Jarosław Kaczyński od ośmiu lat wszystkie swoje działania organizuje tak, żeby jak najczęściej móc odwiedzać grób matki i brata. Towarzyszy temu cały ceremoniał, a rocznice i miesięcznice są okazją dla polityków PIS, by w tym ważnym dla prezesa dniu pokazać mu, że im też bliska jest pamięć Lecha Kaczyńskiego. I niechęć do tych, których prezes obwinia o śmierć bliskich.
Pamięta o wszystkim. O urodzinach matki, o rocznicy jej śmierci, o tym, że planowali z bratem sprzedać willę na Żoliborzu i przeprowadzić się na wieś. Po katastrofie smoleńskiej pamięć o bracie prezesa Kaczyńskiego stała się częścią kultu w partii i państwie. Kalendarz prezesa jest układany według godzin otwarcia cmentarza na Powązkach i krypty na Wawelu.
Jarosław Kaczyński żyje w cieniu ich grobów. Dziesiątego każdego miesiąca jeździ na Powązki z partyjną delegacją. Osiemnastego, w miesięcznicę pochówku, z grupą najbliższych współpracowników modli się przy krypcie pary prezydenckiej na Wawelu. Do tego dochodzą wizyty na grobach w Święta Wielkanocne, Boże Narodzenie, urodziny, Zaduszki, dni wyborów i weekendy. Jarosław przyjeżdża na Powązki w każde sobotnie przedpołudnie. W sumie jeździ na groby ponad 70 razy w ciągu roku.
Nie przyjeżdża sam. Zawsze towarzyszy mu ochroniarz, ale oprócz tego politycy i działacze Prawa i Sprawiedliwości. To cały ceremoniał, gdy prezes składa kwiaty na grobie matki i symbolicznym grobie brata na Warszawskich Powązkach, w tle trwają przepychanki. Każdy chce być jak najbliżej prezesa, pokazać się, dać dowód swojego oddania. Nie jest dla nikogo tajemnicą w PiS, że im kto bliżej stoi na cmentarzu, tym wyżej poszybuje w polityce. Ta prawidłowość działa zresztą w obie strony, gdy Antoni Macierewicz stracił stanowisko w rządzie Mateusza Morawieckiego przestał zajmować kluczowe pozycje w tłumie towarzyszących Kaczyńskiemu polityków podczas miesięcznic smoleńskich.
– Zawsze odbywa się tam dyskretna gra ciałem. Wszyscy chcą stać blisko prezesa. Podobnie jest z podawaniem kwiatów i zniczy prezesowi, o tę rolę zabiegają wszyscy pracownicy klubu i partii – opowiada jeden z posłów Michałowi Krzymowskiemu. – Najciekawsze jest jednak to, co dzieje się później. Członkowie delegacji wracają do autokaru i jadą do miasta. A Jarosław z ochroniarzami udaje się na grób ojca, znajdujący się w innej części cmentarza. Idzie sam, bez współpracowników. Tak jakby na kult partii zasługiwali tylko brat i mama – dodaje rozmówca "Newsweeka".
Lech Kaczyński często pojawia się w prywatnych rozmowach z Jarosławem. Zawsze jako punkt odniesienia, wzór do naśladowania dla innych polityków. Wzór, któremu żaden z żyjących polityków zdaniem Kaczyńskiego nie potrafi sprostać. – Leszek podczas wizyt zagranicznych umiał budować sojusze, nawiązywać osobiste relacje z przywódcami. Duda tego nie potrafi – miał stwierdzić prezes podczas jednego z takich spotkań. Podobne przykłady można mnożyć podobno w nieskończoność.
Kaczyński pamięta nie tylko o swojej matce i bracie. Nie zapomina też o tych, których obwinia o ich śmierć. Bez względu na to, jakie były przyczyny katastrofy winę, jego zdaniem, ponosi rząd Donalda Tuska. Bo nawet jak nie zabił prezydenta, to nie zadbał o jego bezpieczeństwo, nie dopilnował go. Drwił z niego, dawał służbom przyzwolenie, by traktować go po macoszemu. A skoro jest wina, to musi być i kara. Prezes nie zazna spokoju, dopóki jej nie doczeka.
Zdaniem prezesa PiS śmierć Lecha przyśpieszyła też śmierć ich matki. "Ten związek był bezpośredni. Wylew, jakiego doznała, był skutkiem tego, co się działo przed pierwszą rocznicą tragedii. Widziała, niestety, choć starałem się ją chronić, tę uruchomioną wtedy potworną kampanię nienawiści. Widziałem, że odbierane jest nam nawet prawo do godnego uczczenia śmierci jej świętej pamięci syna. Wtedy zaczął się cały ciąg komplikacji zdrowotnych, zakażeń szpitalnych. Tak, gdyby nie było Smoleńska, Mama nie doznałaby wylewu i na pewno by żyła" –stwierdził Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów dla tygodnika "wSieci". Oznacza to nie mniej więcej, tylko to, że w oczach prezesa politycy Platformy mają na sumieniu dwójkę najbliższych prezesowi osób: brata i mamę.