
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała na Twitterze o tym, iż wyznaczono ministrom termin zwrotu nagród, jakie przyznała im premier Beata Szydło. Do połowy maja pieniądze mają być wpłacone na Caritas pod rygorem kary. Tymczasem szef Caritasu przekonuje, że przyjmowane są wyłącznie dobrowolne datki.
REKLAMA
Jarosław Kaczyński, choć formalnie w Sejmie pełni funkcję szeregowego posła zarządził, że wszyscy ministrowie nagrodzeni przez Beatę Szydło muszą oddać otrzymane nagrody. Podany też został termin, do kiedy pieniądze mają być przekazane na Caritas. Informuje o tym rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek na Twitterze. Jeśli ministrowie nie dokonają wpłaty do połowy maja grozi im ich nazwiska nie znajdą się na listach wyborczych w nadchodzących wyborach.
Czy ministrowie nagrody oddadzą? Jeden z nich nieoficjalnie przyznał się do tego, że już nie ma tych pieniędzy i musiałby wziąć kredyt, żeby móc spłacić zobowiązanie w tak krótkim czasie. Czy premier i reszta ministrów tak chętnie wyłożą po kilkadziesiąt tysięcy złotych nie jest wcale pewne. Jarosław Kaczyński próbując jakoś ratować sytuację i zatrzymać spadające notowania partii uderzył swoich najwierniejszych ludzi mocno po kieszeni, co z oczywistych powodów nie może się im podobać. Jeśli ministrowie będą przekazywać pieniądze z nagród na Caritas to na pewno niechętnie. Wszak jeszcze niedawno premier Szydło przekonywała Polki i Polaków, że te pieniądze się ministrom po prostu należały.
Internauci zwracają uwagę na fakt, że przekazanie pieniędzy na Caritas wcale nie jest jednoznaczne z ich oddaniem. Ostatecznie nagrody były wypłacane z budżetu, a Caritas związków ze Skarbem Państwa nie ma żadnych. Zresztą w ogóle nie wiadomo, czy Caritas pieniądze przyjmie. Na Twitterze pojawił się komunikat podpisany przez księdza Marcina Iżyckiego, dyrektora Caritas Polska. Ksiądz Iżycki twierdzi, że Caritas przyjmuje tylko dobrowolne datki, a zamiar masowego oddania pieniędzy przez ministrów nie był z nikim z Caritas omawiany. Trudno przelew wykonany na polecenie prezesa PIS pod groźbą kary nazwać dobrowolną ofiarą.
