Protestujący w rozmowie z minister Rafalską powiedzieli, że zamierzają protestować dalej. Ale słyszeli, w jaki sposób PiS podobno chce się ich pozbyć z Sejmu.
Protestujący w rozmowie z minister Rafalską powiedzieli, że zamierzają protestować dalej. Ale słyszeli, w jaki sposób PiS podobno chce się ich pozbyć z Sejmu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Minister Elżbieta Rafalska przyszła dziś rozmawiać z protestującymi. Niewiele z tych rozmów jednak wyniknęło, minister nie przyniosła protestującym żadnych konkretnych propozycji ani informacji o tym, że rząd zgadza się spełnić tylko jeden postulat protestujących. Rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych nadal domagają się więc 500 zł na chore dziecko, ale rząd nie chce wypłacać takich pieniędzy w gotówce i proponuje ulgi finansowe dla rodzin niepełnosprawnych. Albo mówią - jak Jacek Żalek w czwartek - że rząd nie ma takich pieniędzy.
Protestujący zapowiadają, że będą dalej protestować. Zarówno 25 maja, gdy w Warszawie będzie sesja zgromadzenia parlamentarnego NATO, jak i 1 czerwca, gdy na sali plenarnej zasiądzie parlament dziecięcy. Może być jednak tak, że tych zapowiedzi nie uda się spełnić. Protestujący ujawnili bowiem, iż dotarły do nich informacje, w jaki sposób PiS podobno chce się pozbyć ich z Sejmu. Otóż ma zostać ogłoszony alarm pożarowy, wszyscy zostaną wyprowadzeni przez Straż Pożarną pod pozorem zapewnienia im bezpieczeństwa, a później już nie zostaną wpuszczeni do środka.
Plotka? Protestującym miała powiedzieć to jedna z posłanek opozycji, która dowiedziała się tego od wieloletniego pracownika parlamentu. Trudno zatem stwierdzić, że to sprawdzona informacja. Sama minister Rafalska stanowczo zaprzeczyła, by był taki plan. Łatwo jednak domyśleć się, co czują protestujący, którzy już ponad trzy tygodnie koczują na terenie Sejmu, a tacy posłowie jak Stanisław Pięta, Jacek Żalek czy Bernadetta Krynicka mówią wprost o tym, że należałoby "znaleźć paragraf" na rodziców "traktujących swoje dzieci jak żywe tarcze w imię partykularnych interesów".