
Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował, że Agencja Wydawniczo-Reklamowa "Wprost", jak i byli dziennikarze tygodnika nie są zobowiązani do przepraszania Kamila Durczoka. Wyrok nie jest jednak prawomocny. Przypomnijmy, że na łamach pisma w 2015 r. ukazały się dwa artykuły o dziennikarzu. Opisano w nich przypadki molestowania i mobbingu w redakcji "Faktów" TVN. Po publikacji i powołaniu w telewizji wewnętrznej komisji dziennikarz został zwolniony ze stacji.
REKLAMA
Kamil Durczok oczekiwał przeprosin we "Wprost", a ponadto 2 mln zł odszkodowania. Wyrok ogłoszono w poniedziałek 14 maja. Sąd poinformował o oddaleniu powództwa – podaje Press.pl. Teksty, które wywołały przed paroma laty ogromne emocje, to "Ukryta prawda" i "Nietykalny". Opisano w nich między innymi przypadek molestowania seksualnego. Ustalenia wewnętrznej komisji TVN nie pozostawiały złudzeń. Członkowie komisji rozmawiali bowiem z 37 obecnymi i byłymi pracownikami i współpracownikami redakcji "Faktów" TVN i "zidentyfikowali przypadki niepożądanych zachowań włącznie z mobbingiem i molestowaniem seksualnym".
Wybuchowy Kamil Durczok
– Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy – tłumaczył się Kamil Durczok na antenie Tok FM. Dodajmy, że kilka lat temu do sieci wyciekło nagranie z niechlubnego wystąpienia dziennikarza.
– Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy – tłumaczył się Kamil Durczok na antenie Tok FM. Dodajmy, że kilka lat temu do sieci wyciekło nagranie z niechlubnego wystąpienia dziennikarza.
– Nie wk***iaj mnie, dobrze? Od dwóch dni jest tak upier***ony stół tutaj, że tylko dlatego, że zlikwidowaliśmy ten je**ny przerywnik, który jedzie z góry, to jeszcze się to jakoś, ku**a, uchowało i ludzie tego nie widzą. Może by ktoś ruszył dupsko i to wyczyścił? – powiedział przed rozpoczęciem "Faktów" TVN Kamil Durczok do pracownika stacji nazywanego Rurkiem. Durczoka tak bardzo zdenerwował... brudny stół. O dziwo, telewizja wówczas go nie zwolniła. Zrobiła to dopiero po aferze, która wypłynęła za sprawą publikacji we "Wprost".
Dodajmy jednak, że Kamil Durczok wygrał proces przeciwko wydawcy, redaktorowi naczelnemu i dziennikarzom "Wprost" za tekst "Kamil Durczok. Fakty po faktach". W artykule napisano o gadżetach erotycznych, jakie znaleziono w mieszkaniu, gdzie przebywał Durczok. Dziennikarz żądał przeprosin i 7 mln zł odszkodowania. Sąd w pierwszej instancji zdecydował, że należy mu się 500 tys. zł i przeprosiny. Sąd Apelacyjny uznał ostatecznie, że poszkodowany dostanie wyłącznie 150 tys. zł odszkodowania.
źródło: Press.pl
