
Wielka reorganizacja w policji. Połowa z blisko 700 posterunków ma zostać zlikwidowana. – Cel jest tylko jeden: poprawa bezpieczeństwa – tłumaczą policjanci. Samorządy w to nie wierzą.
REKLAMA
– Chodzi o to, by policja szybciej dotarła na miejsce przestępstwa, mniej funkcjonariuszy będzie za biurkiem, a więcej patroli w terenie – mówi nadinspektor Marek Działoszyński, komendant główny policji.
Czytaj także: Uwaga na drogówkę. Policja wlepiając na potęgę mandaty będzie łatać dziurę w budżecie?
Pomysł likwidacji połowy posterunków nie podoba się jednak części mieszkańców i samorządowców. Obawiają się, że na ulicach nie będzie przez to bezpieczniej. – Po likwidacji sądów, odbierają nam też policję – mówi starosta jednego z mazowieckich powiatów. Głośno protestuje Zgromadzenie Ogólne Śląskiego Związku Gmin i Powiatów. Na przykład w Rybniku planowana jest likwidacja dwóch posterunków. – Boję się, że jak się coś stanie, żaden patrol nie dojedzie na czas – stwierdza Agnieszka Ryś, mieszkanka Rybnika.
Policja uspokaja, że posterunki co prawda znikną, ale w punktach obsługi interesanta przez kilka godzin dziennie dyżurował będzie funkcjonariusz. Nawet to nie przekonuje krytyków. Twierdzą oni, że policjant przyjmujący zgłoszenia zza biurka to za mało.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło: "Rzeczpospolita"
