Okładka pisma pornograficznego "Chic" wydawanego w latach 70-tych przez Larrego Flynta
Okładka pisma pornograficznego "Chic" wydawanego w latach 70-tych przez Larrego Flynta Fot. "Chic"

Kryzys? Nikt nie wie lepiej, co to znaczy kryzys niż branża pornograficzna. Sektor, który przez dziesiątki lat niezmiennie łatwo generował milionowe zyski, teraz musi mierzyć się nie tylko z problemami dotykającymi każdy inny biznes, ale i zmianami, które sprawiły, że w porno już prawie nic nie jest takie, jak niegdyś.

REKLAMA
Światowy przemysł pornograficzny kurczy się z roku na rok. Jak w każdą branżę i w porno uderzył oczywiście globalny kryzys gospodarczy. Od kiedy trwa, ta gałąź przemysłu filmowego zmniejszyła się o około 40 proc. Notując czasami straty na poziomie największych instytucji finansowych. Bo w trudnych czasach ludzie po prostu przestali tak chętnie płacić za oglądanie seksu, jak wówczas, gdy pieniędzy w portfelu bywało u niektórych aż nadto.
JJ Michaels
były aktor pornograficzny

Teraz jest tak, że nie widzę tego, by w ciągu pięciu lat został jakiś profesjonalny aktor porno. CZYTAJ WIĘCEJ

W stojącej na skraju bankructwa Grecji towary w sex-shopach zdrożały dziś dwukrotnie! A wypłaty wielu Greków został tymczasem okrojone. Nic więc dziwnego, że na ostatnich targach Erotyczny Sen Aten była zaledwie garstka wystawców. Od roku 2008 została podobno jedynie połowa z nich. W dotkniętym gigantycznym bezrobociem kraju część osób szuka jednak zarobku właśnie w tym biznesie. A to powoduje, że cierpią największe gwiazdy, gdyż szukający oszczędności producenci wolą postawić na amatorki z ulicy, którym płaci się kilkadziesiąt euro za scenę. Panowie dostają jeszcze mniej.
Branża się kurczy
Ale zdaniem ekspertów w tej dziedzinie, pornografia, w której są castingi, kontrakty, scenariusze, profesjonalny plan i obsługa odchodzą do lamusa. Pornograficzne Hollywood przestają istnieć, bo najbardziej pożądane porno nie jest już na płycie DVD, czy w wideokabinie sex-shopu. Najpopularniejsza pornografia to ta, którą można znaleźć nie ruszając się sprzed komputera. Która jest za darmo i która pokazuje prawdziwe życie. Prawdziwy, amatorski seks.
Jakiś czas temu nad tym globalnym problemem pochylił się brytyjski dokumentalista Louis Theroux, który po odwiedzeniu pornograficznego zagłębia jakim wciąż zdaje się być Las Vegas, stwierdził, iż losy porno jakie dotąd znaliśmy są policzone. – Teraz jest tak, że nie widzę tego, by w ciągu pięciu lat został jakiś profesjonalny aktor porno – powiedział Theroux emerytowany gwiazdor filmów dla dorosłych JJ Michaels.
Już kilka lat temu na największych targach branży pornograficznej w Las Vegas jeden jej ojców branży porno stwierdził, że koniec jest bliski. – W całej tej ekonomicznej niedoli, kiedy ludzie tracą pieniądze, seks jest dla nich coraz bardziej odległą rzeczą. Bo ludzie są zbyt depresyjni by być aktywni seksualnie – mówił Larry Flynt, założyciel słynnego pisma "Hustler".
Pisma, które przed laty znane było z tego, że pokazuje więcej, niż np. "Playboy" wydawany przez Hugh Hefnera. Przez ostatnie dwie dekady przekraczanie granic w ogóle było motorem napędowym pornografii. Świetnie sprzedawały się nie tylko te produkcje, gdzie aktorzy przekraczali granice możliwości akrobatycznych, gdzie główną akcję stanowił ekstremalny seks oralny, czy analny. Scenariusze zakładały picie moczu, czy oblepianie kałem. To się sprzedawało i na tym można było zarobić, bo ludzie gustujący w takich emocjach płacili najchętniej.
Amatorski internet zabija profesjonalizm
A potem przyszła epoka internetu i wszyscy wszystko dostali właściwie za darmo. Co więcej, zaczęły mnożyć się w sieci filmy amatorskie. Wykradzione z alkowy lub tam nagrane, by później z rozmysłem pochwalić się swoimi seksualnymi osiągami przed innymi. I pieniądze przestały płynąć do producentów starej – powiedzmy - reżyserskiej pornografii. Stephen Yagielowicz, publicysta portalu o branży pornograficznej Xbiz stwierdził ostatnio w jednym ze swoich felietonów, że pornografia w formie wielkich korporacji to już przeszłość. "To nie jest coś, co się wydarzy, czy dzieje się właśnie teraz. To coś, co już było" – ocenił.

I zdaje się być w tym wiele prawdy. Bo kto tak naprawdę rządzi porno na świecie? Hefner i "Playboy", Flynt i "Hustler"? Nic bardziej mylnego. Eksperci twierdzą, że królem branży pornograficznej jest dziś Fabian Thylmann. Sprytny Niemiec, który jako jeden z niewielu potrafił zrobić interes na "darmowym" porno. I gdy erotyczne filmiki nagrane komórką, czy domową kamerą zaczęto usuwać z YouTube, czy filtrować na Dailymotion, on dał spragnionym seksu internautom YouPorn. A później PornHub, Tube8, XTube, ExtremeTube i SpankWire.
I zrozumiał, że tak poważnego biznesu nie wolno oprzeć tylko na amatorach, których w pewnym momencie może zacząć brakować, gdy ludzie zrozumieją, że strony porno oglądają też ich sąsiedzi. Dlatego należące do niego przedsiębiorstwo Manwin zatrudnia blisko tysiąc pracowników, w tym setki aktorów, którzy w każdej chwili są w stanie zagrać amatorów, których chcą oglądać widzowie. Zamiast profesjonalnego planu wystarczy jednak wynajęte mieszkanie, a zamiast kilku kamer filmowych w miarę dobra komórka, lub kamera z marketu, by zbyt profesjonalnie nie było.