To nie wstyd odchodzić, kiedy wymaga tego społeczeństwo i okoliczności polityczne. To nawet postawa godna pochwały. Zawiodłeś - uderz się w pierś i usuń w cień. Ciekawie robi się natomiast, kiedy polityk zmienia branżę lub zapowiada wycofanie się z polityki, a później, jak Andrzej Gołota, znienacka powraca. Zakładając najwyraźniej, że tak jak w związku, tak i w relacji polityk-wyborcy, czas leczy rany.
Tak, jak sport ma Andrzeja Gołotę, kilkukrotnie zapowiadającego koniec kariery, żegnającego się z ringiem i kibicami, a później znienacka powracającego, tak i świat polityczny ma swoje "bumerangi". Nie jest to jedynie domena polskich premierów, ministrów, posłów czy senatorów. Winston Churchill też dwa razy odchodził z urzędu premiera i wracał.
W Polsce takich powracających było wielu. Pochylamy się nad tymi najciekawszymi powrotami.
Wybuchowy Leszek
Leszek Miller bez wątpienia zasługuje na miano dinozaura politycznego. Karierę polityczną zaczął w latach '60. Wstąpił do Związku Młodzieży Socjalistycznej, a w 1969 został
działaczem PZPR. O jego politycznej przeszłości można by wiele napisać, ale najbardziej interesujące są jego losy po '89 roku. Miller z polityki wycofywał się właściwie dwa razy. Po raz pierwszy, na fali skandalu związanego m.in. z aferą Rywina, w którą uwikłani byli politycy SLD. W lutym 2004 zrezygnował z przewodzenia tej partii. Dzień po przyjęciu Polski do UE w maju 2004, Miller ogłosił, że rezygnuje również z urzędu premiera.
Rozstanie z polityką było na tyle bolesne, że były premier wyjechał z Polski i w 2005 roku zajął się badaniami naukowymi w Waszyngtonie. Szybko jednak zatęsknił. Na jesieni tego samego roku, mimo poparcia łódzkich struktur SLD, Millera nie
wpisano na listy wyborcze do Sejmu. Obrażony odmówił kandydowania do Senatu. Zajął się publicystyką i na fali konfliktu z władzami partii zrezygnował we wrześniu 2007 z członkostwa w SLD - i tym samym, zaliczył drugie rozstanie.
- To dla mnie dramatyczna decyzja - mówił później Miller dziennikarzom. - Podjąłem ją, bo nie zgadzam się, by głos lokalnych struktur i setek działaczy był lekceważony i by decyzje dotyczące SLD zapadały poza SLD - tłumaczył.
Miejsce znalazło się natomiast na listach Samoobrony RP. Startował z numerem 1, ale na nic się to nie zdało. Miller zdobył tak mało głosów, że nie uzyskał mandatu.
Po tym epizodzie zatęsknił za SLD i po trzech latach wrócił w szeregi Sojuszu. Nie został jednak przyjęty z otwartymi ramionami. Był jednym z wielu. Bez znaczącej pozycji i realnego wpływu na linię programową partii.
Do głosu doszedł dopiero po najgorszych wyborach w historii SLD, jesienią 2011 roku. Grzegorz Napieralski, młoda twarz lewicy, poniósł sromotną klęskę. Dało to szansę na powrót starszych i doświadczonych polityków. Do walki ruszyli Leszek Miller i Ryszard Kalisz. Wygrał Miller. 10 dni po wyborach został przewodniczącym klubu poselskiego SLD, a zaraz później przewodniczącym całego Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Niedługo jednak cieszył się spokojem. Do ofensywy przystąpił nowy lider lewicowej Polski - Janusz Palikot. Jakby tego było mało, potwierdziły się medialne doniesienia o działaniu więzień CIA na terenie Polski, które miały torturować i przetrzymywać więźniów za czasów rządów premiera Millera.
"PZPR-owskie świnie" - co politycy Ruchu Palikota krzyczeli do L.Millera w Sejmie
Nie wiadomo, czy kolejna afera z udziałem Leszka Millera zakończy się kolejnym rozwodem z polityką. Oczekuje tego m.in. Janusz Palikot, który chce, żeby Miller zrzekł się immunitetu poselskiego i wycofał się z życia politycznego.
Józef "gaduła" Oleksy
Miller to nie jedyny polityk SLD z burzliwą karierą. Z polityką żegnał się również Józef Oleksy. Po raz pierwszy, zgodnie z lewicową tradycją, w atmosferze afery. W tym przypadku związanej z procesem lustracyjnym. 18 grudnia 2004 Sąd lustracyjny orzekł, że wbrew swojemu oświadczeniu, Oleksy był w latach 1970-1978 tajnym współpracownikiem. W związku z tym Oleksy stracił fotel marszałka Sejmu. Mimo to, został wybrany na przewodniczącego Sojuszu (22 grudzień 2004). Zrezygnował z tej funkcji dopiero w maju 2005. Zastąpił go Wojciech Olejniczak, dystansując większość starszych kolegów.
