
Tłumy kobiet wyszły niedawno na ulice polskich miast, by zaprotestować przeciwko zmianom w przepisach dotyczących przerywania ciąży, jakie zaproponowano w projekcie "Zatrzymaj aborcję". Jego autorka Kaja Godek chce niemal całkowitego zakazu aborcji – wyjątkiem jest sytuacja, gdy kobiecie grozi utrata życia lub gdy została zgwałcona. Domaga się wykreślenia z polskiego prawa zapisu o aborcji eugenicznej, czyli możliwości przerwania ciąży z powodu nieuleczalnej choroby płodu. Posłanki opozycji biją na alarm, że przyniesie to dramatyczne skutki i zmusi kobiety do heroizmu.
Projekt "Zatrzymaj aborcję" (podpisało się pod nim ponad 830 tys. Polaków) z obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny z 1993 roku usuwa jedną przesłankę do legalnej aborcji – uszkodzenie płodu. Konkretnie chodzi o wyrzucenie zapisu, że aborcja jest dopuszczalna, wówczas gdy "badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu". I tu mowa o pojęciu "aborcji eugenicznej", które z ust przeciwników przerywania ciąży i polityków PiS pada bardzo często.
"Obiecuję nie osądzać i wysłuchać"
Kobiety skupione wokół facebookowego profilu "Aborcyjny Dream Team on tour" wzięły sprawy w swoje ręce. Myślą o tym, by stworzyć ogólnopolską sieć wsparcia dla kobiet, które zdecydowały się na aborcję. Impulsem do tego była dyskusja i deklaracje, jakie pojawiły się pod jednym z postów na Facebooku.