Obecna generacja popularnego SUV-a od Toyoty jest z nami od 2013 roku. W motoryzacji to szmat czasu, ale na szczęście inżynierowie japońskiego koncernu nie przespali tego czasu. RAV4 zwłaszcza z silnikiem hybrydowym i w "wypasionej" wersji Selection to wciąż bardzo nowoczesne auto. Ale w kilku aspektach da się jednak zauważyć, że... na szczęście już za rok będzie nowa.
Kto widział następcę tej "rawki" na zdjęciach, ten wie, że Toyota na przyszły rok szykuje naprawdę świetnie zapowiadający się model. Ale prawda jest taka, że i obecna wersja RAV4 to naprawdę ładne auto. Jak dla mnie to najładniejszy model w gamie Toyoty, która w pewnym momencie stylistycznie bardzo odjechała moim upodobaniom.
Mamy tutaj wszystko to, do czego przyzwyczaiła klientów Toyota. Dużo przetłoczeń, kanciaste linie, charakterystyczna linia świateł, masywne nadkola. I o ile np. Toyota Auris wg mnie nie jest najpiękniejszym autem świata (na szczęście także zapowiedziano nową), o tyle stylistyka RAV4 do mnie trafia.
Doczepić się tylko muszę do końcówki tłumika. Ja wiem, że to hybryda, ale... Naprawdę? W aucie za tyle pieniędzy coś takiego?
Ale wróćmy do pozytywów, bo na dodatek w testowanej wersji Selection moje oczy cieszyły miłe akcenty. Czarne boczne lusterka, czarne relingi dachowe, czarne osłony zderzaków i wreszcie absolutnie piękne fotele z czerwonej skóry w środku. To znaczy z elementami skóry naturalnej i syntetycznej, ale naprawdę ładne. Ta Toyota naprawdę może się podobać.
W detalach jednak widać, że to stara konstrukcja
Ale kiedy już zapomnicie o pierwszym bardzo dobrym wrażeniu, dostrzeżecie detale, które mogą naprawdę wkurzyć. RAV4 nawet w wersji Selection cierpi na ten sam problem, co niedawno testowany przeze mnie Auris. Niektóre guziki, jak choćby te po lewej stronie kierownicy czy "na dnie" deski rozdzielczej, gdzie ukryte są choćby przełączniki ogrzewania foteli, wyglądają naprawdę przedpotopowo. Na szczęście są dość dobrze ukryte i kierowca najczęściej widzi to, co piękne.
Sztuczna skóra, która pokrywa hamulec ręczny, w testowanym egzemplarzu zdążyła się naprawdę zużyć i brzydko pozałamywać. System multimedialny na dotykowym wyświetlaczu to znowu Toyota Touch 2, który krytykowałem i przy okazji Aurisa, i przy okazji Priusa.
Kwintesencją całej sprawy jest guziczek na kierownicy do wydawania poleceń głosowych. Po jego wciśnięciu Toyota z radością informuje, że z tym systemem ta funkcja nie jest dostępna. Ale auto z guziczkiem w Polsce dostaniecie. I to chyba naprawdę nieporozumienie, że w najbogatszej wersji wyposażenia za ponad 150 tysięcy złotych, którą otrzymałem do testów, automatycznie opuszczała się i podnosiła tylko szyba od kierowcy. To naprawdę powinien być standard. Urzekające jest także miejsce na telefon w tunelu środkowym, gdzie przeciętny smartfon po prostu się nie mieści.
Pali niewiele, ale wcale nie ma takiego kopa
Pamiętacie tę reklamę, prawda? Włodzimierz Zientarski przekonuje niezdecydowanego klienta, że auto "na baterie" nie jest dobre tylko dla dzieci. Po kilku sekundach ten sam klient pędzi rozentuzjazmowany hybrydową RAV4 i mówi donośnie: - Ale to ma kopa!
No więc wyjaśnijmy sobie to: hybrydowa Toyota RAV4 wcale kopa nie ma. Albo inaczej: ma go i nie ma go. Silnik benzynowy o pojemności 2.5 litra połączony z silnikiem elektryczny daje kierowcy niemałą moc, bo aż 197 koni mechanicznych. Przyspieszenie do setki? 8,2 sekundy, czyli w zupełności wystarczająco szybko w rodzinnym SUV-ie. To czemu marudzę?
