Joanna Racewicz to dziennikarka, która straciła męża w katastrofie smoleńskiej. Był nim oficer BOR Paweł Janeczek. W rozmowie z Onetem opowiedziała, w jaki sposób przekazała prawdę o tacie swojemu dwuletniemu synkowi.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Dla mnie najważniejsze było to, żeby Igora chronić. I równocześnie nie oszukiwać. Pamiętam, jak biłam się z myślami w jaki sposób wytłumaczyć, że tata już do nas nie wróci. Zapytałam o radę psychologów. Najpierw doradzono mi, żebym wymyśliła historię o jakimś dalekim nagłym wyjeździe. Odpowiedziałam pani psycholog, że ten dwuletni chłopak jest bardzo inteligentny i na tatę będzie czekał, bo jak tata wyjeżdżał, to zawsze wracał. I że to zły pomysł. "To może powie pani, że tata zasnął?". Powiedziałam prawdę – zdradziła Joanna Racewicz, która w rozmowie z Onetem opisała szczegóły rozmowy z dzieckiem na temat śmierci Pawła Janeczka w katastrofie smoleńskiej.
Dziennikarka powiedziała, że syn bardzo często pyta o ojca. Wspomina chwilę, kiedy siedzieli z dzieckiem w górach i patrzyli na Giewont. – W pewnym momencie zapytał: "Mamiś, a czy w niebie jest podłoga?". Odpowiedziałam, że nie mam pojęcia, zdziwiona, skąd takie pytanie. "Bo jakby była podłoga, to by były schody, i wtedy tata mógłby szybko zejść po nich i na moment nas odwiedzić – opowiada. Zwraca uwagę, że dzieci mają trudną do wyobrażenia dla dorosłych umiejętność łączenia świata mistycznego z realnym.
Racewicz wcześniej także szczerze mówiła o tym, że jej małżonek mógł wcale nie lecieć. – Mogłam powiedzieć mojemu mężowi, żeby nie leciał do Smoleńska, bo miał wybór i się radził, co zdecydować – powiedziała w wywiadzie dla magazynu "Pani".