O ile PZPR-owska przeszłość Oleksego partyjnych kolegów nie raziła, co w sumie zrozumiałe, o tyle zabolała ich sprawa tzw. taśm Gudzowatego, opublikowanych w marcu 2007 przez portal tygodnika "Wprost". Na nagraniach Oleksy w dość nieoględny sposób wypowiada się o swoich współpracownikach.
Po ujawnieniu sprawy, Oleksy został zawieszony na 3 miesiące w SLD, a później sam zrezygnował z członkostwa w partii. Po przeczekaniu awantury wrócił do Sojuszu w lutym 2010.
Kolejny konflikt, kolejne rozstanie. Oleksy był ogromnie rozczarowany po wyborze Leszka Millera na szefa SLD w 2011. W proteście chciał wówczas porzucić legitymację partyjną. Sugerował, że "Millerowi chodzi tylko o władzę i będzie on parł do koalicji z PO na jakichkolwiek warunkach". Był to dalszy ciąg afery, którą w szeregach Sojuszu wywołało ujawnienie tzw. taśm Gudzowatego. Zapowiedziami Oleksego o odejściu zupełnie niewzruszony był Miller. Jak komentował, jego poglądy na temat SLD i swojej osoby zna już z taśm pana Gudzowatego, dlatego "jeśli Oleksy chce odejść z SLD, niech odchodzi teraz".
Bracia na ekranie
W skutecznym tropieniu afer Sojuszu lubował się rząd Jarosława Kaczyńskiego, który przyczynił się do wizerunkowego osłabienia tej partii.
Jarosław i Lech Kaczyńscy są idealnym przykładem polityków powracających. Od osławionego debiutu w 1962, kiedy bracia zagrali role Jacka (Lech Kaczyński) i Placka (Jarosław Kaczyński) w ekranizacji powieści Makuszyńskiego "O dwóch takich, co ukradli księżyc" na ekrany skutecznie powrócili właściwie dopiero po utworzeniu Prawa i Sprawiedliwości.
W politykę i walkę opozycyjną bracia Kaczyńscy zaangażowali się jeszcze w latach 70. Współpracowali wówczas m.in. z Biurem Interwencji Komitetu Samoobrony Społecznej KOR, kierowanym przez Zbigniew Romaszewskiego. Byli równie aktywni w szeregach NSZZ "Solidarność" od 1989.
Po przełomowym roku Lech był m.in. senatorem i posłem. W 1991 został ministrem stanu do spraw bezpieczeństwa nadzorującego pracę BBN w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Jednak nie na długo. Odszedł po konflikcie z Wałęsą i Mieczysławem Wachowskim (szef gabinetu Wałęsy).
Do polityki Lech Kaczyński aktywnie wrócił właściwie dopiero w 2000 roku, kiedy został ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.
PiS i Solidarną Polskę łączy tylko Platforma
Jeszcze dynamiczniej wyglądała przeszłość polityczna Jarosława. Co prawda, po 1989 praktycznie bez przerwy zasiadał w polskim parlamencie, ale za to kilkukrotnie rozstawał się i powracał do Akcji Wyborczej Solidarność oraz Ruchu Odrodzenia Polski, z którym ostatecznie pożegnał się w 2001 roku. Wtedy to obaj bracia wspólnie założyli partię Prawo i Sprawiedliwość, która weszła do Sejmu w tym samym roku.
Od tej pory Jarosław Kaczyński jest nieustannie obecny w Sejmie, a jedyne odejście, o jakim mówił, to ustąpienie ze stanowiska szefa Prawa i Sprawiedliwości, jeśli partia przegra po raz kolejny jesienne wybory (2011). Prezes zapowiedział, że odda władzę młodszym. Okazało się to jednak jedynie przedwyborczą obietnicą, bo po przegranych wyborach Kaczyński nie tylko nie ustąpił, ale i usunął z PiS wszystkich, którzy krytykowali kampanię wyborczą.
Prawdziwy wojownik
Interesującym przykładem prawicowego "skoczka międzypartyjnego" jest Ryszard Czarnecki. Jak sam podkreśla na swojej stronie "jako polityk, niezmiennie reprezentuje polską rację stanu". Tyle, że z perspektywy różnych partii.
Działalność polityczną zaczął w 1981 w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Był jednym z sygnatariuszy Ruchu Polityki Realnej (przekształconego w Unię Polityki Realnej), następnie współtworzył Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. Do Sejmu startował z list Wyborczej Akcji Katolickiej (1991), Katolickiego Komitetu Wyborczego "Ojczyzna" (1993 - bez powodzenia), Akcji Wyborczej Solidarność (1997), Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy (2001 - bez powodzenia). Oprócz tego był prezesem m.in. ZCHN. W 2003 zdobył zaufanie Andrzeja Leppera jako jego doradca ds. polityki międzynarodowej. Rok później (luty 2004) wstąpił do Samoobrony RP i uzyskał mandat europosła. W atmosferze konfliktu został wykluczony z Samoobrony trzy lata później.
