
Zanim został prezydentem w 2015 roku, Andrzej Duda przez dłuższy czas był postacią trzymającą się z boku w kręgach Prawa i Sprawiedliwości. Choć był z partią związany od kilku lat, to tak naprawdę po raz pierwszy głośno się o nim zrobiło 10 kwietnia 2010 roku, czyli w dniu katastrofy smoleńskiej.
REKLAMA
Do momentu katastrofy smoleńskiej Andrzej Duda był nieznanym szerzej opinii publicznej podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Lech Kaczyński powołał go na to stanowisko 16 stycznia 2008 roku. Z kręgami Prawa i Sprawiedliwości przyszły prezydent związał się w 2005 roku, gdy jeden ze współpracowników Zbigniewa Ziobry szukał na polecenie szefa prawnika, który wspomógłby zespół tworzący ustawę lustracyjną.
W 2006 roku został wiceministrem sprawiedliwości. W resorcie przepracował rok i został rekomendowany przez PiS na członka Trybunału Stanu. Po rozwiązaniu Sejmu w 2007 roku bez powodzenia próbował kandydować w przedterminowych wyborach parlamentarnych. A gdy nie dostał mandatu, dzięki Ziobrze trafił do kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Zablokowanie Komorowskiego
Andrzej Duda z racji piastowania funkcji urzędnika nie był brany pod uwagę jako osoba, która powinna zjawić się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Jednak w ten tragiczny dzień Duda zasłynął tym, że nie zgadzał się na to, aby ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski praktycznie dwie godziny po katastrofie smoleńskiej zastąpił tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego.
Andrzej Duda z racji piastowania funkcji urzędnika nie był brany pod uwagę jako osoba, która powinna zjawić się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Jednak w ten tragiczny dzień Duda zasłynął tym, że nie zgadzał się na to, aby ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski praktycznie dwie godziny po katastrofie smoleńskiej zastąpił tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego.
O całej sytuacji opowiadał w filmie poświęconym katastrofie pt.: "Mgła", obrazie współreżyserowanym przez związaną ze środowiskiem "Gazety Polskiej" Joannę Lichocką. – Przed godziną 11 otrzymałem telefon z Kancelarii Sejmu, że pan marszałek Komorowski za chwilę wygłosi oświadczenie, że przejmuje obowiązki prezydenta Rzeczypospolitej – powiedział w filmie.
Na sprzeciwy ministra Lecha Czapli, który dzwonił do niego w sprawie przepisu konstytucji o zastąpieniu zmarłego prezydenta, Duda wyjaśniał, że nie można do tego dopuścić, dopóki nie będzie pewności, że Kaczyński nie żyje. – To znaczy pan marszałek chce przejąć władze na podstawie informacji telewizyjnej, na podstawie paska, który przebiega gdzieś tam na ekranie? – powiedział.
5 lipca 2010 roku, po wyborze Bronisława Komorowskiego na prezydenta RP, Andrzej Duda złożył dymisję z funkcji podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta.
Krytyka ze strony prawicowych mediów
Na początku bieżącego roku redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz ostro krytykował Dudę za niewykazanie się w sprawie Smoleńska. – Sam nic nie zrobił dla prawdy o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia. A przecież był beneficjentem sprawy smoleńskiej. Byłby politykiem kompletnie nierozpoznawalnym, gdyby nie to, że wystąpił w filmie "Mgła". Zaistniał dzięki temu, że 5 mln osób zobaczyło jego twarz w filmie – powiedział.
Na początku bieżącego roku redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz ostro krytykował Dudę za niewykazanie się w sprawie Smoleńska. – Sam nic nie zrobił dla prawdy o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia. A przecież był beneficjentem sprawy smoleńskiej. Byłby politykiem kompletnie nierozpoznawalnym, gdyby nie to, że wystąpił w filmie "Mgła". Zaistniał dzięki temu, że 5 mln osób zobaczyło jego twarz w filmie – powiedział.
Według Sakiewicza, fakt, że Andrzej Duda został prezydentem, wynika z katastrofy smoleńskiej, a ataki i lobbowanie prezydenta w celu odwołania Antoniego Macierewicza z rządu przeszkodziły wszystkim, którzy chcą wyjaśnić sprawę katastrofy do końca.
