Pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu został mocno skrytykowany za swój wpis na Twitterze o protestujących rodzicach w Sejmie.
Pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu został mocno skrytykowany za swój wpis na Twitterze o protestujących rodzicach w Sejmie. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Mgr inż. Paweł Urbański to pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, który dość chętnie dzieli się swoimi spostrzeżeniami na Twitterze. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie treść wpisów, jakie publikuje. W jednym z nich odniósł się on do tematu protestujących w Sejmie rodziców niepełnosprawnych dzieci. Szybko spotkał się z ostrą reakcją internautów.

REKLAMA
"Gdyby to ode mnie zależało, to opiekunowie niepełnosprawnych, za okupację i terroryzowanie Sejmu, siedzieliby dawno za drutami" – tak wygląda wpis na Twitterze Pawła Urbańskiego z 29 kwietnia. Mężczyzna pełni funkcję specjalisty inżynieryjno-technicznego na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Jego słowa były odpowiedzią na wpis dziennikarki Renaty Grochal, która napisała, że "w życiu bym nie pomyślała, że sprawa niepełnosprawnych na wózkach walczących o własną godność zdejmie tyle masek i pokaże, jak bardzo można być bezdusznym. Strasznie przykre".
Wpis Urbańskiego szybko spotkał się z falą oburzenia wśród użytkowników Twittera. "Gdyby to ode mnie zależało, dostałby pan tytuł Znieczulonego Chama Roku. Życzę miłego życia w pełnej sprawności" – napisała jedna osoba. "Pracownik naukowy? Mam nadzieję, że z ludźmi pan nie pracuje? Bo nie nadaje sie pan. Prymityw" – ktoś inny. Jeden z użytkowników napisał, że "Stalin byłby z ciebie dumny!", na co Urbański odpowiedział: "Liczę raczej liczę na Piłsudskiego".
"Gazeta Wyborcza" zadzwoniła do Pawła Urbańskiego z pytaniem, czy takie zachowanie przystoi pracownikowi Uniwersytetu (chodzi nie tylko o powyższy wpis, ale także o szereg innych mocno kontrowersyjnych komentarzy choćby dotyczących osób o innej orientacji seksualnej). Rozmówca oznajmił, że jego wpisy na Twitterze nie mają nic wspólnego z jego pracą. Dodatkowo porównał zainteresowanie jego publikacjami w mediach społecznościowych do "UB-eckich metod". "Wyborcza" próbowała skontaktować się z rzeczniczką prasową Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu – bez skutku.