W Polsce właśnie uspokaja się atmosfera wokół żartów o gwałceniu Ukrainek autorstwa Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego, a tymczasem w USA z powodu podobnego występu komika Daniela Tosha właśnie rozpętała się ogólnonarodowa burza. Amerykanie spierają się, czy żartowanie z gwałtu to wolność słowa, czy poniżenie.
Daniel Tosh to jedna z gwiazd amerykańskiego stand-upu. Od kilku lat prowadzi własny program "Tosh.0" na kanale Comedy Central i daje występy w całych Stanach Zjednoczonych. Ostatnio podczas show w klubie "Laugh Factoy" w Los Angles wywołał skandal, którym żyje dziś chyba cała Ameryka. W stylu typowym dla solowych gwiazd kabaretu odpowiedział na reakcje publiczności na jego żarty. A że żartował akurat z kobiet, także i jego cięta riposta miała być "kobieca". – Czy to nie byłoby zabawne, gdyby ta dziewczyna została zgwałcona w tej chwili przez, na przykład pięciu facetów? Właśnie teraz? Gdyby tak banda kolesi ją po prostu gwałciła – rzucił ze sceny Tosh.
Sala ryknęła rozbawiona, ale dziewczynie do śmiechu nie było i natychmiast wyszła z sali. A komikowi zapewne wydawało się, że na tym koniec. Znajomi poniżonej ze sceny kobiety prowadzą jednak bloga, na którym szybko opisali, jak wysokich lotów żartami posługuje się podczas swoich występów Daniel Tosh i co czują osoby, które wykorzystuje, by rozbawić innych. I co czuje kobieta, bohaterka opowieści o gwałceniu, z której wszyscy dookoła się cieszą, a artysta dostaje za to pieniądze.
Dosyć tego
Okazało się chyba jednak, że – podobnie jak Kuba Wojewódzki i Michał Figurski w Polsce – Daniel Tosh przekroczył granicę dopuszczalnego żartu. Podobnie też jak twórcy "Porannego WF-u", swoim programie na Comedy Central Tosh lubi sięgać po szwoinizm, czy rasizm, ale jest oceniany jako jeden z tych komików, którzy nigdy za to nie przeproszą. Taka jego konwencja.
Tym razem wokół jego dowcipu zrobiło się jednak tak gorąco, że nie miał wyjścia i przeprosił już wkrótce po tamtym występie. "Wszystko zostało wyrwane z towarzyszącego temu kontekstu, chciałbym szczerze przeprosić" - napisał na Twitterze. Tylko podgrzał jednak w ten sposób spór wokół tego, co stało się kilka dni wcześniej w Los Angeles. I tego, czy w ogóle żart z gwałtu powinien kogokolwiek śmieszyć.
Jak stwierdził magazyn "Time", każdy w sieci miał coś do powiedzenia na temat Daniela Tosha i jego żartów. Ameryka podzieliła się na tych, którzy podkreślają, że to tylko taki rodzaj humoru i tych, którzy prawa do takich żartów komikom odmawiają. Niektórzy twierdzą, że to podział na mężczyzn, których w większości żart z gwałtu śmieszy i kobiety, które myślą głównie o tym, jakie to przerażające doświadczenie.
Podobnie, jak kilka tygodni wcześniej nad Wisłą, i w USA sprawa okazała się jednak znacznie bardziej złożona. "Wierzcie, czy nie, ale żarty o gwałcie mogą być śmieszne. Tak, nawet feministki tak sądzą. Ale 'żart' Daniela Tosha daleki było od humoru. W zasadzie to był świetny przykład, jak nie żartować z gwałtu" - oceniła Jessica Valenti, popularna amerykańska aktywistka zajmująca się statusem kobiet.
Żartujący z gwałtu jest jak gwałciciel?
Jeszcze ostrzej oceniła Tosha organizacja Woman's Media Center, skupiająca amerykańskie kobiety pracujące w mediach, w tym cieszące się największym poważaniem dziennikarki. Krytykując komika panie z WMC podkreślają, że cały problem z tym żartem polega głównie na tym, iż w społeczeństwie istnieje brak zrozumienia między kobietami i mężczyznami. Wielu wypowiadających się w tej sprawie panów twierdzi bowiem, że w Ameryce najważniejsza jest wolność słowa. Panie twierdzą tymczasem, że Tosha w zasadzie nic nie odróżnia od gwałciciela.
Rację mają chyba jednak ci, którzy twierdzą, że problem rzeczywiście jest nieco głębszy i bardziej skomplikowany. Świadczyć mogą o tym choćby pojawiające się w internetowych komentarzach opinie, które wcale nie są z założenia przypisane do płci. "Byłoby zabawnie, gdyby Tosha zgwałciło dziesięciu gości. Byłby zachwycony" – stwierdził na Facebooku jeden z mężczyzn dyskutujących na temat tego skandalu.
Tosh ma problemy
"Brickleberry"
Kolejny show Daniela Tosha z motywem gwałtu w tle
Skandalu sporego, za który może się okazać, że Tosh będzie musiał zapłacić nawet utratą pracy. Nie wiadomo co dalej z show "Tosh.0", ale Comedy Central sporo nerwów napsuł kolejny program, którego Tosh jest producentem, a który również pełen jest jego fascynacji żartami o gwałceniu.
Tuż po tym, gdy wybuchł skandal po występie komika w "Laugh Factory", stacja planowała premierę nowego serialu komediowego na branżowym festiwalu Comic-Con w San Diego. W dniu premiery montażyści Comedy Central musieli jednak walczyć z czasem, by pociąć odcinek pilotażowy "Brickleberry" i ukryć to, że prawie w całości opiera się na... żartach o gwałcie.
Wierzcie, czy nie, ale żarty o gwałcie mogą być śmieszne. Tak, nawet feministki tak sądzą. Ale "żart" Daniela Tosha daleki było od humoru. W zasadzie to był świetny przykład, jak nie żartować z gwałtu. CZYTAJ WIĘCEJ