Jednak, jak przystało na prawdziwego wojownika, Czarnecki zaczął kolejną przygodę i wstąpił w 2008 do Prawa i Sprawiedliwości. Rok później ponownie otrzymał mandat europosła. Umocnił swoją pozycję i zyskał zaufanie prezesa Kaczyńskiego, dzięki czemu od ponad roku zasiada w komitecie politycznym tej partii.
Kobieta (politycznego) sukcesu
Dla jednych kobieta sukcesu, dla drugich interesowana niszczycielka polskiej bankowości i stolicy. Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak większość polskich polityków, w latach 80. była zaangażowana w działalność opozycyjną. w 1991 wystartowała w wyborach do Sejmu z nieliczącej się partii Victoria, która miała współtworzyć zaplecze polityczne Wałęsy. To właśnie Wałęsa w 1991 złożył wniosek o powołanie Gronkiewicz-Waltz na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. Wniosek odrzucono większością głosów. Skutecznie ponowił wniosek w 1992. Hanna Gronkiewicz-Waltz była prezesem NBP do 2001 roku.
Polskie bagno urzędnicze - Most Północny po 10 latach oddany do użytku. To nie rekord CZYTAJ WIĘCEJ
W 1995 wystartowała w wyborach prezydenckich, odnosząc jednak przytłaczającą porażkę. Później do 2004 była wiceprezesem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Do polityki wróciła w 2005, wchodzą do Sejmu z ramienia PO, które wystawiło ją w 2006 jako kandydatkę na prezydenta Warszawy (ponownie wybrana na to stanowisko w 2010).
Obiecanki cacanki
Włodzimierz Cimoszewicz nieprzerwanie zasiadał w polskim parlamencie w latach 1989-2005. W tym czasie był m.in. premierem, marszałkiem, ministrem spraw zagranicznych, ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym.
Wydawać by się mogło, że kto jak kto, ale Włodzimierz Cimoszewicz prezentuje stabilną postawę polityczną. Tymczasem zaskoczył wszystkich w 2005. W maju tego roku
zapowiedział, że kończy karierę polityczną i nie będzie startował w wyborach prezydenckich. Szybko zmienił zdanie. Już pod koniec czerwca ogłosił, że jednak wystartuje. Jak podkreślał wówczas, zmiana decyzji wynikała z "wpływu wyborców". Do powrotu do polityki namawiał go również Aleksander Kwaśniewski.
W wyborach ostatecznie nie wystartował. Wszystko z powodu afery PKN Orlen. Cimoszewicz został wezwany przed komisję śledczą badającą tę sprawę. Śledczy chcieli go przesłuchać przed Trybunałem Stanu. Złożyli też do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. To ostatecznie przypieczętowało decyzję Cimoszewicza o rezygnacji z kandydowania w wyborach prezydenckich. Zapowiedział również wycofanie się z życia publicznego.
Wycofał się jednak na krótko. Za polityką zatęsknił już w 2007, kiedy wystartował w wyborach do Senatu, jako kandydat niezależny. Jako niezależny kandydat wszedł do Senatu również w 2011.
Człowiek porażka
Chyba nie ma w Polsce drugiego polityka, który odniósł tyle klęsk. Nie ma chyba drugiego, który po tylu klęskach z uśmiechem maszerowałby po kolejne. Janusz Korwin-Mikke to bez wątpienia polityk niebywale konsekwentny. Na politycznym froncie pojawia się przed każdymi wyborami, bo we wszystkich startuje. Szczególną słabość ma do wyborów prezydenckich. O fotel prezydenta walczył w 1995, 2000, 2005 i 2010. Jak do tej pory oczywiście bez powodzenia. Złośliwi twierdzą nawet, że jest to jego sposób na życie.
Nieszczęśliwie kandyduje również w kolejnych wyborach parlamentarnych. Udało mu się tylko raz. Był posłem pierwszej kadencji. Później było już tylko gorzej. Przegrywał kolejno w 1993, 1997, 2001, w wyborach do PE w 2004, w wyborach uzupełniających do Senatu w 2009. Pecha miał również w wyborach samorządowych. W 2006 i 2010 wystartował w wyborach prezydenckich w Warszawie. Dwukrotnie przegrał oczywiście ze wspomnianą już Hanną Gronkiewicz-Waltz. Kolejne porażki to sejmik mazowiecki i przedterminowe wybory wojewódzkie na Podlasiu w 2007. Na nic się zdały nowe partie, listy i okręgi. Kolejna porażka - pierwsze miejsce na liście LPR w okręgu gdańskim (2007).