Serial "Westworld" przedstawia realistyczną wizję przyszłości, w której ludzie oddają się pierwotnym instynktom w parkach rozrywki. Zamieszkują je "hosty" czyli maszyny obdarzone sztuczną inteligencją, do złudzenia przypominające człowieka. Produkcja HBO jest serialem z gatunku "science-fiction", nie jest jednak aż tak oderwany od rzeczywistości. "Myślę, że w przeciągu 15-20 lat takie przedsięwzięcie będziemy mogli zrealizować. Już teraz są budowane roboty, które zachowują się autonomicznie, ale do pewnego stopnia" – mówi naTemat dr hab. inż. Piotr Bilski.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Piotr Bilski jest doktorem hab. nauk technicznych w dziedzinie informatyki. Aktualnie pracuje w Instytucie Radioelektroniki Politechniki Warszawskiej. Jako naukowiec zajmuje się m. in. sztuczną inteligencją. Prywatnie oglądał serial "Westworld", o którym miałem okazję z nim porozmawiać. A także o tym, kiedy maszyny wyręczą nas z pracy, jak będzie wyglądać wojna w przyszłości i gdzie w tym wszystkim jest Polska.
"Westworld" to dla pana bardziej "science" czy "fiction"?
Powiem szczerze, że moim zdaniem ten serial nie za bardzo przedstawia sztuczną inteligencję od strony nauki. Nie jest tu powiedziane, jak to się stało, że maszyny uzyskały samoświadomość. W pierwszym sezonie (pod wpływem tajemniczego kodu zaszytego w nich przez twórcę) po prostu zaczęły zadawać sobie pytanie kim lub czym są oraz jakie jest ich przeznaczenie. Bardzo ciekawie pokazano proces budowania tożsamości na podstawie strzępków wspomnień z poprzednich wcieleń. Jednak nie ma tu pokazanej strony technicznej, która umożliwiłaby udzielenie odpowiedzi na pytanie: jak to w ogóle było możliwe.
Obecnie nie bardzo wiemy, jak taką maszynę stworzyć. Mamy pewne wyobrażenie o niej, a potem całą masę pytań, które będziemy stawiać, kiedy już ona powstanie. Przejście do samoświadomej maszyny to na razie wielki znak zapytania.
A czy stworzenie samoświadomego robota jest w ogóle możliwe?
Uważam, że tak, ale gdyby ktoś mi teraz kazał tą tezę udowodnić, to nie potrafiłbym tego zrobić. Musimy się tu zastanowić, czy istnienie takich istot jest czymś nadzwyczajnym, czy nie? Ludzkość od pewnego momentu uważa, że obecność we wszechświecie wysokiej inteligencji to nic niezwykłego, jesteśmy zatem zdolni do zbudowania maszyn, które będą miały życie wewnętrzne oraz poczucie, że różnią się od otaczającego je świata.
Obserwacja zwierząt pokazuje, że niektóre stworzenia zamieszkujące Ziemię mają świadomość, podobnie jak my. Może nie są one w równym stopniu skomplikowane, ale jednak pod wieloma względami nas przypominają. Nie mają po prostu tak rozwiniętych mózgów, zatem ich inteligencja jest trochę bardziej ograniczona. Drugie po nas istoty pod tym względem, tj. delfiny, nie zbudowały miast prawdopodobnie tylko dlatego, że mają płetwy zamiast rąk (śmiech). Poza tym jednak charakteryzują się świadomością, przeżyciami wewnętrznymi, potrafią logicznie myśleć. Szympansy również ustępują nam inteligencją, ale nie są tylko „automatami”, jak kiedyś sądzono. A zatem, jeśli stworzony zostanie dostatecznie skomplikowany system, być może uzyska on samoświadomość samoistnie.
Ile nam, to znaczy naukowcom i specom od sztucznej inteligencji, brakuje?
Tak zwana słaba sztuczna inteligencja, czyli algorytmy adaptacyjne, które mogą dopasowywać się do danych pochodzących ze środowiska zewnętrznego - już istnieje. To samoparkujące samochody, asystenci, z którymi można porozmawiać w Internecie, czy automaty służące do gry w szachy. Taka sztuczna inteligencja towarzyszy nam już na każdym kroku i gdyby nagle zniknęła, poczulibyśmy się jak bez ręki. Algorytmy komputerowe potrafią analizować dane pochodzące z otoczenia robota, przewidują zachowanie tłumu, umożliwiają automatyzację procesów produkcyjnych. Dla przykładu, w japońskich fabrykach samochodów nie ma już praktycznie ludzi.
Z kolei w przypadku silnej sztucznej inteligencji, czyli świadomych swego istnienia maszyn jesteśmy mniej więcej połowie drogi. Na pytanie, czy będziemy w stanie je stworzyć, odpowiedź póki co brzmi: nie wiadomo. Już w latach 60-tych panował hurraoptymizm, kiedy stwierdzono, że za chwilę uda się stworzyć sztuczną sieć neuronową, która będzie naśladować zachowanie ludzkiego mózgu. Okazało się jednak, że to zadanie na razie przekracza nasze możliwości.
