Proszę, ukradnij mój album – niecodzienny apel muzyka Skowytu. "Żeby zanegować chałę polskiego rynku muzycznego"
Ługi
17 lipca 2012, 20:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 lipca 2012, 20:55
Reakcja na tekst „Wyrwij chwasta – o muzykach idiotach i wydawcach ignorantach” uświadomiła mi, że nie tylko ja mam problem będąc częścią cyrku zwanego polskim rynkiem muzycznym. I że nie tylko ja chciałbym coś zmienić.
Reklama.
Kilka dni temu wrzuciłem na swoim niszowym blogu wściekły tekst, „Wyrwij chwasta – o muzykach idiotach i wydawcach ignorantach”. Tekst pisałem z myślą o gronie kilkuset osób, które czytają moje wypociny, ewentualnie interesują się zespołem Skowyt, w którym śpiewam. Napisałem go, żeby zrzucić z wątroby poczucie zażenowania własnym frajerstwem w negocjacjach z wydawcami oraz rozczarowanie zasadami na jakich działa „oficjalny” rynek muzyczny w tym kraju.
Odzew na ten art przeszedł wszelkie oczekiwania. Nastąpiła mała eksplozja. Na moim blogu tekst został przeczytany ponad 5000 razy. Jeśli dodać do tego przedruk na głównej stronie Natemat.pl oraz artykuły, które pojawiły się w sieci, cyferki poszły pewnie w kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt tysięcy. Muzycy udostępniali tekst na swoich fejsbukowych profilach. Przez te kilka dni odezwały się do nas media zainteresowane tematem, ludzie którzy wsparli naszą postawę i Ci, którzy zachęceni artykułem chcą kupić od nas płytę. O dziwo, odezwali się nawet wydawcy. Niespodziewanie udało mi się zrobić virala…
Zaczęliśmy rozkminiać zespołowo to wszystko, o co tu w ogóle chodzi? Doszliśmy do momentu, w którym albo trzeba zachować twarz i być konsekwentnym do końca, albo się tchórzliwie wycofać. Zdecydowaliśmy, że mamy gdzieś zasady rynkowe, cały ten zasrany cyrk, o którym pisałem. Doszliśmy do radykalnych wniosków:
1. Nasz wydawca nie jest w stanie dotrzeć do wszystkich ludzi, którzy chcą słuchać muzyki Skowytu.
2. Nasz wydawca nie jest tym nawet specjalnie zainteresowany
3. Chcemy żeby każdy mógł dotrzeć do naszej muzyki bo taka jest istota dzielenia się swoją twórczością. Dotarcie do ludzi.
Niestety, jesteśmy związani umową z wydawcą i nie możemy udostępnić swojej płyty oficjalnie, za darmo. Wydawca miałby wtedy prawo pozwać nas do sądu. I pewnie dojechałby nas tam konkretnie na grubą kasę. Ale możemy zrobić coś innego, co może będzie jakimś impulsem dla wielu innych zespołów, które męczą się w oszukańczych albo po prostu nieefektywnych układach z wydawcami. Coś, co może chociaż w małym stopniu wpłynie na zmianę sytuacji. Mianowicie:
CHCĘ WAS ZACHĘCIĆ, ŻEBYŚCIE UKRADLI NASZ ALBUM.
Tak po prostu. Żeby zanegować tę całą chałę polskiego rynku muzycznego. Żeby to rozwalić, zniszczyć, ośmieszyć. Nie zależy nam na Waszych pieniądzach. Może Kazikowi zależy. Może Hołdysowi. Może wszystkim innym, którzy mają cos do stracenia i na łamach prasy krzyczą ile to tracą pieniędzy na piractwie. Ale nam nie. My nic nie zarabiamy, więc i tak nic nie stracimy. Tysiące młodych, niezależnych zespołów mają dokładnie tak samo.
Wbiliśmy w nagranie płyty „Achtung, Polen!” kilka tysięcy złotych z własnej i przyjaciół kieszeni. Ale nie zrobiliśmy tego po to, żeby nam się zwróciło. Nie jesteśmy biznesmenami. Nie gramy muzyki po to żeby zarabiać. Chcemy żebyście usłyszeli co gramy, jak gramy i co mamy do powiedzenia.
Nasza płyta śmiga na torrentach od pewnego czasu, różni ludzie ją udostępniają. Nie mamy o to żadnych pretensji. Jak możemy mieć pretensje do ludzi, którzy chcą nas słuchać, a z takich czy innych powodów nie mogą (bo płyty nie ma w sklepie, bo sklepy i wydawca narzucają marże, bo nie mają kasy, itd., itp.)?
Nie chcemy żeby nasza muzyka była zagłuszana. Przez nikogo. Ani przez wydawcę, ani przez dystrybutora, ani przez sklepy zamawiające śmieszną ilość sztuk. Tak naprawdę ściągając nasz album nie okradasz Skowytu. Okradasz tych, którzy okradają Skowyt. I za to jesteśmy Ci wdzięczni.
Dlatego jako zespół mówimy Ci wprost:
1. Wejdź na torrenta
2. Ściągnij naszą płytę
3. Przesłuchaj ją
4. Podaj ją dalej każdemu kto będzie zainteresowany. Daj ją w prezencie komu chcesz.
Jak Ci się spodoba to super, może wpadniesz na koncert, może będziesz nas dalej wspierał. Jeśli Ci się nie spodoba to podetrzyj sobie nią tyłek i nie będziemy mieć żalu. Uczciwy układ?
My nie mamy z tego żadnego zysku poza tym, że nasza muzyka jest dostępna dla wszystkich. A o to w tym wszystkim zawsze chodziło, zanim pojawił się wydawca, sklep i każdy inny pośrednik.
Są artyści, którzy udostępniają swoje nagrania za darmo, albo za „co łaska”. Ale nam nie o to chodzi. Nam chodzi o to żebyś nie wspierał pośredników. Słuchając naszej muzyki wspierasz nas.