Chociaż od 1993 roku nie odniósł sukcesu w żadnych wyborach, nadal ma rzesze fanów. Janusz Korwin-Mikke wymyka się zwykłym klasyfikacjom. Od kilku lat teoretycznie funkcjonuje na marginesie polityki, ale w liczbach pokonuje nawet Janusza Palikota. I od czasu do czasu przypomina o sobie mainstreamowi.
Janusz Korwin-Mikke tym razem dał o sobie znać szokującym wpisem o posłance Annie Grodzkiej. W swoim tekście stwierdził, że "obrzydza go poślęcie Grodzkie". Wpis dość prymitywny, ale jego fanów takie rzeczy nie zrażają. I tak śledzą go tysiące. Pod tym względem śmiało mógłby konkurować z Januszem Palikotem.
W blogach bezkonkurencyjny?
Popularność Korwina-Mikke można by rozpatrywać od strony social media. Sednem jego działalności są jego wpisy – poglądy i sposoby ich wyrażania.
Największą aktywność wykazuje na blogach. Aż trzech: na Nowym Ekranie, Onecie i serwisie blogbank.pl. Na tym ostatnim pisze raz na miesiąc, ale już na pozostałych dwóch – prawie codziennie.
Z jednej strony Korwin-Mikke pisuje długie wywody na temat podatków, podparte
danymi, raportami i opiniami ekonomistów – często odwołuje się na przykład do Miltona Friedmana. Niektóre z jego opinii wydają się nawet sensowne i zasadne, jak na przykład uznanie podatku progresywnego za "absurd" i wyjaśnienie, czemu państwo podatków nie powinno podnosić. Chociaż zdarza się, że te z pozoru sensowne propozycje podpierane są tylko demagogią, a z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. – Ale nawet jeśli używa demagogii, to bardzo dobrze ją podaje – mówi nam dr Olgierd Annusewicz, politolog i specjalista od komunikacji społecznej.
Z drugiej strony, Korwin-Mikke budzi niesmak prostackimi wręcz tekstami, jak tym o Annie Grodzkiej. Potrafi bezpardonowo i kompletnie bez finezji walić w polityków, niespecjalnie mając do tego pretekst. Równie mało subtelnie obraża homoseksualistów – nazywa ich "homosiami", kobiety – twierdzi, że powinno im się odebrać prawa wyborcze, przez co ma na pieńku z feministkami. JKM obraża też ogół – uważa bowiem, że 90 proc. wyborców to idioci. I nadal ma rzesze zwolenników.
Korwin rządzi Fejsem
By uwierzyć w internetową popularność szefa Kongresu Nowej Prawicy (nazywanego również KaNaPą) wystarczy spojrzeć na liczby. Jego oficjalna strona na Facebooku ma ponad 85 tysięcy fanów. Dla porównania: nieoficjalny, ale większy fanpage Janusza Palikota skupiał 16 tysięcy osób, strona samego Ruchu Palikota to 86 tysięcy osób.
Nawet teraz, obserwując fanpage Korwina-Mikke na bieżąco, w ciągu 20 minut "zlajkowało" go kolejne kilka osób. Czy ktoś jeszcze wątpi w to, kto jest najpopularniejszym politykiem na Fejsie? To jednak, w efekcie, niewiele znaczy. – On teraz nie jest już traktowany jako polityk, bardziej osobowość polityczna. Liczba śledzących nie przekłada się na poparcie. Nawet gdyby miał 60 tysięcy lajków pod wpisami, to i tak nie dałoby mu to wygranej w wyborach – mówi nam dr Olgierd Annusewicz.
Zaangażowany elektorat?
Mimo to, fani Korwina-Mikke wykazują się aktywnością. Na Facebooku miewa wpisy, które zbierają po 20 "lajków" i kilka komentarzy. Ale zdecydowanie częściej miewa takie,
które lubi po 2 tysiące osób, a komentują setki.
Przykład? Oświadczenie KaNaPy w sprawie ograniczenia przez Unię handlu alkoholem. Temat niespecjalnie poruszany w Polsce, chociaż na pewno ważny. Ale gdy napisał o nim Korwin-Mikke na Facebooku, jego wpis (apel o poparcie sprzeciwu wobec unijnych przepisów) polubiło ponad 1300 osób i pojawiło się pod nim ponad sto komentarzy. A na koniec, jako wisienka na Korwinowym torcie: ów apel udostępniło dalej ponad 600 osób. Jak na polski internet i politykę, są to liczby naprawdę imponujące.