Dorosły człowiek ma bowiem średnio sto miliardów neuronów w mózgu, co dowodzi ogromnego stopnia jego skomplikowania. Aby dobrze zasymulować tylko jedną komórkę nerwową, musimy rozwiązać tysiące równań różniczkowych. Stworzenie sztucznego mózgu o podobnej złożoności jak nasz jest więc ekstremalnie trudne. Co więcej, mózg istot żywych ma charakter analogowy - przetwarza sygnały ciągłe. Komputery są za to maszynami dyskretnymi (impulsowymi - red.), działanie sztucznych sieci neuronowych jest zatem daleko idącym uproszczeniem wobec wzorca stworzonego przez naturę. Obecnie maszyny potrafią np. poprawnie analizować obraz z otoczenia, pochwycić lecącą piłkę, ale czy to oznacza, że w przyszłości będą również w stanie samodzielnie myśleć i zadawać sobie pytania filozoficzne? Nikt tego nie wie.
Sztuczna inteligencja nam pomaga, ale jak pokazuje właśnie "Westworld" czy wiele innych filmów np. "Terminator" czy "2001: Odyseja kosmiczna" - potrafi się też zbuntować.
Pamiętajmy, że fabuła ma zachęcić do oglądania filmu, czy serialu. Jeśli widzimy maszynę, która dąży do eksterminacji ludzkości, jest ona dla nas ciekawsza, niż historia tej samej maszyny mającej bardziej przyziemne cele, np. chce nam ułatwić życie. Potencjalne niebezpieczeństwo jest jednak realne, czemu dał wyraz nieżyjący już Stephen Hawking, przestrzegając przed sztuczną inteligencją i twierdząc, że może ona nas kiedyś eksterminować.
Trochę zatem za wcześnie na takie pytanie, ale zawsze warto mieć je z tyłu głowy, by nie okazało się po niewczasie, że stworzyliśmy komputer typu SkyNet, który obrzuci nas znienacka bombami atomowymi.
A czy kiedyś maszyny wyręczą ludzi w pracy?
Wprowadzenie maszyn do gospodarki oznacza, że wykonują one czynności, które kiedyś były domeną człowieka. Do pewnego stopnia to już się stało, co widać np. w supermarketach, gdzie mamy rząd kas automatycznych, które skanują towary i potrzeba tylko jednego pracownika do ich obsługi. Drugi aspekt to np. samochody autonomiczne, które wyeliminują kierowców taksówek czy TIRów. Tego typu trendy nasilą się w ciągu najbliższych 10 lat.
A czy dojdziemy do takiego momentu, że nie będziemy musieli pracować, tylko po prostu roboty będą robić wszystko za nas, a my będziemy mogli leżeć do góry brzuchem?
Spójrzmy na świat zwierząt: odsetek bezrobotnych wśród szympansów wynosi 100 proc. i nikt z tego powodu nie robi afery. Kiedy człowiek nie będzie mógł pracować, bo robot to zrobi lepiej, pozostanie mu tylko hobby w postaci pielenia ogródka. Pytanie: czy w związku z tym powinno się płacić człowiekowi pieniądze za to tylko, że żyje? Jest to kwestia zupełnie poważnie rozważana w wielu państwach w Europie i na świecie. Poza tym jednak praca podobno uszlachetnia, dlatego nie wiadomo czy jej brak nie doprowadzi do degeneracji ludzkości, bo maszyny zrobią wszystko za nas, a człowiek będzie leżał tylko na kanapie i czekał, aż wszystko zostanie zrobione za niego.
W takim razie kiedy powstaną parki rozrywki, podobne do tych z serialu „Westworld”?
Musimy poczekać na odpowiednio wyspecjalizowanych behawiorystów, którzy zaprogramują maszyny. W takich parkach nie chodzi przecież o to, by maszyna była samoświadoma. Nie potrzebujemy myślących maszyn, ale takich, które zachowują się podobnie jak ludzie. Żeby to osiągnąć, wystarczy napisać dostatecznie złożone algorytmy, które będą sterować zachowaniem robota, by było ono wiarygodne. W tym przypadku jesteśmy zdecydowanie bliżej celu i myślę, że w ciągu 15-20 lat takie przedsięwzięcie będzie można zrealizować. Już przecież są budowane roboty, które działają autonomicznie, choć jeszcze w ograniczonym stopniu.
Jednak "prostsze" będzie stworzenie sztucznej inteligencji, która sama dopasuje się do otoczenia i odwiedzających park, niż algorytmów na każdą okazję?
Ależ oczywiście, bo nie da się przecież przewidzieć wszystkich sytuacji. Zaprojektowany algorytm musi mieć zdolność do dopasowywania się do zmieniających warunków. To tak zwana generalizacja, czyli zdolność do twórczego rozwiązywania problemów na podstawie posiadanej wiedzy, reagowania na bodźce, których wcześniej nie zaobserwowano. To nie jest zatem kwestia zaprogramowania ogromnej liczby kombinacji scenariuszy, tylko zbudowania maszyny w taki sposób, by ta potrafiła sensownie zareagować na sytuację, której nie dotąd nie znała. To jest właśnie istota sztucznej inteligencji.
