
Starosta oświęcimski, członek PiS od 15 lat, o propozycji obniżki dowiedział się z mediów. – Na razie to tylko zapowiedź prezesa Kaczyńskiego, ale uważam, że wcześniej powinny być szerokie konsultacje na ten temat. Uważam też, że wysokość wynagrodzenia wójtów, burmistrzów czy prezydentów powinna ustalać rada gminy czy miasta. Nie powinno to być regulowane ustawą parlamentarną – mówi w rozmowie z naTemat Zbigniew Starzec.
Starosta oświęcimski przewiduje, że w związku z obniżkami problem może pojawić się gdzie indziej, i to ogromny. Bolesny wcale nie najbardziej dla samych włodarzy. Zresztą, mówią to również inni samorządowcy.
Szczyt marzeń dla dobrego inspektora to u mnie pensja rzędu 3 tys. zł brutto, a rynek pracy weryfikuje nasze możliwości płacowe. Firmy prywatne bardzo często korzystają z wykwalifikowanej już kadry urzędniczej podkupując ich o wiele wyższymi zarobkami. Jak mamy być konkurencyjni, gdy magister inżynier architekt zarabia u nas 2600-2700 zł?
Wielu samorządowców zwraca na to uwagę. – My nie zarabiamy maksymalnych pieniędzy, dlatego myślę, że to nas nie dotknie. Ale gdyby miało to dotknąć pracowników urzędu, to miałbym inne zdanie. Bo nasi i tak zarabiają słabo. Za jakiś czas nie będzie nawet pracowników chętnych do pracy w gminie. Za 2 tys. zł netto nie będzie ludzi do pracy w urzędzie. A mieliśmy doganiać UE, gdzie ludzie zarabiają co najmniej 1000 euro – mówi naTemat Stanisław Szot, zastępca wójta w gminie Jeżowe.
ktoś w Warszawie groził nam palcem. Cóż to za samorząd, jeśli ktokolwiek w Warszawie może powiedzieć: "Oho, za dużo zarabiacie"? Jakby nie było większych problemów w gminach. Nasz kraj trzeba zorganizować, bo on jest niezorganizowany – mówi.
Stanisław Szot twierdzi, że u nich w gminie ważne jest dziś to, by nie musieli co roku dokładać 8 mln zł do oświaty i żeby te pieniądze można było przeznaczyć na inwestycje. – Władza na górze może kazać wszystko zrobić. Może dać nauczycielom podwyżki, nie przekazując dofinansowania na ten cel. Może zlecić gminie zadania do wykonania, nie dając finansowania. Wszystko się skupia na gminach. My dostajemy 10 mln subwencji oświatowej, a dokładamy prawie 8 mln. Ciągle się samorządom przykręca śrubę. Zobaczymy, co będzie dalej – mówi.
Podobne głosy słychać i z lewa, i z prawa. Informacja o obniżkach na najniższym szczeblu wszędzie wywołała duże poruszenie. Lokalne portale zastanawiają się, ile u nich zarabiają włodarze i jak bardzo może ich uderzyć po kieszeni decyzja z Nowogrodzkiej. Samorządowcy odbijają piłeczkę. Nie podoba się ingerencja "góry", ale nie brak też głosów, że obniżenie pensji może wzmóc korupcję. Takie głosy pojawiły się już w lokalnych portalach:
To nie jest dobry pomysł. Uważam, że odpowiedzialność na takim stanowisku wiąże się też z odpowiednimi zarobkami. Niskie zarobki niosą ze sobą zagrożenie korupcją. Samorządowiec musi być dobrym menadżerem i powinien dobrze zarabiać. Obniżenie pensji może zaowocować negatywną selekcją. Ci najlepsi pójdą do prywatnego biznesu, ci słabi, często przypadkowi, będą się pchać do samorządu, postrzegając zarobki jako atrakcyjne. Czytaj więcej
Uważam, że rząd nie powinien tak mocno ingerować w funkcjonowanie samorządów. Obecnie mieszkańcy i rada mogą sami ustalić wysokość wynagrodzeń, które powinny być dostosowane do możliwości finansowych gmin. Nawet jeśli radni chcąc komuś dokopać i obniżyć wynagrodzenie, albo wręcz przeciwnie – jak są sukcesy, to je podnieść, to takie decyzje powinny być konsultowane z mieszkańcami za pośrednictwem radnych. Czytaj więcej
Z punktu widzenia Warszawy wszyscy wójtowe czy burmistrzowie wrzuceni zostali do tego samego worka. A oni widzą to zupełnie inaczej. – W samorządach ludzie mają niskie zarobki. Nie we wszystkich samorządach jest tak, że się dobrze zarabia. Są samorządy, które nie wiedzą, na co wydawać pieniądze. A są takie, które mają niewystarczające dochody. My nie jesteśmy bogaci ani w atrakcje turystyczne, ani nie mamy zakładów. Mamy za to przyrodę, zdrowe powietrze, ale za to nikt nie płaci – mówi zastępca wójta gminy Jeżowe.