Patrzę na to wszystko od środka, ale naprawdę nie rozumiem, co się dzieje... To jest tak niehumanitarne i nieludzkie. Szczególnie to, co obserwujemy w Sejmie. Straż Marszałkowska co dnia zmniejsza przestrzeń, na której mogą przebywać osoby protestujące. Zabroniono im przechodzić jednym z przejść, a gdy chciałam z tymi uczestniczącymi w proteście niepełnosprawni chłopakami wyjść na sejmowy skwer, też był zakaz. Zapewnienie im dostępu do prysznica i jedzenia musiałyśmy wywalczyć – mówi #TYLKONATEMAT Joanna Scheuring-Wielgus. I zdradza kulisy sejmowego protestu rodziców osób niepełnosprawnych.
Rodzice osób niepełnosprawnych pamiętali więc o tych obietnicach, gdy PiS doszło do władzy. Po ostatnich wyborach zaczęli jeździć na rozmowy do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i do tego słynnego Centrum Dialogu Społecznego, z nadzieją na wprowadzenie ich postulatów. Jeździli tak dwa i pół roku, ale nic się nie działo. Stwierdzili więc, że koniec z tym bezproduktywnym jeżdżeniem.
Wtedy przyszli do mojego biura poselskiego, opowiedzieli swoją historię i zdecydowałam, że powinnam działać. Choć muszę szczerze przyznać, że potrzebowałam też trochę czasu, by zgłębić tę tematykę, bo ich protest z 2014 roku kojarzyłam głównie z przekazów medialnych. Decyzja o tym, że wchodzimy z nimi do Sejmu też łatwa nie była, ponieważ od dłuższego czasu mam problem, by wpuszczać tu kogokolwiek. No, ale się udało. Zdecydowałam się im pomóc, bo uznałam, że mówiące co chwila o godności PiS, musi zadbać o godność także tych ludzi.
W 2014 roku podobnie działał w tej sprawie Arkadiusz Mularczyk z PiS. Jak on zachowuje się dzisiaj? Czy miała pani okazję z nim porozmawiać o wspólnym działaniu na rzecz rodzin osób niepełnosprawnych?
Drugiego dnia tego protestu przyszedł tu dosłownie na 5 minut. Powiedział protestującym, że postara się, by tym razem nie trwało to tak długo, jak w 2014 roku. Bo wówczas protestowali oni w Sejmie aż 17 dni. A potem podszedł do mnie i... mnie zaatakował. - Jak pani może być tutaj! Pani, która chce zabijania dzieci – usłyszałam. Nawet tego nie skomentowałam...
To jedna z tych spraw, które powinny być załatwiane w ramach porozumienia ponad podziałami, ale czy uda się je kiedykolwiek osiągnąć?
Jestem pewna, że PiS wreszcie te koniecznie zmiany wprowadzi. Pytanie, kiedy wreszcie to zrobią Jak dotąd niestety się tylko kompromitują. Tymi wizytami i tym, co opowiadali pan Morawiecki oraz pani Rafalska... Kompromitacją władzy było też to, co działo się w weekend. Zamiast pracować nad ustawą dla niepełnosprawnych, wyjechali w kraj na spotkania z wyborcami PiS. No, a wicepremier i szefowa Komitetu Społecznego Rady Ministrów urządziła sobie spływ Dunajcem i zażywała świeżego powietrza... Niepełnosprawni, którzy protestują w Sejmie takiej okazji nie mieli, bo nie mogą nawet samodzielnie otworzyć okna.
Patrzę na to wszystko od środka, ale naprawdę nie rozumiem, co się dzieje... To jest tak niehumanitarne i nieludzkie. Szczególnie to, co obserwujemy w Sejmie. Warto wiedzieć, że Straż Marszałkowska co dnia zmniejsza tę przestrzeń, na której mogą przebywać osoby protestujące. Zabroniono im również przechodzić jednym z przejść. Chciałam z tymi uczestniczącymi w proteście niepełnosprawni chłopakami wyjść na chwilę na sejmowy skwer, ale też był zakaz. Zapewnienie im dostępu do prysznica i jedzenia musiałyśmy z Moniką Rosą i Joanną Schmidt wywalczyć. A teraz Kancelaria Sejmu zastanawia się, kto ma za to zapłacić i prawdopodobnie to ja dostanę ten rachunek.
Dużo czasu spędza pani z protestującymi?
Chyb tak... Do domu pojechałam tylko na kilka godzin, by wytłumaczyć trójce moich synów, że teraz muszę zostać w Sejmie. Jestem z Torunia, więc musiałam zabrać też trochę więcej ciuchów z domu. I od tego czasu jestem z protestacyjnymi właściwie cały czas.
Jaki jest wśród nich nastrój? Czy Beata Szydło słusznie się ich obawia?
Ktoś, kto obawia się rozmowy z ludźmi, nie powinien być politykiem. Politycy – szczególnie ci, którzy rządzą – nie mogą obawiać się rozmów. Nawet, gdy wiadomo, że będą one trudne. Dziwię się Beacie Szydło, że ona nie pojawiła się tu już pierwszego dnia. W ogóle dziwię się politykom PiS, że to nie oni siedzą z protestującymi. Wszystko zaczyna się bowiem od tego, iż oni w 2014 roku i w trakcie kampanii wyborczej obiecali temu środowisku konkretną pomoc, ale potem nic nie zrobili.
Liderka protestujących Iwona Hartwich zadzwoniła do mnie po jednej z konferencji PiS i była po prostu załamana. Żaliła się, że nie rozumie, jak to możliwe, iż znowu zapowiedziano przeznaczenie pieniędzy na różne cele, ale dla nich państwo nic nie ma. To wejście do Sejmu było dla tych ludzi czymś naprawdę desperackim i poniżającym. Uczestniczący w proteście Kuba i Adrian to bardzo inteligentni młodzi mężczyźni. Podobnie, jak ich rodzice. Przecież oni potrafili zaszachować prezydenta podczas rozmów.
W tej spawie wolałbym odpowiadać tylko za siebie. Mogę odnosić się tylko do własnej wrażliwości. Aczkolwiek kilkoro innych posłów Nowoczesnej również bardzo mocno zaangażowało się w pomoc rodzicom osób niepełnosprawnych. To Monika Rosa, Kornelia Wróblewska, Joanna Schmidt oraz Ryszard Petru. Jest z nami też Agnieszka Ścigaj z Kukiz'15.
To w większości nazwiska osób, które za jakiś czas mogą znaleźć się w nowym obozie rządzącym. Czy wówczas rodziny osób niepełnosprawnych również będą mogły liczyć na wasze wsparcie?
Jeśli komuś coś obiecuję, to tej obietnicy dotrzymuję. Dlatego wiem, iż obietnic nie można rzucać na lewo i prawo, tylko po to, by coś dzięki temu zyskać. Do mojego biura poselskiego przychodzi wiele osób, które chcą, by im coś załatwić, ale jeśli w ich sprawie nie jestem w stanie nic zrobić, mówię im to wprost. Tak jest chyba lepiej, prawda? Kłamstwo ma krótki nogi. Co dobitnie pokazuje przypadek PiS.