Na Twitterze prawie jak Kuźniar...
Trochę gorzej Korwin-Mikke radzi sobie na Twitterze. Chociaż śledzi go tam aż 5 tysięcy osób, to sam polityk praktycznie ani nie wdaje się w popularne na TT pyskówki, ani też swoimi wpisami nie budzi specjalnych emocji. – Śledzący jego poczynania to trzy rodzaje ludzi: prawdziwi zwolennicy, którzy kibicują mu od zawsze, osoby obserwujące go ze względów zawodowych i ci, którzy patrzą na niego jako osobowość, indywiduum – podkreśla dr Olgierd Annusewicz.
Najczęściej podaje informacje lub odnośniki do swoich blogów lub materiałów związanych z własną działalnością. Sama liczba "followersów" robi wrażenie, chociaż nie na twitterowych weteranach: Radosława Sikorskiego śledzi około 58 tys. osób.
Raz na wozie...
Przy tym wszystkim słowo "fani" może być użyte na wyrost. Janusz Korwin-Mikke bowiem, jak większość znanych osób, ma swoich zaciekłych zwolenników i jeszcze zacieklejszych wrogów. Widać to i na Facebooku i na blogach. Komentarze typu: "jesteś idiotą"; "JKM to kretyn" przeplatają się z opiewaniem geniuszu Korwina-Mikke.
Miesza się to z merytorycznymi dyskusjami – w które nierzadko włącza się sam JKM, dając swojemu elektoratowi poczucie bycia słuchanym. A że wszystko to robi głównie przez internet, tym samym trafia do wielu młodych. – On był zawsze bardzo popularny w internecie. Krąży nawet taki żart, że gdyby na prezydenta mieli głosować internauci, to
od dawna byłby nim Janusz Korwin-Mikke. Ale to nadal za mało – wskazuje dr Annusewicz.
... Raz pod wozem?
To wszystko sprawia, że Janusza Korwina-Mikke da się określić tylko jednym słowem: paradoks. Paradoks połączenia czasem niemal średniowiecznych poglądów z bardzo żywą inteligencją, sporą wiedzą i demagogiczną wręcz umiejętnością argumentowania własnego zdania.
Paradoks osoby niesamowicie popularnej w sieci, ale od lat nie mogącej przebić się do Sejmu.
Wreszcie paradoksem w przypadku Janusza Korwina-Mikke są jego zwolennicy. Nie da się ich jednoznacznie sklasyfikować: nie są ani starzy, ani młodzi, ani konserwatywni, ani liberalni, ani z lewa, ani z prawa. Są tacy sami jak ich idol: nie do zaszufladkowania.
Co może ich kusić w człowieku, z którego "poważni" politycy się śmieją? Szczerość. Tego bowiem nie da się Korwinowi-Mikke odebrać. Wobec swoich wyborców zawsze jest szczery i wali prosto z mostu, niezależnie od tematu. I być może przez to, jak ze wszystkim paradoksalnie, nie może trafić do Sejmu. – On ma teraz górkę popularności, właśnie dzięki aktywności w sieci. Ale to za mało, żeby udało mu się w wyborach – podsumowuje dr Annusewicz.
Nie wierzę, by jakikolwiek Polak popełniał w Polsce samobójstwo przed meczem Polska-Czechy. Wierzę natomiast, że mordercy chcieli wykorzystać zainteresowanie tym meczem, by śmierć Pana Generała przeszła mało zauważona.
Generał Petelicki od dwóch lat zachowywał się dziwnie. Jak prawy żołnierz, który wie, że powinien coś zrobić – i nie może tego zrobić.
Nie wiem, jaka tajemnica się za tym kryła – i małe są szanse, by prowadzone przez obecny reżym śledztwo to wyjaśniło.
Pozostaje mieć nadzieję.
Janusz Korwin-Mikke
O wieku emerytalnym
A tak w ogóle to jestem za podwyżką wieku emerytalnego. Oczywiście: wraz z równoległym obniżeniem składki. Konkretnie: proponuję ustalić wiek przechodzenia na emeryturę na 102 lata. I składkę obniżyć do trzech groszy rocznie. Jak łatwo policzyć składka ta powinna wystarczyć do utrzymania wszystkich 102-latków na bardzo przyzwoitym poziomie. Nazwijmy to projektem: "Emerytura na 102" - do którego to projektu każdy mógłby dorzucić swoje trzy grosze.