Wszystko przez sposób, w jaki działa bezstopniowa skrzynia e-CVT. RAV4 rzeczywiście nieźle rusza z miejsca, w takiej sytuacji to bardzo dynamiczne auto. Ale w trasie, kiedy chcecie kogoś szybko wyprzedzić, tej mocy zaczyna brakować. Głównie dlatego, że bezstopniowa skrzynia nie daje takiego przyspieszenia, jakiego byście oczekiwali po 200-konnym aucie. Po prostu ten samochód od prędkości powiedzmy 80 km/h nie "odpycha się" już tak chętnie do przodu. A na dodatek "prowokuje" do niewciskania gazu do podłogi z powodu typowego "hybrydowego" hałasu. Co tylko pogarsza osiągi. Skoro już o tej reklamie – dźwięk przyspieszania w rzeczywistości jest głośniejszy i nie tak rasowy.
Ale dobra wiadomość to spalanie. Ponad półtoratonowy rodzinny SUV w mieście zadowoli się raptem ośmioma litrami benzyny na sto kilometrów. Stanie w korkach też będzie wam niestraszne dzięki obecności silnika elektrycznego. No i ta błoga cisza, kiedy nie wdeptujecie gazu w podłogę. Aha – w trasie spalicie na drogach szybkiego ruchu podobną ilość paliwa, a na drogach krajowych nawet półtora, dwa litry mniej. To też dobre wyniki zważywszy na rozmiary auta i jego aerodynamikę porównywalną tylko z cegłą. I tu nie chodzi o RAV4 tylko o każdego SUV-a.
Tyle lat na rynku, a wciąż potrafi zaskoczyć
Nie znaczy to jednak, że RAV4 to auto przestarzałe technologicznie. O nie, właściwie mamy na pokładzie (zwłaszcza wersji Selection) wszystko to, co może uratować kierowcy skórę na drodze. W pakiecie Toyota Safety Sense znajdziecie kilka rozwiązań, które bardzo podnoszą nasze bezpieczeństwo. RAV4 zauważy wasze zmęczenie, nie dopuści do zjazdu z własnego pasa czy wyhamuje przed poprzedzającym samochodem. No i co ważne, wyczuwa także pieszych. Dochodzą też takie miłe dodatki jak automatyczne światła drogowe.
I wreszcie coś, co mi się najbardziej spodobało, a w wersji Selection to standard. Pakiet zimowy. Powiedzmy sobie szczerze: w autach z tego przedziału cenowego podgrzewana kierownica to żadna oczywistość, a znacząco podnosi komfort podróży. Ponadto podgrzewana jest nie tylko przednia szyba, ale i wycieraczki oraz dysze spryskiwaczy. Można zapomnieć o skrobaniu szyb.
Brać czy czekać na nową?
Jak zawsze w życiu – to zależy. Jeśli szukacie komfortowego, dużego, rodzinnego i jednocześnie ekologicznego auta, to chyba wiadomo, że to wybór dla was. Z drugiej strony momentami widać, że to już stara konstrukcja, i tak jak pisałem przy okazji testu Aurisa, także i tutaj wariuje elektronika. Właściwie nie było dnia moich testów, żeby RAV4 uznał po moim wejściu do auta, że nie mam przy sobie kluczyka, i uniemożliwił mi zapłon, dopóki po dłuższym czasie nie uznał, że wszystko jest w porządku.
Ale z wieloma z tych wad zwyczajnie… da się żyć. Zresztą, najwięcej zawsze mówi mi reakcja pasażerów. A najbogatsza "rawka" przypadła do gustu naprawdę wielu osobom, które podróżowały ze mną. To jednak auto solidne i o dużych możliwościach. Jeśli więc potrzebujecie takiego auta, a nie chcecie czekać na przyszłoroczny nowy model, to może być coś dla was. Ja z kolei tym bardziej nie mogę się doczekać nowej RAV4. To pewnie będzie hit nawet większy niż odchodzący model.