałania dyskryminacji rasowej, która przypomnijmy, też została zlikwidowana przez premier Szydło.
Mamy więc do czynienia z odtwarzaniem czegoś co zostało zniszczone. Wiadomo, że na poziomie samorządu zgłoszono wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność”, co jest uzasadnione i słuszne. Ale to nie jest przecież jedyna neofaszystowska organizacja w Polsce. W dalszym ciagu bezkarnie działa NOP, ONR, MW. A jeśli chodzi o 11 listopada, to w dalszym ciągu włos nie spadł z głowy tym, którzy nieśli rasistowskie transparenty. Słyszałem, że powołano biegłego, który miałby ocenić symbolikę tych transparentów. Mam obawy, czy to nie jest ten sam biegły, który w kuriozalny sposób tłumaczył w jednej ze spraw, że rasistowskie symbole wcale nie są rasistowskie.
Czyli PiS przeszło nad tym problemem do porządku dziennego?
Nie jest to widać dobry czas na zmierzenie się z demonami antysemityzmu, rasizmu, czy nacjonalizmu, o których słyszymy coraz częściej. Brakuje politycznej woli. Przytoczę tylko powszechnie znane słowa Kamila Cypriana Norwida, czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala? Idealnie pasuje to też do mojego wystąpienia w Izraelu.
To jest pocieszające. Mamy jednak zbyt często do czynienia z bierną akceptacją wobec wyrażania jakichś treści rasistowskich, czy antysemickich w przestrzeni publicznej i taka bierność rozzuchwala na pewno te środowiska. Mówiąc językiem socjologicznym zmieniła się norma społeczna. W ostatnich dwóch latach dotyczy to uchodźców czy migrantów, ale w ciągu ostatnich dwóch miesięcy dotyczy to także Żydów. Pojawiło się wiele nienawistnych, szowinistycznych treści i obawiam się że reperkusje tego będą się pojawiać jeszcze przez wiele lat.