Lech Wałęsa i działacze opozycji w czasach PRL zapowiadają brak "taryfy ulgowej" dla Jarosława Kaczyńskiego i jego ludzi. Wystosowali oświadczenie, które jest reakcją na aresztowanie posła Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego. Wielu komentowało je jako czysto polityczną zagrywkę. Obrońca oskarżonego Roman Giertych zapowiedział z kolei złożenie zażalenia.
"Nie będzie żadnej taryfy ulgowej dla Kaczyńskiego, Ziobry i ich towarzyszy z PiS-u" – informują w oświadczeniu Lech Wałęsa i część działaczy opozycji w PRL. Dalej czytamy krytykę rządu PiS i deklarację o braku zmiłowania dla partii kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego. "Obecna władza postępuje jak komuniści. Z tą różnicą, że za nimi stał Związek Sowiecki, a za rządami PiS stoi niepohamowana chciwość, podłość i chore ambicje. Naród ma dobrą pamięć i siłę do wymierzania im sprawiedliwości. Obiecujemy, że doprowadzimy do tego, że winni poniosą konsekwencje. Nie będzie żadnej taryfy ulgowej dla Kaczyńskiego, Ziobry i ich towarzyszy z PiS-u" – deklarują Lech Wałęsa, Piotr Kapczyński, Krzysztof Król, Bogdan Lis, Jan Lityński, a ponadto Henryk Majewski, Krzysztof Pusz, Ryszard Pusz i Krzysztof Siemieński.
Chodzi o okres, gdy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL. Miał wówczas przyjąć jako łapówkę co najmniej 175 tys. zł w gotówce i dwa zegarki o wartości prawie 25 tys. zł. Oskarżenia dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej.