Przyjmowali ustawy pod osłoną nocy. Na niejednej komisji sejmowej totalnie ignorowali opozycję. Wszyscy pamiętają przepychanki na Komisji Sprawiedliwości, która pod przewodnictwem posła PiS Stanisław Piotrowicza zajęła się prezydenckim projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. Ale tu Kai Godek idzie jak po grudzie. Kolejne podejście i znów się nie udało. Sejmowa Komisja nie chciała obradować nad jej projektem "Zatrzymać aborcję" i zrobiła się burza. O co chodzi? Dlaczego posłowie PiS hurtem zagłosowali przeciwko?
Po środowym posiedzeniu Komisji Polityki Społecznej i Rodziny Kaja Godek była wściekła. Tak można odczytać jej emocjonalne wpisy na Twitterze. Po tym, co stało się na komisji, wręcz ogłosiła, że nie będzie prac nad jej projektem ustawy „Zatrzymaj aborcję”. "Komisja utrzymuje w prawie zabijanie chorych dzieci i odpowiada za śmierć 3 maluchów dziennie" – napisała. Oberwało się zwłaszcza posłom, którzy spóźnili się na głosowanie. Jej zdaniem zrobili to celowo. Tu padło nazwisko posłanki PiS Haliny Szydełko, znanej działaczki Akcji Katolickiej, która nie raz występowała przeciwko aborcji.
Zresztą, wstrząs musiał być ogromny, bo Kaja Godek stwierdza na koniec: "Nazwiska posłów, którzy sprzeciwili się życiu - warto zapamiętać". Ich nazwiska faktycznie krążą w sieci. Wraz z opinią, że PiS celowo przedłuża procedowanie tej ustawy.
"Kaja Godek przesadziła"
Przypomnijmy, głosowanie odbyło się w środę wieczorem. Wynik 29:1. Tak komisja składająca się w większości z posłów PiS, zdecydowała, że jej projekt nie trafił pod obrady. Dlatego pytamy posłów PiS, co się stało. Dlaczego wynik głosowania był taki, a nie inny. I dlaczego tak bardzo zawiedli Kaję Godek. Nie pierwszy raz zresztą.
Z ich relacji wyłania się jeden obraz – Kaja Godek ze swoją emocjonalną reakcją mocno przesadziła. Nikt nie powiedział, że nie będzie prac nad jej projektem "Zatrzymaj aborcję". Nie było ich tylko w środę, bo nikt nie był na to przygotowany. Projekt wyskoczył jak królik z kapelusza w dniu, w którym było bardzo długie i trudne posiedzenie, gdy zajmowano się innymi ważnymi sprawami, m.in. niepełnosprawnych i nikt nie miał pojęcia, że "wpadnie" jeszcze temat aborcji. Nikt nie był na to przygotowany.
Ale nikt też, jak słyszę, nie wycofuje się ze swoich poglądów na temat ochrony życia, co Kaja Godek teraz posłom zarzuca. Taki obraz wyłania się z relacji posłów PiS.
– Jeśli pani Godek może kiedyś będzie parlamentarzystką, to mam nadzieję będzie oceniać również siebie. Bo my mamy dużo obowiązków. Ten projekt nawet nie był w programie komisji. Dla mnie to było zaskoczenie, że wpadł taki wniosek. Nie byłem na to przygotowany. Żeby się przygotować,trzeba przeanalizować dokumenty, opinie – mówi naTemat Grzegorz Matusiak, poseł PiS, członek Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.
"Program komisji był bardzo napięty"
Na sali plenarnej poseł Matusiak głosował za tym, żeby tę ustawę procedować. Podkreśla, że jest bardzo trudna. Wymaga precyzyjnych zapisów i na pewno nie potrzebuje emocji. – To jest za poważna sprawa. Lepiej procedować ją w spokoju i pełnej powadze, żeby ustawa była przyjęta. Bez emocji. Poczekajmy. Jesteśmy rozważnymi parlamentarzystami, chcemy poznać więcej opinii – dodaje. Co by powiedział Kai Godek? – Więcej spokoju i życzliwości dla wszystkich. Ustawa będzie procedowana, nikt nie powiedział, że nie będzie. Czekamy na opinie – odpowiada poseł.
Elżbieta Duda, posłanka PiS: – Program komisji był tak napięty, że zajęcie się tym projektem nie byłoby w tym dniu możliwe. Nie było szans. To było nierealne. Na tym posiedzeniu to była utopia.
Ona również podkreśla, że nikt z niczego nie rezygnuje. – Trzeba dalej drążyć temat, który jest bardzo ważny. Ja zawsze jestem za życiem.
– Ale wyszło, że jesteście Państwo przeciwko Kai Godek. Ona tak to odebrała – mówię.
– Nie, nie! – zastrzega posłanka. – Wniosek dotyczył wyłącznie procedowania ustawy na środowym posiedzeniu, co było tego dnia niemożliwe. To nie jest tak, że z tego rezygnujemy. Absolutnie.
– Pani Kaja Godek nadal ma Państwa poparcie?
– Tak. Jak najbardziej. Ja się z tego nie wycofuję – odpowiada Elżbieta Duda.
"To się pojawiło nagle, znienacka" Posłowie PiS twierdzą, że nie wiedzą, dlaczego wniosek posła Klawitera pojawił się akurat w dniu, w którym było wiadomo, że prace komisji będą tak napięte, z udziałem ogromnej rzeszy ludzi. Twierdzą, że projektu o aborcji nie było w programie prac komisji.
– Nie było szans, żeby zajmować się jeszcze jednym tematem. To się pojawiło nagle, znienacka. Nikt nie był gotowy, żeby debatować bez przygotowania o tak ważnej sprawie. Tak się tego nie załatwia. To była trudna komisja, dużo gości na sali. To nie był dobry moment – reaguje w rozmowie z naTemat poseł PiS Jacek Świat. On osobiście był zaskoczony, że ten projekt pojawił się akurat tego dnia. Choć w ogóle uważa, że powinien być procedowany, ale nie wtedy.
Poseł PiS Waldemar Andzel jest tego samego zdania – by prace nad projektem trwały. – Ale nie pod żadną presją – zastrzega w rozmowie z naTemat. Mówi, że z różnych stron odczuwane są naciski. – Parlament będzie pracował nad ustawą, ale spokojnie. Nie pod presją. Większość posłów jest za ochroną życia poczętego – mówi.
"Zgodnie z własnym sumieniem"
Posłanka Barbara Bartuś wstrzymała się, spóźniła się i przyszła na sam finał głosowania. Ale, jak mówi, projekt tej ustawy nie znajdował się w porządku obrad komisji. – Wprowadzanie czegoś ad hoc nigdy, w moim przekonaniu, nie służy dobrze sprawie, niezależnie od tego, o co chodzi. Też byłabym przeciwna procedowaniu ustawy bez przygotowania, bo prace nie byłyby rzetelne i niczemu by to nie służyło. Stąd zapewne taki wynik głosowania. Posłowie podeszli do tego racjonalnie – mówi naTemat.
Posłowie, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że nie było żadnych ustaleń na temat głosowania. Każdy podejmował decyzję zgodnie z własnym sumieniem.