
PiS się śpieszy w Warszawie z budową pomników. Jeszcze nie odsłonięto pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej, a już przed gmachem Komendy Garnizonowej rozpoczęły się prace nad pomnikiem Lecha Kaczyńskiego. Obydwa monumenty powstają bez zgody warszawskiego Ratusza i bez konsultacji z mieszkańcami stolicy.
REKLAMA
Jak pierwsze ukończono "schody do nikąd", czyli pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, który ma symbolizować trap, po którym wchodzi się na pokład samolotu. Pomnik stoi już na placu Piłsudskiego i czeka na uroczyste odsłonięcie, które ma nastąpić 10 kwietnia, w ósmą rocznicę tragicznego wypadku samolotu prezydenckiego. Następnym monumentem, który ma się pojawić na placu jest pomnik Lecha Kaczyńskiego. Jak donosi TVN24, prace już się rozpoczęły. Pomnik ma stanąć przed Gmachem Komendy Garnizonowej.
Władze warszawskiego Ratusza nie wyraziły zgody na tę budowę, nie było też konsultacji społecznych. Politycy PiS sięgnęli po rowiązania administracyjne, decyzją wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery rejon placu Piłsudskiego został wyłączony spod zarządu władz stolicy i wojewoda przejął nad nim kontrolę. Oficjalnie miało to ułatwić mu organizację uroczystości państwowych, jakie rzeczywiście mają miejsce na placu, w praktyce jednak tydzień po wydaniu decyzji wojewoda wyraził zgodę na budowę obydwu pomników.
Środki na budowę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej i pomnika Lecha Kaczyńskiego pochodzą ze zbiórki. Jeszcze pod koniec marca brakowało około miliona złotych na pomnik Lecha Kaczyńskiego. Albo znalazł się hojny darczyńca, albo prace rozpoczęto niejako "na kredyt" z nadzieją, że uda się dozbierać brakującą kwotę. Oficjalnie zbiórka pieniędzy miała się już zakończyć, jednak przedłużono ją właśnie z uwagi na brak środków na pomnik Lecha Kaczyńskiego.
źródło: TVN24
