
Reklama.
Wiceminister sprawiedliwości chciał się włączyć w dyskusję o nagrodach w administracji państwowej, które mocno zaciążyły na wizerunku PiS i miały zapewne spory wpływ na spadki sondażowe tej partii.
Michał Wójcik chciał pokazać, że poprzednia koalicja też była łasa na nagrody. Zamieścił więc zestawienie kwot premii w resorcie sprawiedliwości sięgając aż 2008 roku, z którego wynika, że minister sprawiedliwości otrzymał wówczas 1400 zł nagrody, sekretarze stanu po – 1100 złotych, a podsekretarze stanu po 900 złotych.
Na odzew internautów nie trzeba było długo czekać. Ale zapewne takiej rekacji zastępca Ziobry się nie spodziewał. Bo zamiast pochwał za celne wypunktowanie obecnej opozycji, spotkały go drwiny.
"Czy ja dobrze widzę, że Pan Minister w odpowiedzi na 72 tys. zł. nagrody dla Ministra Ziobry, wyciąga 1400 zł. nagrody dla Zbigniewa Ćwiąkalskiego sprzed dziesięciu lat? Serio?" – pytał retorycznie Jan Kunert, dziennikarz Polsatu. "Pan jest lepszy w zaorywaniu PiS od opozycji"– dodał ktoś inny. A Wójcika szybko ochrzczono mianem "konia trojańskiego PO w obozie dobrej zmiany".