Jeśli tak wygląda w praktyce słynny pakiet demokratyczny, to strach się bać, co by było bez niego. Marszałek Marek Kuchciński w trakcie czwartkowego burzliwego posiedzenia Sejmu, kiedy m.in. odebrano immunitety Kamili Gasiuk-Pihowicz oraz Ryszardowi Petru, pokazał opozycji, "gdzie jest jej miejsce". Bardzo dosadnie.
Jak wyglądają obrady Sejmu wie praktycznie każdy. W trakcie posiedzenia bardzo często zgłaszane są wnioski formalne. W czwartek Marek Kuchciński pokazał jednak, jak bardzo nie jest zainteresowany tym, co ma do powiedzenia opozycja. W 40 sekund zdążył oddalić osiem wniosków.
To jest wypas - Marszałek Kuchciński rozpatruje wnioski "Totalnej opozycji" POLECAM pic.twitter.com/QaUYTEcdir
– Wysłanie do komisji, nie dotyczy sprawy. Głosowanie bez dyskusji, nie prowadzimy dyskusji. Zamknięcie dyskusji, nie prowadzimy dyskusji. Zamknięcie posiedzenia, musi być wniosek 30 posłów. Przeliczenie głosów, nie ma takiej potrzeby. Przejście do porządku dziennego również jest bezprzedmiotowe. Proszę państwa, ograniczenie czasu przemówień do 30 sekund również jest bezprzedmiotowe. I zamknięcie posiedzenia, z czymże jest to podpis nieczytelny – mówił jednym tchem Kuchciński. Przy wyraźnych głosach z sali: z jednej strony śmiechu, a z drugiej trochę jednak niedowierzania. Oburzenie sytuacją wyraził choćby Tomasz Siemoniak z PO:
Na dodatek okazuje się, że Kuchciński jest ze swojej pracy bardzo dumny. Kiedy bowiem na Twitterze ktoś, kto ewidentnie nie lubi opozycji, wyraził swoją radość z zachowania marszałka, sam Kuchciński ten wpis... polubił:
Dla uczciwości dodajmy, że Kuchciński nie jest pierwszy marszałkiem, który lekceważy opozycję. Słynny jest także choćby "popis" Stefana Niesiołowskiego, który wyłączał mikrofon i sugerował posłom, że nikt ich nie słucha.