Mówiliśmy o pracy, parkach i zwykłych ludziach. Co z wojskiem? Wiadomo, że w przemyśle militarnym najlepiej rozwijane są technologie. Jak mundurowi wykorzystują sztuczną inteligencję i roboty? Mnie przerażają robo-psy z Boston Dynamics.
Są to maszyny kroczące, które wojsko wykorzystuje do noszenia sprzętu. Stanowią one wielce ciekawy przykład, który pokazuje jak będzie wyglądała armia przyszłości. Bawią mnie wypowiedzi polityków, którzy twierdzą, że Polska powinna dysponować armią 200 tys. żołnierzy. Po co nam oni, skoro za 10 lat staną do konfrontacji z wojskiem maszyn, wtedy bitwa szybko zamieni się w egzekucję? Już teraz Amerykanie bombardują przeciwników i dokonują zabójstw na odległość. Pilot bezzałogowego samolotu – drona typu Predator siedzi sobie w kontenerze w Nevadzie i steruje maszyną, która lata nad Afganistanem, czy Irakiem. Być może sam nigdy nie był za granicą, za to w czasie rzeczywistym otrzymuje informacje z satelity, radarów i innych czujników na temat lokalizacji celu. Oddaje strzał, jego ofiara nie wie nawet, kto ją zabił. Tak będzie wyglądać wojna w przyszłości.
Jak Polska w takim razie prezentuje się polu sztucznej inteligencji i samoświadomych maszyn?
Możemy pochwalić się kilkoma znanymi nazwiskami, mamy grupy badawcze zajmujące się rozwojem algorytmów sztucznej inteligencji w wielu zastosowaniach, np. medycynie, naukach technicznych, czy społecznych. Nasi naukowcy nierzadko są rozpoznawani na świecie i mają coś do powiedzenia w tym temacie. Aby jednak móc rywalizować z liderami ze Stanów Zjednoczonych, czy Japonii, trzeba najpierw zainwestować w system ogromne pieniądze. Tak działa finansowanie nauki na zachodzie, my wciąż nie możemy się pochwalić naprawdę znaczącymi technologiami. To przecież nie nasze systemy śledzą zachowania użytkowników Internetu, czy profilują ich na podstawie odwiedzanych stron. Nie możemy też pochwalić się projektami autonomicznych robotów.
Polska jest pod tym względem nieco w tyle, przy czym należy podkreślić, że potencjał naszej nauki jest znaczący, brakuje jednak rozwiązań systemowych, które pozwoliłyby nam rozwinąć skrzydła. Powszechnie mówi się o biurokratyzacji i niedofinansowaniu – deklaracje decydentów od lat dają nadzieję na poprawę, ale muszą za nimi iść zdecydowane kroki. W każdym razie poziom polskiej nauki, biorąc pod uwagę wszystkie niedostatki, jest i tak zadowalający.
Polacy często mają dobre pomysły, który jednak wykorzystuje ktoś inny. My nie możemy narzekać na brak zdolnych ludzi. Mamy dobrze wykształconych inżynierów, którzy potrafią myśleć kreatywnie. Problem pojawia się na etapie wykorzystania pomysłu, brakuje tu chyba zaplecza komercyjnego. Dwa dobre przykłady to grafen i niebieski laser (blue ray) - obie technologie Polacy sprawnie opracowali, jednak nasza gospodarka nie odniosła z nich praktycznie żadnych korzyści.
Polska nauka ma duży potencjał, ale wymaga trochę innego spojrzenia od strony zarządzania. To przecież nie jest sklep warzywny, którego właściciel kupuje marchewkę po 3 złote, sprzedaje drożej i taki jest sens jego działań. W naukę wkłada się duże pieniądze bez gwarancji uzyskania satysfakcjonujących wyników w najbliższym czasie. W dłuższym horyzoncie zawsze jednak taka inwestycja się opłaca.
"Pytanie o zagrożenie ze strony maszyn zawsze się pojawia, bo jeśli roboty zaczną myśleć, to czy będą mieć podobne cele i moralność, jak my? Budujemy je na własne podobieństwo, a wiec dla nich występujemy z pozycji Boga. Nie wiadomo jednak, czy samoświadoma maszyna pójdzie tą samą drogą rozwoju co my, czy będzie miała takie same emocje i wrażliwość. Może ona być również niebezpieczna nie ze względu na złe zamiary, ale dlatego, że inaczej zrozumie nasze dobro. Przecież tyle razy w historii sami ludzie dopuszczali się okrucieństw podobno "dla dobra ogółu".
"Liczba rąk do pracy w pewnych sektorach się zmniejsza, ale powstają nowe zawody związane z rozwojem cywilizacyjnym, w nich zaś potrzeba coraz więcej pracowników. Nie jest zatem tak, że przez roboty nagle wszyscy tracimy pracę. Sytuacja zmieni się, gdy stworzymy automaty, które będą kreatywne, potrafiąc wymyślać nowe produkty, czy utwory, pracować twórczo. Wtedy rzeczywiście może nam grozić długofalowe bezrobocie".